wtorek, 15 marca 2016

Rozdział VII



Wesele trwało prawie do szóstej rano. Wszyscy świetnie się bawili. Pomimo dużej ilości alkoholu jaki wypiłam w czasie imprezy byłam najbardziej trzeźwą osobą w towarzystwie. Jako pierwsza opuściłam lokal, ponieważ musiałam pozałatwiać dzisiaj sprawy związane z wyjazdem do Jackson. Zaparkowałam samochód i weszłam do mieszkania. Skierowałam się prosto do sypialni i zabrałam z niej świeżą bieliznę i jakieś ubrania. Wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda była błogosławieństwem po całej nocy spędzonej na tańcach, zabawie i śmiechu. Umyta skierowałam się do kuchni, by tam zrobić sobie kawę. Usiadłam w salonie i zaczęłam powoli planować swój dzień. Musiałam udać się do biblioteki i na uczelnię. Zabrałam telefon, portfel, kluczyki i wyszłam z domu.
Najpierw pojechałam do biblioteki, ponieważ musiałam wysłać zleceniodawcy zdjęcie trupa mojego celu z przed dwóch dni. Okazało się, że dziś otwierają wcześniej, więc szybko skierowałam się do komputera najbardziej oddalonego od wyjścia. Usiadłam, włączyłam i zalogowałam się na swoje drugie konto. Zgrałam zdjęcie z telefonu i wysłałam na podany adres. Usunęłam historię, zdjęcie z komputera i wyłączyłam urządzenie. Niespiesznie wyszłam z biblioteki i skierowałam się na uniwersytet.
Umówiłam się z Quinnem, że będę za tydzień, ale zapomniałam, że za dwa tygodnie mamy pierwsze egzaminy. Musiałam teraz pozałatwiać, czy mogłabym napisać je tydzień wcześniej. Na razie udało mi się przełożyć trzy egzaminy, ale teraz został jeszcze pan White. Nie miałam dzisiaj z nim  wykładów, więc na jednej z przerw weszłam do jego sali. Uzupełniał właśnie jakieś dokumenty.
- Dzień dobry, czy mogę panu zająć chwilę? – zapytałam uprzejmie.
- Witaj Patricia, co cię sprowadza? – powiedział i odłożył na bok wcześniej wykonywaną czynność.
- Profesorze, jest taka sprawa… Bo za dwa tygodnie są egzaminy i chciałabym się dowiedzieć, czy byłaby szansa, abym napisała go tydzień wcześniej? – zadałam pytanie z cichą nadzieją, że się zgodzi.
- Mogę wiedzieć, z jakiego powodu, chciałbyś napisać go wcześniej? – wiedziałam, że on jedyny zada to pytanie.
- W przyszłą niedzielę muszę pilnie wyjechać, niestety nie wiem, na jak długo i nie jestem pewna, czy zdążyłabym wrócić na egzamin – odpowiedziałam ogólnikowo. Nastała cisza. Pan White nad czymś się zastanawiał, ale w końcu się odezwał.
- Dobrze, możesz napisać go w piątek – odpowiedział.
- Ale…? – czułam to niedokończone zdanie.
- Ale musisz napisać go na minimum osiemdziesiąt procent – powiedział mężczyzna z lekkim uśmiechem.
- Postaram się i bardzo dziękuję – powiedziałam z uśmiechem. – Do widzenia.
Chciał mnie jeszcze zatrzymać, ale zabrzmiał gong obwieszczający, że zaczynają się wykłady. Wyszłam z auli i skierowałam się w stronę swojego samochodu.
