piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział III



Moim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie z regałami do samego sufitu. Na każdej półce leżały książki, księgi, zwoje i różne luźne papiery. Na pierwszy rzut oka widać, że dawno biblioteka nie była używana. Weszłam głębiej w pokój. Dopiero teraz zauważyłam schody prowadzące na górę. Skierowałam się w tamtą stronę. Na piętrze znalazłam mały salonik. Sofy w szkarłatnych obiciach, stolik z prawie centymetrową warstwą kurzu i stara lampa z kremowym abażurem. Odstawiłam na stolik kieliszek w winem i podeszłam do pierwszego lepszego regału. Wyjęłam jakąś starą książkę, która, jak podejrzewałam, była oprawiona w skórę jakiegoś zwierzęcia.
Popatrzyłam na okładkę, ale nic nie zobaczyłam, by zasłaniał mi brud i kurz. Dmuchnęłam, by się ich pozbyć i dopiero po fakcie zauważyłam, że naprzeciwko mnie stoi Alex. Dostał w twarz kurzem i zaczął śmiesznie kichać. Zaczęłam chichotać i wyjęłam z kieszeni paczkę chusteczek. Podałam mu jedną z nich.
- Dzięki – powiedział, dalej kichając.
- Alergia? – zapytałam odkładając książkę na półkę.
- My nie miewamy alergii – odpowiedział, zanim ugryzł się w język. Chciałam mu trochę podokuczać.
- Co masz na myśli, mówiąc „my”? – zapytałam zaciekawiona.
- No… Wiesz… My… Ja… - zaczął się jąkać. Uśmiechnęłam się szeroko. Nie potrafiłam się tak długo droczyć z przyjacielem.
- Chodzi o to, że piksy nie mają alergii? – zapytałam, by się upewnić. Widząc jego zaskoczoną minę, zaczęłam się głośno śmiać.
- Skąd ty…? – wydusił z niedowierzaniem.
- Szczerze, też nie jestem zwykłym człowiekiem – odpowiedziałam tajemniczo. Chłopak w końcu się otrząsnął.
- To kim jesteś? – zapytał. Podeszłam do stolika i zabrałam z niego swój kieliszek i butelkę wina.
- Zgaduj – powiedziałam i poszłam na niższe piętro. Naszła mnie wielka ochota na zabawę w „chowanego”. Spacerem przemierzałam ścieżki między regałami i chłonęłam wzrokiem wszystko co widziałam. Usłyszałam po chwili od strony schodów:
- Jakieś podpowiedzi? – zapytał Alex.
- Odkryłam, że jesteś piksem i nie można mnie upić – odpowiedziałam z uśmiechem, którego nie mógł zobaczyć. Spacerowałam tak sobie, popijając alkohol i słuchałam, gdzie podziewa się chłopak.
- Używasz magii lub czarów? – padło pytanie.
- Tak – rzuciłam. Tanecznym krokiem skierowałam się w stronę przejścia na drugie piętro.
- Jesteś czarownicą – powiedział chłopak z drugiego końca pokoju.
- Nie – odpowiedziałam i weszłam po schodach na górę. Tutaj regały nie sięgały do samego sufitu, więc wpadłam na genialny pomysł. Podeszłam do jednego pod ścianą i wyskoczyłam na górę. Dmuchnęłam, by pozbyć się warstwy kurzu. Bezgłośnie dotknęłam podłogi i znowu wyskoczyłam. Usiadłam na półce i nalałam sobie wina do kieliszka.
- Wilkołak? – usłyszałam od strony schodów. Podwinęłam nogi pod brodę i tak siedziałam.
- Nie – rzuciłam z uśmiechem. Zauważyłam blond czuprynę Alex’ a. Skierował się w stronę, gdzie siedziałam.
- Wampir? – zapytał regał dalej.
- Nie do końca – powiedziałam. Usłyszał mój głos i pewny, że znajdzie mnie po drugiej stronie, wszedł w przejście. Postanowiłam zrobić mu mały żart. Machnęłam lekko ręką, by przywołać powietrzę i zrzuciłam na jego głowę pokaźnych rozmiarów kupkę kurzu. Zaczął kichać i popatrzył w górę. Uśmiechnęłam się promiennie.
- To w końcu, kim jesteś? – zapytał, przeczesując włosy. Bezgłośnie zeskoczyłam z regału. Zaczęłam kierować się w stronę sofy.
