… jakiś
wampir, którego nie znałam. Byłam lekko zdziwiona jego osobą, tak jak on moją.
Po chwili otrząsnął się i przybrał maskę poważnego kolesia.
- Czego? –
zapytał głosem wyzbytym z emocji.
- Ja do
Johna Aptera – powiedziałam z powagą, ale w środku zwijałam się ze śmiechu. Nie
lubię poważnej atmosfery, a jego zachowanie strasznie mnie rozbawiło.
- Następna
fanatyczka – szepnął z westchnieniem, a ja popatrzyłam na niego zaskoczona. –
Wybacz, ale John nie przemieni cię w wampira, ani nie życzy sobie żadnych fanek
w swoim domu.
Tą
odpowiedzią totalnie mnie zaskoczył. Patrzyłam na niego tępo i zastanawiałam
się, co ten facet mówi?! Kiedy to do mnie dotarło, wybuchnęłam niepohamowanym
śmiechem. Powiedziałam sobie wtedy, że dowiem się, o co chodzi. Kiedy w miarę
się opanowałam, popatrzyłam na wampira z uśmiechem.
- Możesz
przekazać Johnowi, że przyszła Patricia Cooper? Byłabym wdzięczna –
powiedziałam. Widziałam, że krwiopijca nie był do końca przekonany. – A co ci
szkodzi?
Wzruszył
ramionami i zniknął za drzwiami. Oparłam się o balustradę i czekałam. W między
czasie zobaczyłam, że na każdym meblu ogrodowym jest pełno wszelkiego rodzaju
kartek, plakatów z numerami telefonów, prezenty, kwiaty i nawet…. Staniki?!
Teraz już musiałam się dowiedzieć, o co w tym chodzi. W końcu w drzwiach
pojawił się, nie kto inny, jak John. Uśmiechnęłam się promiennie i uścisnęłam
swojego niedoszłego ojczyma. Odwzajemnił uścisk z cichym śmiechem.
- Cześć,
Patricia – powiedział i zaprowadził mnie do salonu. – Coś do picia?
- Sok, jeśli
można – odpowiedziałam i usiadłam na kanapie. Po chwili dostałam szklankę z
napojem. – Dzięki.
- Kiedy przyjechałaś?
– zapytał mężczyzna, zająwszy miejsce naprzeciwko mnie.
- Dzisiaj,
koło południa – odpowiedziałam. – Co tam słychać?
- Nie
najgorzej – odparł wampir z lekkim uśmiechem.
- Dłużej nie
wytrzymam! O co chodzi z tymi wszystkimi prezentami przed twoim domem? – zapytałam
z nieukrywaną ciekawością.
- A to… Po
prostu jakaś osoba zrobiła mi zdjęcie, jak pożywiałem się i wrzuciła na stronę,
gdzie jest pełno miłośników wampirów, więc jestem odwiedzany przez fanatyków –
odpowiedział, a ja zaczęłam chichotać i klaskać.
- Gratulację!
– powiedziałam wesoło.
- Zmieńmy
temat… Na długo przyjechałaś? – zapytał John.
- Powiem ci,
że nie bardzo wiem… - zastanawiałam się, czy powiedzieć mu o Łowcach, ale
szybko obaliłam ten pomysł. – Jakieś nowości w świecie nadnaturalnym Jackson?
- Jeszcze
niektórzy pamiętają, o pewnej dziewczynie, która rozniosła część wampirów –
odpowiedział z uśmiechem. – Ale oprócz tego zaczęli ginąć Łowcy i wilkołaki są
jakieś dziwne.
- Jak to
umierają Łowcy? – zapytałam z ciekawością, a w głębi obawiałam się o swoich
znajomych z Rady.
- Coraz częściej słyszę, że w mieście znajduje się
coraz więcej zwłok i prawie dziewięćdziesiąt procent to członkowie Rady –
odpowiedział John.
- A co z
wilkołakami? – zapytałam, bo musiałam również przeprowadzić własne śledztwo, związane
z pogróżkami.
- Moi
informatorzy dowiedzieli się, że wilkołaki z Jackson zwołały zebranie i omawiali
tam sprawę znieważenia, oszukania… - odpowiedział mężczyzna, a ja przełknęłam
ślinę. Coś czułam, że to będzie najdłuższy okres w moim życiu.
- Muszę już
uciekać, bo jutro od rana mam plany, a jestem padnięta – powiedziałam i wstałam
z kanapy. – A takie dziwne pytanie, John, ile ty masz lat?
- Za dwa
tygodnie wpadnie czwarta setka – odpowiedział z uśmiechem. – Dzięki za
odwiedziny.
- Na pewno jeszcze
przyjdę – powiedziałam i wsiadłam do swojego samochodu. Skierowałam się w
stronę domu. Zatrzymałam się jeszcze przy sklepie, żeby zrobić zakupy. Zabrałam
jakieś słodycze, trochę owoców, kawę i inne potrzebne produkty. Kiedy
wychodziłam już ze sklepu usłyszałam czyjeś krzyki w uliczce obok, dlatego
długo nie myśląc skierowałam się w stronę dźwięku. W zaułku jakiś facet chciał
zgwałcić… Meredith?! Mój głos nie dałby mi żyć, jeżeli zostawiłabym ją tak,
więc musiałam jej pomóc. Podeszłam do faceta i szturchnęłam go w ramię. Gdy ten
odwrócił głowę w moją stronę, zarobił mocnego prawego w nos. Momentalnie polała
się krew, a mężczyzna, wściekły, chciał mi oddać, ale byłam szybsza. Kopnięcie
w krocze, uderzenie w brzuch i zbir zwijał się z bólu na ziemi. Zabrałam szybko
Meredith z tego miejsca. Kiedy znalazłyśmy się w bezpiecznej odległości od
bandyty, popatrzyłam na dziewczynę. Wyglądała okropnie, brudne, poszarpane
ubranie, rozmazany makijaż… Jak nie ona! Gdy mnie poznała, jej oczy zrobiły się
wielkie jak spodki.
