wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział II



Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Semestr zaliczyłam, więc mogę wyjeżdżać wraz z mamą do dziadków.

- Skarbie spakowana? – zapytała mama.

- Już prawie! – odkrzyknęłam jej próbując zamknąć  walizkę. Po kilku minutach udało mi się zejść na dół i wpakować walizkę do bagażnika samochodu. Mama zamykała dom, a ja tymczasem zaczęłam czytać jedną z książek, które zabrałam ze sobą.

- To co, gotowa?- zapytała mama z uśmiechem wsiadając do auta.

- Tak – odpowiedziałam pod nosem nie odrywając się od książki.



Po pięciu godzinach jazdy dotarłyśmy wreszcie do domu babci i dziadka. Stanęłyśmy na podjeździe za citroenem . W drzwiach powitała nas ciocia Jane, jak zwykle uśmiechnięta.

- Cześć, siostrzyczko!- Powitała z uśmiechem mamę. –Wchodźcie.

Przywitałam się  z dziadkami. Nie wytrzymałam dłużej i zapytałam:

- Gdzie jest Clary?

- Powinna być u siebie w pokoju – odpowiedziała z uśmiechem ciocia. Słysząc to czym prędzej wzięłam swoją torbę podręczną i pobiegłam schodami na górę. Stanęłam przed drzwiami jej pokoju i zapukałam naszym tajnym szyfrem. Gdy tylko usłyszałam proszę, otworzyłam drzwi .

- Hej, Clar – przywitałam ją. Byłyśmy w tym samym wieku, tylko ja młodsza o cztery miesiące. Słysząc mój głos podniosła się z łóżka i rzuciła mi się na szyję.

- Trish! – zawołała, a ja odwzajemniłam uścisk.

- Stęskniłaś się ?- zapytałam ją.

- Bardzo, nawet nie wiesz jak – odpowiedziała z uśmiechem siadając na łóżku. – A ty?

- Nie za bardzo – powiedziałam obojętnie. Lubię się z nią droczyć.

- Obrażam się- powiedziała i odwróciła się do mnie plecami.

- Tak chcesz pogrywać? – zapytałam i potem wskoczyłam do niej na łóżko i zaczęłam ją łaskotać.

- Przestań, przestań! – krzyczała. Potem obie wybuchłyśmy straszliwym śmiechem.

- Muszę ci się do czegoś przyznać – zaczęłam nieśmiało. – A mianowicie straciłam dziewictwo…

- Kiedy ? – zapytała zszokowana Clary. – Z kim?

- W połowie zeszłej klasy z obecnym chłopakiem największej zołzy w szkole – odpowiedziałam. – Jak ja mogłam być, aż taka głupia?

- Wcale nie jesteś głupia. To on jest głupi, że cię zostawił – powiedziała pocieszająco. – A mama wie?

- Nie i lepiej, żeby nie wiedziała – powiedziałam. – Idę się umyć, a potem opowiem ci o nowej książce.

- Proszę, nie. – westchnęła Clary. Rozmawiałyśmy jeszcze dobre cztery godziny, zanim poszłyśmy spać.




Przerwa świąteczna minęła mi szybko i wesoło. Razem z Clary cały czas gadałyśmy i chodziłyśmy na zakupy. Kupiłam nowe trampki na wiosnę oraz sprane czarne jeansy. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i musiałam wracać do szkoły. Jak zwykle nie obeszło się bez wyzwisk. 
 ---------------------------------------------------------------------------------
Jeśli to przeczytałeś/przeczytałaś zostaw komentarz. :D

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział I



-Ej, wywłoko! To nasze miejsca!- zawołała jedna z tych odpindrzonych laluń i najpopularniejsza dziewczyna w szkole Meredith. Jak zawsze towarzyszyła jej „świta” w osobach Jessie i Sofie. Udawałam, że ich nie słyszę i siedziałam dalej.

- Mówię coś do Ciebie, szmato! – zaczęła się wydzierać na cały autobus. Boże! Jak ja jej nie znoszę. Ignorowałam ją dalej… Nagle poczułam ból wyciąganej na chama słuchawki. Lekko wściekła odwróciłam się w jej stronę.