- Jestem istotą, która nie miała prawa się narodzić… Wynik połączenia się dwóch istot nadnaturalnych… Wybryk natury… Pół wampir, pół istota niewiadomego pochodzenia… Hybryda – powiedziałam mu ze smutnym uśmiechem. Usiadłam na sofie i wypiłam zawartość kieliszka jednym łykiem. Nalałam sobie i Alex’ owi trunku.
- Jestem inna, nie normalna, jeżeli bycie jakimkolwiek stworzeniem, jest normalne – skończyłam wyjaśniać.
- Nie jesteś nienormalna, jesteś wyjątkowa – powiedział Alex po kilku minutach ciszy. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dzięki, Alex – powiedziałam. Chłopak usiadł obok mnie z westchnieniem. – Co jest?
- Teraz zrozumiałem, że z mojego planu nici – powiedział. – Miałem cię w sobie rozkochać i pocałować, byś została piksem i zarazem moją żoną, ale nie wyszło…
- Ty… - powiedziałam, szturchając go po żebrach. Uśmiechnęłam się. – Dobra zmieńmy temat, chcesz sam to wszystko posegregować?
- Chyba tak, bo na razie nie znalazłem chętnego do pomocy – odpowiedział i kichnął.
- Mogę ci pomóc, alergiku – powiedziałam z uśmiechem.
- Ja wcale nie mam… - kichnął. - …alergii.
Zaczęłam chichotać.
- To co, mogę ci towarzyszyć, przy sprzątaniu biblioteki? – zapytałam.
- Jeżeli tylko chcesz – rzucił, a ja go przytuliłam.
- Możemy zacząć od jutra? – zadałam pytanie już siedząc prosto.
- Po wykładach? – zapytał, a ja przytaknęła. – To jesteśmy umówieni.
- Postaraj się zdobyć, jakieś leki na alergię – powiedziałam poważnie.
- Ale mówię ci, że piksy nie miewają alergii – odpowiedział już po raz któryś tego dnia. Podniosłam ręce w geście kapitulacji.
- Rób jak chcesz – powiedziałam. Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że jest już prawie dziesiąta. – Jak ten czas leci.
- Już jest tak późno?! Zaraz cię odwiozę do domu – powiedział i wstał z sofy. Ja również wstałam.
- Przygotuj na jutro odkurzacz, ściereczki, miskę z wodą i najlepiej kilka pędzli w kształcie kwadratu – powiedziałam, gdy ubieraliśmy się w holu. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do jego samochodu. W czasie drogi rozmawialiśmy o błahych sprawach. W końcu zatrzymaliśmy się przed moją kamienicą.
- Alex, mogę mieć do ciebie prośbę? – zapytałam, odwracając się w jego stronę.
- Jasne, o co chodzi?
- Mógłbyś nikomu nie wspominać, że jestem hybrydą? – zadałam pytanie patrząc na niego poważnie.
- Będę milczał jak zaklęty – powiedział z uśmiechem. Przytuliłam go i wysiadłam z auta.
- To jedziemy jutro po wykładach? – zapytałam, a on przytaknął. – To do zobaczenia.
Zamknęłam drzwi i weszłam do swojego budynku. Weszłam schodami na górę pod drzwi mojego mieszkania. Przekręciłam kluczyk i w ostatniej chwili uniknęłam sztyletu wycelowanego w moją głowę. Zamknęłam drzwi za sobą i skierowałam się w stronę ciemnej postaci. Skoczyłam na niego, bo to był mężczyzna, i przyszpiliłam do ziemi. Próbował się wyrwać, ale trzymałam bardzo mocno. Wyczułam, że to wilkołak.
- Czego chcesz? – warknęłam w jego stronę.
- Proszę, nie zabijaj mnie… Zostałem tylko wynajęty – wysapał mężczyzna.
- Kto cię wynajął? – zapytałam już trochę spokojniej.
- Wiem tyle, że mówią na niego… „Pan W.” – odpowiedział, a ja wyczułam, że mówi prawdę.
- Dobra, wypuszczę cię, ale masz nikomu nie mówić, gdzie mieszkam – powiedziałam i powoli zaczęłam uwalniać wilkołaka.
- I jeszcze jedno, przekaż Panu W., pozdrowienia – powiedziałam i wyrzuciłam go za drzwi. Zapaliłam światło w mieszkaniu i zaczęłam sprawdzać, czy przypadkiem nie zamontowali tutaj kamer. Na szczęście nie założyli. Wskoczyłam pod prysznic i przebrana w pidżamę z Ciasteczkowym Potworem położyłam się spać.