Dochodziła już dwunasta, więc postanowiłam iść na wczesny obiad. Podjechałam pod knajpę, gdzie ostatnio pomogłam pewnemu mężczyźnie. Weszłam i na dzień dobry uderzył mnie przyjemny zapach jedzenia i takiej rodzinnej atmosfery. Usiadłam przy stoliku, przy oknie. Wzięłam do ręki menu i wybrałam naleśniki z truskawkami oraz kawę. Siedząc tak i patrząc w okno, zauważyłam, że obok mnie przechodził Thomas. Postukałam w szybę, a ten odwrócił się w stronę dźwięku. Zachęciłam go ruchem ręki, żeby wszedł do baru. Po chwili szedł już w moją stronę.
- Cześć, wyspany? – zapytałam, gdy już zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- No właśnie nie, byłem właśnie w trakcie szukania Starbucks’ a, ale zawołałaś mnie no i… - powiedział mój kuzyn zrezygnowany.
- Głodny? – zapytałam i jak na zawołanie, odezwał się brzuch Toma. Zaczęłam cicho chichotać. – Uznam to za tak.
Kiedy kelnerka przyniosła moje danie, poprosiłam o  jeszcze raz to samo. Upiłam łyk kawy i od razu było mi lepiej.
- To jak po weselu? – zagadnęłam po chwili.
- Jak wstałem godzinę temu, to zażyłem z trzy tabletki przeciwbólowe, takiego miałem kaca – odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie nie spałam ani trochę, załatwiłam przeniesienie egzaminów na ten piątek i odwiedziłam bibliotekę – powiedziałam, a chwilę potem kelnerka podała jedzenie mojemu kuzynowi. Zjedliśmy w ciszy, ale przy kawie zaczęliśmy rozmawiać.
- Do kiedy zostajecie? – zapytałam chłopaka.
- Prawdopodobnie już za dwa dni, bo tata ma urlop do czwartku, a chciałby jeszcze trochę posiedzieć w domu, tak samo mama, a ja na studia muszę iść już w piątek – odpowiedział smutno. – Szkoda, że nie możemy zostać dłużej…
- Zawsze możesz przyjechać, jak masz ochotę – powiedziałam na pocieszenie.
- Podejrzewam, że przyjadę na następną grubszą przerwę na uczelni – powiedział po chwili namysłu Thomas.
- Tylko się zapowiedz, bo ja za tydzień jadę na nie wiem ile do Jackson, Clary z Lucasem jadą na miesiąc miodowy, a mama jedzie do Iraku – poinformowałam kuzyna.
- Masz to jak w banku – rzucił z uśmiechem. – A jakbym przyjechał do Jackson, to miałabyś gdzie mnie ulokować?
- Umieściłabym cię w różowym pokoju Clary – powiedziałam i po chwili zostałam szturchnięta nogą pod stołem. – No co?
- Czasami masz naprawdę głupie pomysły – stwierdził Tom. – I głównie to w tobie kocham.
- Jak miło, a tak w ogóle, gdzie masz rodziców? – zapytałam, przypominając sobie, że straciłam ich z oczu w połowie wesela.
- Myli się wcześnie i tak samo wcześnie wyszli z domu, zostawiając mi kartkę, że idą zwiedzać Nowy Orlean – odpowiedział z westchnieniem.
- Czyli wujek poszedł z ciocią na zakupy – podsumowałam i oboje wybuchneliśmy. Powszechnie było wiadomo, że wujostwo kocha chodzić po sklepach i robić zakupy.
- Pewnie mogę się ich spodziewać dopiero wieczorem – stwierdził Thomas. – I jeszcze zabrali samochód!
- Nie rozpaczaj, możemy się dzisiaj wybrać do klubu wieczorem, żeby się trochę rozerwać – zaproponowałam, a w oczach mojego kuzyna pojawiły się wesołe iskierki.