- No, nareszcie! – powiedziała zniecierpliwiona. – To nasze miejsca!

- Spadaj, Meredith – powiedziałam odbierając jej słuchawkę i odwracając się od niej.

- Nie słyszałaś co powiedziałam! – zapytała swoim typowym aroganckim tonem.

- Słyszałam i nie, nie odstąpię ci tego cholernego miejsca – warknęłam zirytowana i wściekła. Meredith i jej koleżaneczki poszły w stronę tyłu i niestety usłyszałam jak mówią do jednego z chłopaków:

- Wiesz, Eric powiedział mi kiedyś, że Cooper okropnie całuje! – Słysząc to cały tył wybuchnął śmiechem. Ręka tak mnie świerzbiła, żeby jej przywalić, ale pohamowałam się. Jeszcze jeden incydent w busie i mogą zabronić mi nim jeździć. 

***



Od razu gdy wysiadłam z autobusu popędziłam do mojej szafki. Pierwszy miałam język angielski z panią Clark. Uwielbiam przedmioty humanistyczne, dlatego jestem lepsza od reszty klasy. Dzień minął dość szybko. Słońce świeciło, więc postanowiłam przejść się na piechotę do domu. Włożyłam słuchawki i napisałam mamie, że będę później. Nie miałam, aż tak daleko, bo tylko cztery kilometry. Zbliżała się osiemnasta, gdy wchodziłam do domu. Automatycznie udałam się do kuchni, gdy poczułam się jakoś dziwne. W holu było już ciemno, tak jak w całym domu. Widziałam wszystko dokładnie. Było nadzwyczaj cicho, mama zazwyczaj krzątała się o tej porze po kuchni i robiła kolację. Weszłam do kuchni i zapaliłam światło… Nic na mnie nie wyskoczyło. Mam zbyt bujną wyobraźnię. Na blacie leżała karteczka z informacją:


„Kochanie, jestem w pracy. Mam pilne wezwanie.

Obiad masz w lodówce.

                                                                               Kocham, Mama”



Przeszło mi już to dziwne uczucie, więc postanowiłam odgrzać sobie obiad. Po jedzeniu powlekłam się na górę do mojej łazienki i wzięłam szybki prysznic. Po wykonaniu wieczornej toalety i odrobieniu lekcji, zamknęłam dom, wsunęłam się pod kołdrę i zapadłam w błogi sen. 

-----------------------------------------------------------------------------------
 Jeśli to przeczytałeś/przeczytałaś zostaw komentarz i motywuj mnie do dalszej pracy. Przepraszam, za błędy :D

wtorek, 21 kwietnia 2015

Prolog

PROLOG


Nazywam się Patricia Cooper, ale wolę jak na mnie mówią Trish. Mam siedemnaście lat (prawie) i właśnie zaczynam kolejny rok męki w tej szkole. Dlaczego męki? Ponieważ mój ex w połowie ostatniej klasy przespał się ze mną i powiedział o tym swoim kumplom. Taka informacja rozniosła się po całej szkole i miałam kompletnie przekichane. Byłam wyzywana od wywłok itp. Możecie się śmiać, ale już pod koniec roku miałam myśli samobójcze. Mieszkam sama z mamą. Ojciec zostawił mamę, kiedy ta dowiedziała się, że jest w ciąży. Moją najbliższą rodziną są dziadkowie, ciocia Jane i kuzynka Clary. Mam długie ciemne włosy, szaro-niebiskie oczy, ok. metr siedemdziesiąt wzrostu. Zwykła dziewczyna z przedmieścia. Niestety to co najbardziej widoczne odziedziczyłam po ojcu, a mianowicie oczy.

***

Było wrześniowe rano, pogoda zapowiadała się nie najgorzej. Gdy tylko przyjechał mój autobus, usiadłam nie daleko wyjścia i włożyłam słuchawki. Akurat leciała jedna z piosenek zespołu One Ok Rock, gdy…

-----------------------------------------------------------------------------------
Jeśli to przeczytałeś/przeczytałaś zostaw komentarz i motywuj mnie do dalszej pracy. Przepraszam, za błędy :D