Na dźwięk budzika niechętnie wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po porannej toalecie zrobiłam sobie śniadanie i kawę. Dzisiaj miałam zacząć pomagać
Alex’ owi w sprzątaniu biblioteki jego ojca. Miałam cichą nadzieję, że znajdę w niej jakieś informacje o moim pochodzeniu, gatunku i może nawet ojcu.
Najedzona wróciłam do sypialni i zaczęłam kompletować strój na dziś. Postawiłam na czarne dresy i białą koszulkę, na którą zarzuciłam czarny sweter. Włosy związałam w luźnego koka, oczy poprawiłam tuszem, a usta błyszczykiem, ubrałam jeszcze trampki i byłam już gotowa do wyjścia. Zabrałam jeszcze torbę i wyszłam z mieszkania.
Dzień zapowiadał się słonecznie. Wszędzie krążyli ludzie, spieszący się do pracy, szkoły i studia. Ja szłam niespiesznym krokiem, bo miałam jeszcze z pół godziny do rozpoczęcia wykładów. Postanowiłam, że na spotkanie z Alex’ em kupię sobie pędzle do czyszczenia ksiąg. Akurat po drodze miałam sklep budowlany, więc mogłam od razu kupić potrzebne rzeczy.
Wkroczyłam do sklepu i skierowałam się do działu z artykułami do malowania. Znalazłam odpowiednie pędzle i wróciłam do kasy. Zapłaciłam i zobaczyłam na zegarek. Było już za pięć dziewiąta… Pięć dziewiąta?! Miałam pięć minut, aby dotrzeć na uczelnię i nie zaliczyć spóźnienia. Biegłam, ile sił w nogach, w stronę uniwersytetu. Starałam się uważać na mijanych ludzi. Dotarłam w końcu na dziedziniec uczelni i zobaczyłam, że zegar wiszący na wieży wskazuje pięć po dziewiątej. Miałam nadzieję, że pan White – wykładał o postaci i formie książki. Był bardzo ostry i niezwykle czuły na punkcie  punktualności.
Dotarłam w końcu pod salę. Drzwi były uchylone, więc miałam nadzieję, że wślizgnę się niezauważona. Najciszej, jak potrafiłam przeszłam przez drzwi i skierowałam się w stronę trybun, gdy zatrzymał mnie głos i ukłucia igiełek na przedramionach.
- Nie tak prędko, panno Cooper – powiedział poważnie pan White. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w stronę nauczyciela. Był wilkołakiem, więc mimo wieku trzymał się dobrze. Miał białe włosy, na nosie okulary i przenikliwe spojrzenie jasnobrązowych oczu.
- Tak, proszę pana? – zapytałam uprzejmie. Trochę bałam się tego mężczyzny.
- Zajmij swoje miejsce i po wykładzie zostań w sali – powiedział wykładowca i wrócił do prowadzenia zajęć. Poczułam ukłucie strachu. Skierowałam się w stronę Alex’ a, który powstrzymywał uśmiech.
- Nic nie mów – powiedziałam ostro w jego stronę i zajęłam się wykładem. Robiłam notatki, których wiele studentów mogłoby mi pozazdrościć. Każde słowo nauczyciela było napisane, a ważniejsze rzeczy zaznaczone na kolorowo. W zeszłym tygodniu mieliśmy małe wprowadzenie, więc teraz pan White zaczął opowiadać o postaci książki w czasach prehistorii. Mimo tego, że wilkołak nie wyglądał na zbyt miłego, to jego wykłady były naprawdę ciekawie prowadzone. Jednak nadszedł koniec wykładu i wszyscy studenci zaczęli się zbierać do wyjścia.
- Czekam na następnym – powiedział mi do ucha Alex i z uśmiechem na ustach wyszedł z pomieszczenia. Spakowałam się i siedziałam na swoim miejscu.
Gdy ostatnia osoba wyszła z sali pan White przywołał mnie skinieniem ręki. Posłusznie podeszłam do jego biurka.
- Panno Cooper, wie pani dobrze, że nie toleruję spóźnień? – zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. – Już na naszych pierwszych zajęciach wiedziałem, że będziesz obiecującą uczennicą. Chciałbym, by tak pozostało do końca twojej nauki, dlatego – przerwał na chwilę i popatrzył mi w oczy. – Staraj się już nie spóźniać na wykłady.
- Dobrze, panie profesorze – powiedziałam z powagą w głosie. Miałam mętlik w głowie. – Do widzenia.
Rzuciłam i wyszłam z sali. Skierowałam się na następny wykład. Usiadłam obok Alex’ a i głośno westchnęłam.
- Co chciał? – zapytał chwile potem chłopak.
- Powiedział mi, że jestem obiecująca studentką i mam się więcej nie spóźniać na jego wykłady – odpowiedziałam. Popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
- Pan White? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Żartujesz?!
- Ta jasne, kłamię jak z nut – powiedziałam, a moje słowa były przesiąknięte sarkazmem. – Mówię prawdę, jak nie wierzysz, to zapytaj się go.
Po moich słowach mina mu zrzedła. Wiedziałam, że już wygrałam tą bitwę. Lekko się uśmiechnęłam. Alex miał zamiar coś odpowiedzieć, ale do sali wszedł wykładowca.