- A ty przypadkiem nie masz jutro wykładów? – zapytał, a jego zachwyt lekko przygasł.
- Mam, ale zaczynają się dopiero koło dwunastej – odpowiedziałam z uśmiechem. – To co? Jedziemy najpierw do hotelu, żeby wybrać ci jakieś ubrania, a potem do mnie?
- Dobra, to się zbierajmy! Ponieważ masz samochód, pozwolę sobie zapłacić za obiad – rzucił Tom i zniknął przy kasie, zanim zdążyłam zaprotestować. Pokręciłam tylko głową z rezygnacją i skierowałam się do porsche. Chwilę potem doszedł do mnie kuzyn. Usiedliśmy i pojechaliśmy do hotelu.
Weszliśmy do wynajętego przez wujostwo pokoju. Cały w odcieniach beżu i czerni. Nie wyglądał najgorzej, ale nie był też najlepszy.
- Dobra, pokaż co przywiozłeś ze sobą – poleciłam i chwilę potem na stoliku w salonie wylądowała średniej wielkości walizka. Zaczęłam przeglądać ubrania Thomasa i stwierdziłam, że nie miał nic ciekawego, oprócz czarnych jeansów. Westchnęłam.
- Bierz te spodnie do jakieś torby – poleciłam. – Rudzielcu, jedziemy na zakupy!
- Chyba sobie, kurna żartujesz?! – powiedział chłopak. Jego rodzice, kiedy był jeszcze mniejszy zabierali go ze sobą na zakupy i tak oto już od małego Tom nie nienawidził zakupów.
- Spokojnie, tylko po jakąś koszulę i jedziemy prosto do mnie – uspokoiłam go trochę.
- Obiecujesz? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Ufff.. To dobrze.
- To bierzesz coś jeszcze? – zapytałam, kierując się w stronę drzwi.
- Nie – rzucił i zamknął za nami drzwi pokoju hotelowego.
Podjechaliśmy pod jeden ze sklepów. Weszliśmy i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to śliczny, czerwony, krótki top z napisem „Boo!”. Musiałam go przymierzyć. Podeszłam do stojaka.
- Tom, proszę – powiedziałam, robiąc maślane oczka do kuzyna.
- No dobra, ale tylko ten jeden raz – powiedział z westchnieniem. Uściskałam go i poszłam do szatni. Czułam, że chłopak idzie za mną.
Ubrałam ją i leżała na mnie genialnie. Wyszłam z przymierzalni i pokazałam się Thomasowi.
- I co sądzisz? – zapytałam, a jego na chwilę zamurowało.
- Wyglądasz bosko, mała – powiedział w końcu z półuśmieszkiem.
- To biorę i idziemy szukać tobie jakieś koszuli – powiedziałam i zniknęłam za zasłoną.
Skierowaliśmy się w stronę działu dla mężczyzn. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to była łososiowa koszula z krótkim rękawem. Pobiegłam tam szybko i z chytrym uśmiechem pokazałam ją mojemu kuzynowi.
- Tom, co sądzisz? – zapytałam, a jego mina starczyła, żebym zaczęła się głośno śmiać. Odłożyłam ją i poszłam szukać czegoś ciemniejszego. W końcu znalazłam jakąś granatową koszulę z długim rękawem. Wybraliśmy rozmiar i doszliśmy do wniosku, że jak pójdzie w zapiętej koszuli, będzie wyglądał sztywno. Wybraliśmy jeszcze czarną koszulkę i zapłaciliśmy za wszystko. W dobrych humorach skierowaliśmy się do mojego mieszkania.