- Nic ci nie
zrobił? – zapytałam rzeczowym tonem.
- Nie i…
Dzięki, że mnie uratowałaś, Patricia – odpowiedziała zachrypniętym głosem. – Ja…
Chciałabym cię… przeprosić…
Teraz to ja
byłam zaskoczona. Ona, Meredith Weiner, przeprasza mnie, dziewczynę, którą
nękała całą szkołę średnią?! Byłam totalnie zbita z tropu.
- … Chciałam
to zrobić wcześniej, ale wyjechałaś zaraz po rozdaniu dyplomów… Zrozumiałam, że
Eric jest idiotą, który wiecznie kłamie i oszukuje… Jeszcze raz, przepraszam… -
tak zakończyła swoje wytłumaczenie blondynka. Nie wiedziałam co powiedzieć. „Powiedz,
że jej wybaczasz” – rzucił mój głos. Wzięłam głęboki wdech.
- Wybaczam,
dawne dzieje, o których już prawie zapomniałam – powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam,
było mi jakoś lżej na sercu. W oczach Meredith pojawiły się łzy. Rzuciła mi się
na szyje.
- Patricia, nawet
nie wiesz, jak ci dziękuję! – powiedziała z uśmiechem. – Ja bym miała problem,
żeby wybaczyć takie świństwa.
- Kiedyś musiałam
ci wybaczyć… Podrzucić cię do domu? – zapytałam, zanim pomyślałam. Mój głos
zaczął chichotać.
- Jakby to
nie był kłopot – powiedziała i otarła łzy. Skierowałam się w stronę mojego samochodu.
Włożyłam zakupy na tylne siedzenie, a sama zajęłam miejsce kierowcy. Meredith
usiadła obok i zapięła pasy.
- A tak
swoją drogą, to co u Sofie i Jessie? – zapytałam, bo zdziwiło mnie trochę,
kiedy nie zobaczyłam ich razem.
- Wredne
suki… Sorry za wyrażenie, ale nie można ich delikatniej nazwać – powiedziała dziewczyna.
- Co takiego
zrobiły? – zapytałam już naturalnie ciekawa.
-
Oszukiwały, kłamały… Spały nawet z Eric’ iem! – powiedziała zdenerwowana. – Jak
się dowiedziałam, to zrobiłam im taki wykład, że obie wyjechały zaraz po
zakończeniu szkoły.
- Zrobiłabym
tak samo – powiedziałam z chichotem. – Pod dom rodziców?
- Nie,
wyprowadziłam się, teraz mieszkam w mieszkaniu w centrum – odpowiedziała.
Wiesz, żeby mieć bliżej na uczelnie.
- A co
studiujesz? – zapytałam, starając się ukryć moje zdziwienie.
- Dostałam
się na ekonomię, czyli tak jak radził mi ojciec – powiedziała dziewczyna.
- Z tego co
pamiętam, miałaś… nie za dobre oceny z matematyki w szkole – powiedziałam
zaskoczona.
- Udawałam tylko,
żeby nie wyjść na kujonkę. W domu brałam korki, więc z matmy byłam do przodu –
rzuciła z lekkim uśmiechem. – Odkąd zerwałam z Eric’ em, postanowiłam wziąć się
za naukę, żeby w końcu być kimś, a nie rozwydrzoną dziewczynką z bogatej
rodziny.
Nie
poznawałam jej, to na pewno nie była ta sama Meredith, którą znałam i
nienawidziłam. Resztę drogi pokonałyśmy w milczeniu. Zatrzymałam się pod jednym
z bloków.
- Dzięki, za
wszystko – powiedziała blondynka z uśmiechem. – Miałabyś ochotę wyskoczyć ze
mną kiedyś na kawę?
- Po
przemianie jaką zobaczyłam dzisiaj, chętnie – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Zdzwonimy
się jeszcze, dzięki i dobranoc – powiedziała i poszła.
- Dobranoc –
rzuciłam i pojechałam do domu.
Położyłam
się na łóżku i myślałam o dzisiejszym dniu… Odwiedziłam Clark’ a, który ma się
dobrze, Candy zerwała z Derek’ iem i została instruktorką Łowców, John został
hitem stron dla miłośników wampiryzmu, państwo Martinez jakoś sobie radzą,
Sabine rozrabia za dwóch, Meredith przeprosiła mnie, a Rasto pewnie jest tak
gdzieś i śmieje się, że wszystko, z moimi oprawcami z czasów szkolnych, się ułożyło…
Ułożyłam się
wygodnie i z myślą, że jutro muszę spotkać się z Quinn’ em, zasnęłam…
Przepraszam! Sorry!
Miesiąc przerwy, to zdecydowanie za długo xD
Mam nadzieję, że mi wybaczycie... Ale w końcu są wakacje, czyli czas na pisanie, odpoczywanie, czytanie... :) Rozdział inny... Bardziej zaskakujący xD
Jeszcze raz bardzo Was przepraszam!
Wasza, Patrycja ;)
Ciekawa ta sprawa... hmmm... pisz szybko ;)
OdpowiedzUsuńCzemu zmieniłaś złe charaktery? :(
Rozdział świetny- warto było czekać miesiąc ;)
Czemu ich zmieniłam...
UsuńBo poczułam wewnętrzną potrzebę wybaczenia Meredith... No i Patricia ma już za dużo wrogów, by przyjmować się oprawcami ze szkoły xD