Po zajęciach wraz z chłopakiem pojechaliśmy na obiad do jednej z restauracji niedaleko jego domu. Zajęliśmy stolik i złożyliśmy zamówienia.
- Wiesz jakie książki ma twój ojciec? – zapytałam go.
- Z tego co wiem na regałach są popisane tabliczki – powiedział, po chwili namysłu, Alex.
- To dobrze – powiedziałam.
- Dlaczego? – zapytał z ciekawością.
- Bo nie musimy doszukiwać się o czym jest dana książka i gdzie ją położyć – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Acha – rzucił chłopak. Po kilku minutach przyniesiono nasz obiad. Po posiłku zapłaciliśmy i pojechaliśmy zacząć sprzątać „krainę zakurzonych książek”.
Weszliśmy do domu i od razu dobiegł nas jakiś głos z kuchni.
- Alexey, to ty? – zapytała jakaś kobieta.
- Tak, mamo – odkrzyknął chłopak.
- Nie krzycz tak, bo aż cię trupy na cmentarzu słyszą – powiedziała jakaś dziewczyna wychodząc z salonu. Strzelałam, że to była jego siostra. – Cześć, jestem Melanie, dla przyjaciół Mel.
- Hej, Patricia, dla przyjaciół Trish – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Kochanie, kogo przyprowadziłeś? – zapytała jego mama wchodząc do holu. Była kobietą po czterdziestce z blond włosami. – Ach, kim jest nasz gość? – zapytała uradowana.
- Mamo, to moja koleżanka ze studiów – Patricia i będzie mi pomagać w sprzątaniu biblioteki ojca – przedstawił mnie Alex. – Trish, to moja mama Jill.
- Miło mi panią poznać – powiedziałam i uścisnęłam wcześniej wyciągniętą dłoń.
- Mi ciebie również – rzuciła kobieta. – Nareszcie kogoś sobie znalazłeś Alexey.
- Nic z tego, mamo – zgasił jej zapał chłopak.
- A to dlaczego? Jesteś… - na szczęście Alex nie dał jej dokończyć.
- Nie, ona wie, że jesteśmy piksami i nic, by z tego nie wyszło, bo ona tez nie jest człowiekiem – wytłumaczył swojej mamie.
- To czym jest? – zapytała jego siostra.
- Jest… - nie wiedział co powiedzieć, więc go wyratowałam.
- Dhampirem – odpowiedziałam za niego. Melanie i jej mama popatrzyły na mnie dziwnie.
- Dhampi… czym? – zapytała w końcu jego mama.
- Dhampirem, w połowie człowiekiem, w połowie wampirem – wytłumaczyłam tłumiąc chichot, wywołany ich minami.
- Przepraszam mamo, ale mamy przed sobą dużo roboty – powiedział Alex, by zakończyć tą rozmowę.
- Tak, tak… Chcecie ciasto? Przed chwilą wyjęłam z piekarnika – zaproponowała kobieta z uśmiechem.
- Z chęcią – odpowiedział chłopak i jego mama w jednej chwili zniknęła w kuchni.
- Tylko żebym was nie słyszała przez ścianę – ostrzegła nas Mel.
- Mnie nie będziesz słyszeć, ale z nim może być problem – powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Czemu…? – zapytała patrząc podejrzliwie na brata.
- Bo nasz kochany Alex ma alergię na kurz – powiedziałam i obie zaczęłyśmy się głośno śmiać. Polubiłam Melanie i jej poczucie humoru.
- Hahaha… Bardzo śmieszne – powiedział niewesoło chłopak. Wtem z kuchni wróciła ich mama, niosąc tacę z ciastem i herbatą.
- Mam nadzieję, że będzie wam smakować – powiedziała, a ja wzięłam od niej tackę.
- Z pewnością – powiedziałam, powąchawszy ciasto. Kobieta uśmiechnęła się promiennie słysząc moje słowa.
- Dziękuję i idźcie już pracować – powiedziała i wróciła do kuchni.
Wzięłam swoją torebkę i razem z Alex’ em udaliśmy się w stronę biblioteki. Gdy weszliśmy do pomieszczenia od razu skierowaliśmy się na górę, by tam odstawić tacę z jedzeniem i swoje rzeczy.
- To zaczynamy od dołu, czy góry? – zapytałam mojego towarzysza.
- Może od góry – powiedział szybko. Zbyt szybko. Wtedy zrozumiałam. Na wyższym piętrze jest stolik i ciasto, więc wiedziałam, że Alex ma ochotę na ten deser. Zaczęłam chichotać.
- No dalej, weź ten kawałek – powiedziałam z szerokim uśmiechem. Popatrzył na mnie z wdzięcznością i normalnie rzucił się na smakołyk. Zaczęłam się głośno śmiać, kiedy zobaczyłam, że Alex ma cały nos w czekoladzie. Wyjęłam z torebki paczkę chusteczek i mu podałam.
- Dzięki – powiedział i wziął ode mnie jedną. Wstałam ze swojego miejsca i z pędzlem w ręce skierowałam się do pierwszego regału. Odszukałam wzrokiem tabliczki z nazwą działu i przetarłam ją szmatką, by odczytać napisane na niej słowa. „Magia żywiołów” – taki tytuł rzucił mi się w oczy. Wyjęłam z regału pierwszą lepszą książkę i zaczęłam przeglądać. Oprawiona w skórę, z pożółkłymi kartkami spisanymi odręcznym starannym pismem. Ostrożnie odwracałam strony i przyglądałam się rysunkom, notatką i włożonych do książki luźnych karteczek. Po chwili przeglądania, w oczy rzucił mi się tekst napisany małymi literami w lewym górnym rogu jednej z kart. Pisało na niej:
„Posiadacze wszystkich czterech żywiołów, nazywani RENIMAMI, są bardzo niebezpieczni i rzadcy. Polowaniem na nich zajmuje się organizacja „Prey”, która przy pomocy odpowiednich narzędzi zwalcza Renima.
Władza nad wszystkimi żywiołami jest DZIEDZICZNA!”
Zamyśliłam się po przeczytaniu tych słów. Sama umiałam panować nad powietrzem i wodą, więc miałam kilka podejrzeń. Odłożyłam na bok księgę i skupiłam się na ogniu. W jednej chwili, na moim palcu pojawił się mały płomyczek. Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia. Zgasiłam ognik i w szybkim tempie podbiegłam do jednego z okien. Na moje szczęście, na parapecie stała doniczka. Podeszłam do niej i pomyślałam o magii ziemi. Po chwili, w doniczce pojawiła się mała roślinka. Cofnęłam się od parapetu i oparłam się o ścianę. Nie mogłam w to uwierzyć. Przypomniało mi się, to co tam pisało: „…polowaniem na nich…”.
- Cholera – powiedziałam i osunęłam się po ścianie.