- Um… Trish? – zapytał po chwili mój kuzyn, gdy wszedł do salonu.
- Tak? – zapytałam i poszłam w jego ślady. To co zobaczyłam nieźle mnie rozwścieczyło.
Cały mój salon był rozwalony, wszędzie walały się moje książki, szkło, papiery, zdjęcia. Wyczuwałam jeden zapach… wilkołaki.
- Cholera znowu – mruknęłam i dopiero po chwili zrozumiałam, że powiedziałam to zbyt głośno.
- Jak to znowu? – zapytał zdziwiony Tom, a ja wiedziałam, że jego ciekawość nie zna granic.
- Może najpierw posprzątamy, a potem ci wszystko opowiem, ok? – zapytałam, a on potaknął i zabraliśmy się za ogarnianie tego bajzlu. Oboje milczeliśmy, ja zaczęłam od ułożenia książek na półce, a mój kuzyn od ułożenia mebli. Potem zaczęłam zbierać zbite ramki ze zdjęciami, a Tom papiery. Poszłam do kuchni po miotłę, szufelkę i ścierkę. Tą ostatnią dałam chłopakowi, a sama zaczęłam zamiatać. Po kilkunastu minutach skończyliśmy, a ja opadałam na kanapę z westchnieniem.
- Teraz gadaj – polecił mi kuzyn, siadając na stoliku naprzeciwko mnie. Wzięłam głęboki oddech.
- Nie wiem, czy wiesz, ale nasza rodzina nie jest do końca normalna, no bo babcia była…
- Dhampirem? Wiem o tym, także o tym, że mój tata i twoja mama też nimi są, a mama Clary już nie – powiedział, przerywając moją wypowiedź. Kompletnie mnie zaskoczył.
- Od kiedy wiesz? – zapytałam dalej zszokowana.
- Jak miałem dziesięć lat, to pytałem tatę, jakim cudem jest taki silny, a on na początku nie chciał odpowiadać, ale potem, gdy pytałem bez przerwy, w końcu mi odpowiedział – wytłumaczył chłopak.
- Wiedziałeś, ale mi nie powiedziałeś? – zapytałam.
- No tak, ale kazali mi nic tobie, ani Clary nie mówić… - chciał się wytłumaczyć.
- Zdrajco! Mieliśmy sobie wszystko mówić! – rzuciłam z wyrzutem.
- Właśnie, dlatego gadaj, co się tu stało? – polecił, a ja dopiero po chwili zrozumiałam, że sama się wkopałam.
- Jestem taka sama jak moja mama plus geny nieznanej istoty, jaką był mój ojciec i geniusz, powiedział, że jego dzieci będą się mścić… I tak oto jestem poszukiwana przez wilkołaki, wampiry i elfy – wytłumaczyłam pomijając niektóre zdarzenia.
- Pieprzysz? – wypalił zszokowany Tom.
- Mówię prawdę, pokój zdemolowały wilkołaki, bo wiedzą, co zrobiłam w Jackson – powiedziałam poważnie.
- A co takiego zrobiłaś? – dopytywał się chłopak.
- No… Zabiłam kilka wampirów, uratowałam rodzinę przyjaciela z rąk jakieś szychy-wilkołaka… Trochę tego było – odpowiedziałam obojętnie, na co mój kuzyn zrobił wielkie oczy.
- Serio zabiłaś wampiry?
- No, jak zabili mi chłopaka, babcię, dziadka i ciocię, to co miałam ich puścić wolno z dobrym słowem? – zapytałam sarkastycznie, ale bolało mnie w piersi na samo wspomnienie.
- Czyli należało im  się – skwitował mój kuzyn.
- A ty masz geny wampira? – zapytałam zaciekawiona.
- Mam ich trochę – odpowiedział z uśmieszkiem.
- Dobra, koniec tego, idę się ubrać do klubu i ty zrób to samo – poleciłam i zniknęłam w swojej sypialni. Otworzyłam szafę i stałam przed nią chwilę. W końcu ubrałam czarną spódnicę, nowo kupioną koszulkę i cielesne rajstopy. Włosy zostawiłam rozpuszczone, nałożyłam ciemny cień do powiek, tusz do rzęs i poprawiłam oczy kredką. Usta pomalowałam szminką w odcieniu koszulki. Na nogi ubrałam swoje kochane czarne trampki. Gotowa, wyszłam z sypialni. Naprzeciwko drzwi opierał się Thomas, który w wcześniej przygotowanym stroju wyglądał zabójczo. Włosy, jak zawsze w nieładzie, ale to dodawało mu takiej dzikości i drapieżności. Wytrzeszczył oczy, gdy mnie zobaczył.
- Dlaczego, tak ładne dziewczyny muszą być akurat moimi kuzynkami? Pytam się, dlaczego?! – wzniósł oczy ku górze, z tym zawołaniem. Zaczęłam cicho chichotać.
- To co, gotowy? – zapytałam, a jak przytaknął to wyszliśmy z domu.