Cześć!
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale moja wena "poszła się paść"... Mam nadzieję, że się podoba ;)
Co sądzicie o rozwoju akcji? Pod ostatnim rozdziałem były mieszane zdania na temat Alexa, ale co teraz?
Zachęcam do komentowania! 

piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział II



Gdy przekroczyłam próg rozdziawiłam usta ze zdziwienia. Sala była przyozdobiona w balony i serpentyny, po prawej stronie stał stół z przystawkami, a przed barem stali moi przyjaciele. Zobaczyli mnie i znowu tego dnia zaczęli mi śpiewać „Sto lat”. Szczerzyłam się jak głupia i nie mogłam się ruszyć z wrażenia. W końcu jednak odzyskałam sprawność chodzenia. Skierowałam się w stronę „chóru”. Wtem na salę wjechał wózek z wielkim tortem czekoladowo-śmietanowym z napisem „Wszystkiego najlepszego!”. Zatrzymali go przede mną i zapalili dwadzieścia świeczek. Pomyślawszy życzenie, zdmuchnęłam je i popatrzyłam na moich znajomych.
Tym razem z życzeniami podeszła do mnie Finally.
- Patricia, wszystkiego dobrego i żebyś była zawsze uśmiechnięta – powiedziała i mocno mnie przytuliła. Po chwili jej miejsce zajął Danny.
- Spełnij swoje marzenia – powiedział i objął mnie. Miałam właśnie im wszystkim podziękować, kiedy poczułam szturchnięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Juliett.
- Pani Patricio, chciałabym życzyć pani wszystkiego co najlepsze i wiele radości – powiedziała dziewczynka i nieśmiało mnie przytuliła.
- Dziękuję wam wszystkim za życzenia i za to, co zrobiliście – powiedziałam z wdzięcznością. Miałam powiedzieć coś jeszcze, ale uprzedził mnie Lucas.
- Dobra, koniec gadania! Czas na tort! – rzucił, za co zarobił od Clary pacnięcie w przedramię. Uśmiechnęłam się. – Danny, podaj solenizantce nóż.
Już z nożem w ręce zaczęłam kroić ciasto. Gdy każdy już miał talerzyk z wypiekiem i miał zamiar jeść Billowi coś się przypomniało.
- Zapomniałbym – rzucił i zniknął na zapleczu. Po chwili wrócił z butelką szampana. – Zapodajcie kieliszki.
Rozlał musujący napój wszystkim dorosłym, a Juliett dostała szklankę soku. Zaczęliśmy jeść i ja znowu poczułam niebo w gębie. Kiedy zjadłam jeden kawałek poszłam po następny, ale zanim go ukroiłam powiedziałam:
- Już wiem, co chcecie zrobić! Chcecie mnie utuczyć! – krzyknęłam z uśmiechem celując w nich widelcem. Wszyscy zaczęli się śmiać. Spędziłam wspaniały wieczór w gronie znajomych i przyjaciół. To był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Nie sądziłam, że będę potrafiła się jeszcze tak szczerze uśmiechać. Do domu wróciłam dopiero koło wpół do dziesiątej.
Wzięłam szybki prysznic i od razu położyłam się spać.