Cześć i czołem!
Jak tam życie? Przepraszam, że rozdział nie dodany wcześniej, ale miałam zawalony tydzień... 
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
Co sądzicie? Jakieś zaskoczenie? I następny rozdział będzie bardziej rozrywkowy i żywszy niż ten...

Pozdrowionka, Rebel P. 

poniedziałek, 14 marca 2016

Girl Book Tag

Dziękuję za nominację Lexi D. . Mój pierwszy Tag, oprócz LBA... Miło ;) Nie przedłużam już...

1. Troskliwa - postać, której nie można nie pokochać.
Cóż... W moim przypadku jest to zwierzę, ale jednak postać z książki pt. "Klątwa Opali" autorstwa Tamory Pierce - Drapek, najlepszy przyjaciel główniej bohaterki. Kto czytał, ten wie dlaczego :)

2. Kumpela - postać, z którą mogłabyś/mógłbyś się przyjaźnić.
Z Violet z "Mroczna bohaterka. Kolacja z wampirem" autorstwa Abigail Gibbs. Uwielbiam jej poczucie humoru i że nie jest zbyt łatwowierna. 

3. Kokietka - osoba pojawiająca się w najmniej odpowiednim momencie.
Tym razem będzie to mężczyzna - Reyes Alexander Farrow - syn Szatana z serii książek o Charley Davidson. Pojawiał się w najmniej oczekiwanych chwilach... 

4. Rozpustna - postać myśląca tylko o sobie.
Oczywiście Mimi Force - jedna z postaci z serii "Błękitnokrwiści" Melissy de la Cruz. Ale ona mnie denerwowała przez cały czas... Normalnie byś taką na miejscu zabił!

5. Poprawna - postać, która musi mieć wszystko zaplanowane i przygotowane na każdą okazję.
Zdaje mi się, że najbardziej pasuje mi tutaj Eric z serii "Czysta Krew" Charlaine Harris. Jak coś się nie idzie po jego myśli, to wścieka się i złości...

6. Zachwycona - postać zgadzająca się na wszystko, rzadko  mająca swoje zdanie.
Tutaj chyba Mal z "Wyspy Potępionych"... Jakoś nie paliła się, żeby przeciwstawić się złej matce...

7. Lwica - postać, która zawsze ma wysokie wymagania i trudno ją czymkolwiek zadowolić.
Celaena - główna bohaterka "Szklanego Tronu" Sarah J. Maas. Zawsze wielkie oczekiwania, wybredna i markotna... 

8. Agresywna - postać kick ass.
Główna bohaterka serii "Nocna Łowczyni" -Catherine Crawfield. Zawsze chciała komuś dokopać... 

9. Zmienna - postać, która często zmienia uczucia.
Główna bohaterka "Pamiętnika Narkomanki" Barbary Rosiek. Na kartkach książki była w stanie zmienić nastrój w jednej chwili...

10. Zraniona - postać po przejściach.
Tytułowa "Anna we krwi"... Wydaje mi się, że dziewczyna przeżyła wiele przykrości i dopiero na króRtko odkryła co to znaczy kochać...

Jeszcze raz wielkie dzięki za nominacje! Mam nadzieję, że za niedługo będę mogła poczytać wasze typy... 

Nominuję:
Jane Wolf
Klaudia Rosel Ahne Vendela Siv Clary Nori
Sadriana
Madzia L. 

P. S. 
Wybaczcie, że nie ma jeszcze rozdziału, ale miałam zabiegany tydzień... Postaram się dodać go w najbliższych dniach. :) 

Pozdrawiam, Rebel P. 