Wstałam na dźwięk mojego budzika. Podniósłszy się z łóżka poczłapałam do kuchni po kawę. Na śniadanie zjadłam kanapkę z pomidorem i mozzarellą. Po posiłku wróciłam do sypialni, by znaleźć ubranie do szkoły. Postanowiłam ubrać dzisiaj ciemne jeansy razem z koszulą w czerwono-czarną kratę i trampkami. Włosy związałam w luźnego koka, oczy poprawiłam kredką oraz tuszem i wyszłam z domu.
Na uczelnie nie miałam daleko, więc szłam pieszo. Pierwszy miałam wykład o historii książki. Nasza wykładowczyni była nawet fajna, ale mimo wszystko nie chciało mi się słuchać o początkach pierwszej książki.
W końcu dotarłam na uczelnię i skierowałam się do sali wykładowej. Była podobna do starożytnego teatru, bo po jednej stronie stała scena z mównicą i tablicą, a naprzeciwko niej były ustawione w półkolu trybuny. Zajęłam miejsce mniej więcej na środku i w środku. Usiadłam i wyjęłam swój zeszyt i piórnik. Było jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia, więc wyciągnęłam swój szkicownik i zaczęłam coś rysować.
Wtem od rysowania oderwał mnie głos obok mnie.
- Piękne… Co to takiego? – zapytał jakiś mężczyzna. Miał blond włosy i zielone oczy. Uśmiechał się do mnie. Popatrzyłam na to co narysowałam. Był to jakiś dym, z którego wychodził kot, albo coś podobnego.
- Szczerze, sama nie wiem – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Och, gdzie moje maniery. Jestem Alex – powiedział i podał mi rękę.
- Patricia – powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń. – Miło mi.
- Mnie również. Studiujesz księgoznawstwo? – zapytał siadając obok mnie.
- Tak, ale osobiście nie chce mi się siedzieć na wykładzie o historii książki – odpowiedziałam i oparłam się na krześle.
- Też mi się to nie uśmiecha, ale jak mus to mus – powiedział i wzruszył ramionami. Dopiero teraz poczułam dziwne głaskanie po dłoni. Kiedy tak spojrzałam nic nie było, ale i tak czułam to wyraźnie. Wtedy skojarzyłam, że w starym rodzinnym manuskrypcie pisało, że piksy wywołują taki efekt. „Pamiętaj, ich nie można całować!” – powiedział mój głos. „Nie miałam zamiaru go całować!” – rzuciłam oburzona.
- Patricia, po wykładzie mamy okienko i myślałem, że może poszłabyś ze mną  na kawę? – zapytał z uśmiechem.
- Czemu nie – odparłam z uśmiechem. Rozmawialibyśmy jeszcze chwilę, gdyby do sali nie weszła nasza wykładowczyni.
- Dzień dobry – powiedziała i zaczęła opowiadać o historii książki, starożytnych cywilizacjach, językach, w których były pisane pierwsze książki… Było tego dużo, ale i tak udało mi się zrobić porządne notatki.
Po skończonej lekcji wyszłam razem z Alex’ em z uczelni. Skierowaliśmy się do kawiarni niedaleko. Zajęliśmy stolik. Chwilę potem podeszła do nas kelnerka.
- Co dla państwa? – zapytała wyciągając notes i długopis.
- Dla mnie będzie kawa amerykańska czarna, a dla mojej koleżanki…
- Latte – dokończyłam za niego.
- Coś jeszcze?
- Jeszcze dwa razy sernik – powiedział i kelnerka odeszła. – Patricia, dlaczego akurat księgoznawstwo?
- Wiesz, jestem zapaloną czytelniczką i chciałam połączyć moją przyszłość z książkami – odpowiedziałam z uśmiechem. – A ty?
- Cóż, mój ojciec ma bardzo dużą bibliotekę, ale sam nie wie co w niej jest, więc postanowiłem sprawić mu prezent i posprzątać w niej – powiedział z nieśmiałym uśmiechem.
- Ciekawy pomysł – powiedziałam. – Chciałabym zobaczyć kiedyś taką bibliotekę.
- Mógłbym cię do niej zabrać, jeśli chcesz? – zapytał, a ja wiedziałam, że będę tego żałować, ale jak to mówią „raz kozie śmierć”.
- Naprawdę? – zapytałam z błyskiem w oku.
- Co powiesz na weekend? – zapytał z szerokim uśmiechem.
- Świetnie, to sobota? – zapytałam, a on potaknął.
- Powiesz mi gdzie mieszkasz, żebym mógł po ciebie przyjechać? – zapytał, a ja podałam mu mój adres. Ustaliliśmy jeszcze godzinę.
Siedzieliśmy tak w kawiarni, popijając i jedząc, kiedy zobaczyliśmy, że za pięć minut zaczynają się następne wykłady. Alex szybko zapłacił i pobiegliśmy na uczelnię.
Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Akurat za nami szedł wykładowca. Pobiegliśmy zając miejsca na środku trybun. Usiedliśmy i zaczęliśmy chichotać.
Reszta nauki minęła mi w miłej atmosferze. Spędziłam z Alex’ em prawie cały dzień. Odprowadził mnie jeszcze do domu i pojechał do siebie. Weszłam do mieszkania i poczułam coś dziwnego. Weszłam do salonu i uderzył mnie dziwny zapach. Jakby męskie perfumy. Śmierdziało w całym mieszkaniu. Wiedziałam już, że ktoś tu był. Z salonu przeszłam do kuchni, ale i tak nie było nic ruszone. Weszłam w końcu do sypialni i myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Po całym pokoju były porozrzucane moje ubrania i rzeczy. Moje łóżko, jak było pościelone rano, teraz powywracane.
- Trzymajcie mnie – warknęłam i poszłam sprawdzić, czy włamywacz nie znalazł moich sztyletów. Na szczęście były na swoim miejscu. Odetchnęłam z ulgą i zabrałam się za sprzątanie tego bałaganu. W między czasie obrzucałam wyzwiskami osobę, która to zrobiła. W końcu jednak udało mi się posprzątać. Z tego co zauważyłam, włamywacz niczego nie zabrał. Położyłam się na łóżku i chciałam ciszy, ale nie była mi dana. Leżąc tak, cały czas słyszałam ciche pikanie. Nie wytrzymałam i zaczęłam szukać źródła nieznośnego dźwięku. Znalazłam je chwile potem. Okazała się nim być mała kamera przyczepiona na lampce nocnej. Niewykrywalna dla normalnego człowieka, ale ja nigdy nie byłam normalna. Popatrzyłam się w urządzenie i z najsłodszym uśmiechem powiedziałam:
- Jak się spotkamy, to inaczej porozmawiamy – powiedziałam i zgniotłam w ręce kamerę. Pozostałości wyrzuciłam do kosza i zrobiłam sobie jakąś kanapkę. Zjadłszy, poszłam wziąć kąpiel i położyłam się spać.

Przez następne dni chodziłam do szkoły, rozmawiałam z Alex’ em, Clary, Lucasem i Billem. Dni mijały szybko i spokojnie. W końcu nadeszła sobota, czyli dzień zwiedzania biblioteki ojca Alex’ a. Umówiliśmy się, że piks przyjedzie po mnie o jedenastej i razem pojedziemy na obiad, a potem do jego domu.
Nie chciało mi się jakoś specjalnie stroić, więc ubrałam czarne jeansy, biały podkoszulek i czarny sweter. Na nogi trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a oczy podkreśliłam tylko kredką i tuszem. Wyglądałam nawet dobrze. Spakowałam swoją torebkę i wyszłam z sypialni. Akurat w tym momencie zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Alex’ a ubranego w ciemne jeansy i szarą koszulę z podwiniętymi rękawami. Na ramionach miał czarny płaszcz i szary szalik wokół szyi.
- Cześć, wejdź, zaraz będę gotowa – powiedziałam i wpuściłam go do środka.
- Spokojnie, nigdzie się nam nie spieszy – powiedział z uśmiechem i oparł się o ścianę naprzeciwko lustra. Zawiązałam buty, ubrałam swój czerwony szal i czarny jesienny płaszczyk. Wzięłam torebkę i odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Możemy już jechać – powiedziałam, a Alex otworzył mi drzwi i przepuścił mnie przodem. Zamknęłam mieszkanie na klucz i skierowałam się z nim w stronę drzwi.
Przed kamienicą stało czerwone audi. Otworzył dla mnie drzwi po stronie pasażera. Wsiadłam, a on po chwili siedział obok mnie.
- To gdzie jedziemy? – zapytałam, zwracając się do Alex’ a.
- Postanowiłem, że zabiorę cię od razu do mnie do domu i tam zjemy obiad – odpowiedział z uśmieszkiem.
- Ok, a co będziemy jeść? Jakaś chińszczyzna, a może coś bardziej wykwintnego? – zapytałam uśmiechając się do niego szeroko.
- Postanowiłem sam coś ugotować – odpowiedział, a ja udałam przerażenie.
- Mam się bać? – zapytałam.
- To zależy, czy boisz się kurczaka i groźnych ziemniaków – odpowiedział, a ja nie mogłam już dłużej wytrzymać, więc wybuchnęłam śmiechem. – Już dojeżdżamy.
Zdziwiłam się trochę, że tak szybko dojechaliśmy. Alex zatrzymał się przed dużym białym domem z ogrodem. O tej porze roku dom wyglądał ślicznie. Pomarańczowe, czerwone, żółte i brązowe liście kontrastowały z bielą budynku. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się w stronę głównych drzwi. Otworzył je i puścił mnie przodem. Staliśmy w holu. Zdjęłam buty, płaszcz i szalik. Torebkę wzięłam ze sobą i poszłam głębiej w dom za Alex’ em. Dotarliśmy do jadalni. Na stole była już ułożona zastawa.
- Skąd wiedziałeś, że się zgodzę na twoją propozycję? – zapytałam, siadając na jednym z krzeseł.
- Nie wiedziałem – powiedział z uśmiechem. – Zaraz wracam.
Siedząc tak miałam okazję rozglądnąć się po pokoju. Na jego środku stał długi stół na przynajmniej jedenaście osób. Ściany były pomalowane na przyjazny zielony kolor. Na jednej ze ścian wisiał obraz całej rodziny. Był tak Alex, jakaś młoda dziewczyna i para dorosłych w średnim wieku. Oglądanie pomieszczenia przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Alex’ a, niosącego w rękach naczynie żaroodporne.
- Uwaga, uwaga! W lewym narożniku śliczna Patricia zmierzy się z stojącym w prawym narożniku kurczakiem w sosie słodko-kwaśnym i ziemniakami – powiedział, a ja zaczęłam się śmiać. Podszedł do stołu i położył naczynie na środku. Podałam mu swój talerz, na który nałożył mi potrawę. Nałożył później sobie i usiadł.
- Smacznego – powiedział i zaczęliśmy posiłek. Kurczak był miękki i soczysty, a ziemniaki idealne. Jak na faceta dobrze gotuje. W jednej chwili przypomniałam sobie, jak Rasto gotował. Odłożyłam widelec i wzięłam do ręki kieliszek z czerwonym winem. Nie chciałam psuć spotkania, więc starałam się ukryć moje myśli, ale niestety nie wyszło.
- Patricia, co się stało? – zapytał z troską w głosie Alex.
- Nic takiego, po prostu sobie coś przypomniałam – odpowiedziałam ze smutnym uśmiechem. – Pyszne jedzenie.
- Dziękuję – powiedział. – Chodźmy już do biblioteki.
Wstaliśmy od stołu i pomogłam mu posprzątać po obiedzie. Zabrałam ze sobą swój kieliszek z winem, a chłopak wziął swój i butelkę trunku. Szłam za nim po schodach na piętro. Na końcu korytarza po lewej stronie znajdowały się duże drewniane dwuskrzydłowe drzwi. Zatrzymaliśmy się przed nimi.
- Gotowa? – zapytał Alex, a ja przytaknęłam. Otworzył drzwi i to co zobaczyłam doprowadziło do tego, że zaniemówiłam.

Hej, Hej!
Macie już ferie, czy jeszcze nie? Ja dzisiaj zaczęłam! Nareszcie! 
Co sądzicie o rozdziale? Jak na razie będzie trochę spokojnych rozdziałów, ale spokojnie akcja dopiero przed Wami!
Zachęcam do komentowania! 

niedziela, 10 stycznia 2016

LBA #5

To już piąta nominacja do LBA.... Wielkie dzięki Lexi D. za nominację! Macie jej blogusia :KLIK!.
Dobra, zaczynajmy przedstawienie!

1. Masz drugie imię? (a jak tak to jakie?)
Na drugie imię mam.... Joanna. 

2. Jak układasz książki na półce?
Układam alfabetycznie nazwiskami autorów.

3. Wolisz sudoku czy krzyżówki?
 Chyba bardziej krzyżówki, ale sudoku nie jest złe :)


4. Ile centymetrów mają Twoje włosy?
A jak odpowiem, że sięgają mi do połowy pleców, to będzie dobrze? 


5. Nosisz kolczyki?
Kiedyś nosiłam, ale teraz nie pozwalają mi na to wuefista i moje kochane uszy....


6. W jakim sklepie ostatnio byłaś?
To chyba był Empik albo Kari.


7. Masz jakieś fandomowe rzeczy?
Tak, mam koszulkę z "Hogrwarts Express" i z "Gwiezdnych Wojen"

8. Jaką wodę wolisz? Żywca zdrój, nałęczowiankę, kroplę beskidu a może jeszcze coś innego?

Może to się wydawać dziwne, ale ja nie lubię pić wody... Tak jakoś wyszło, że do przeżycia starczą mi dwa-trzy łyki...
 
9. Robisz jakieś rzeczy własnoręcznie? (np. bombki, bransoletki, poduszki...)
Kiedyś miałam fazę na robienie bransoletek z plastikowych rurek.

10. Jakich perfum używasz?
Zazwyczaj jest to dezodorant z FA. :P

 
11. Co myślisz o moim blogu?
Jest świetny! Uwielbiam przygody  Oli i jej przyjaciół! I pytanie, kiedy następny rozdział?

Nominuję:
Demons
Bloody Marry
Hybryda

Moje pytania:
1. Masz zwierzątko? (Jeśli tak, to jakie?)
2. Skąd czerpiesz inspiracje do pisania?
3. Ulubiony kolor i dlaczego?
4. Ulubiony cytat.
5. Co jest twoim dziwnym nawykiem?
6. Co sądzisz o piecingu i tatuażach?
7. Jakieś inne hobby, niż pisanie?
8. Kawa, herbata, czy coś innego?
9. Kiedy masz urodzinki?
10. Grasz na jakimś instrumencie? (Jeśli tak, to jakim?)
11. Co sądzisz o moim blogu?