sobota, 5 marca 2016

Rozdział VI



Obudził mnie dzwonek mojej komórki. Wyszukałam go ręką i odebrałam.
- Halo? – zapytałam zaspanym głosem.
- Trish, gdzie ty jesteś?! Miałaś czekać pod salonem! – powiedziała moja kuzynka zdenerwowana. Ta informacja podziałała jak kubeł zimnej wody.
- Wybacz, Clary, ale… jest duża kolejka po kawę, a nie miałam kiedy zrobić sobie w domu – skłamałam jej, bo jakbym powiedziała prawdę, że zaspałam, to by mnie zabiła. – Jestem za dwadzieścia minut.
Rzuciłam i rozłączyłam się. Usłyszałam śmiech w mojej głowie. „Z czego rżysz?” – zapytałam mój głos. „Trzeba było mnie obudzić!”. „Próbowałem, ale użyłaś bardzo brzydkich słów.” – odpowiedział ze śmiechem. „Kiedyś się policzymy, zobaczysz…”.
Zabrałam szybko jakieś ubrania z szafy i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż, wysuszyłam włosy i pozbierawszy potrzebne rzeczy, pojechałam do salonu sukien ślubnych.
Weszłam do sklepu, gdzie już czekała na mnie zniecierpliwiona Clary.
- Przepraszam, ale ta kolejka była ogromna – próbowałam się jakoś usprawiedliwić.
- Dobra, idę przymierzać – rzuciła z westchnieniem i poszła się przebrać. Usiadłam na sofie i głośno odetchnęłam. Zamknęłam na chwilę oczy, by się uspokoić. Nie czułam się dobrze, gdy ją okłamywałam. Po kilku minutach z przymierzalni wyszła moja kuzynka w sukience ala księżniczki Disney’ a. Rozkloszowana, tiulowa spódnica, gorset z małymi pudrowo-różowymi cekinami i paskiem w tali, w tym samym kolorze. Wyglądała słodko i pięknie.
- I co sądzisz? – zapytała stając do mnie przodem.
- Wyglądasz w niej ślicznie. Jestem na tak! – powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Mi też się podoba – skwitowała dziewczyna. – Teraz szukamy twojej.
- Co mojej? – zapytałam zaskoczona.
- No jako moja druhna musisz jakoś wyglądać – wytłumaczyła Clary.
- Co proponujesz? – zadałam pytanie. Oczy mojej kuzynki niebezpiecznie błysnęły.
- Co powiesz na tą? – pokazała mi różową sukienkę. Prosta, do połowy ud, bez ramiączek z czarnym paskiem w pasie.
- Jest za… różowa – odpowiedziałam, oglądając sukienkę.
- Trish, ten jeden raz – powiedziała błagalne dziewczyna. Zrobiła smutną buźkę, która zawsze mnie rozczulała. Ona dobrze o tym wiedziała.
- Masz u mnie dług – powiedziałam w końcu z westchnieniem. Clary zapiszczała i mnie przytuliła.
- A teraz ją przymierz – poleciła, a ja poszłam ubrać to różowe „coś”. Nie wyglądałam najgorzej, ale mimo wszystko różowy, to nie mój kolor. Wyszłam się pokazać kuzynce.
- Wyglądasz przesłodko! – wykrzyknęła uradowana, a ja się lekko skrzywiłam.
- Zapłacę za nią, a ty poczekaj przed samochodem – powiedziałam i weszłam do przymierzalni.
- Dobra! – usłyszałam jeszcze jej odpowiedź.
Wyszłam z przebieralni i po drodze do kasy zagarnęłam jeszcze różową chusteczkę, bo miałam pewną niespodziankę dla Clary.
Odstawiłam kuzynkę pod dom i pojechałam do siebie. Clary powiedziała, że nie chce wieczoru panieńskiego, więc nie brałyśmy się za coś takiego. Siedząc na kanapie w salonie, wybrałam dawno nie używany przeze mnie numer. Musiałam załatwić jedną sprawę.

Nadszedł dzień ślubu Lucasa i Clary. Uroczystość odbywa się w barze Danny’ ego, więc praca wrzała już od wczoraj. Ja i moja mama szykowałyśmy pannę młodą w sypialni Finally i jej męża. Ubrana byłam w wybraną przez Clary sukienkę, w czarne szpilki, a włosy miałam rozpuszczone. Moja mama miała na sobie pastelowo-zieloną sukienkę i buty na niskim obcasie.
- Co jak coś się stanie? – pytała co chwila moja kuzynka. Nigdy nie widziałam jej tak zestresowanej.  – Albo, jak się nie zgodzi?
- Rany, jak kocha to się zgodzi! – powtarzałam już po raz setny tego dnia.
- Ale jak nie kocha, to co? – pytała dalej.
- Kocha i będzie kochać! – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Po chwili dostałam sms – a. Pisało w nim „Już jesteśmy, czekamy na dole.”.
- Muszę iść coś załatwić, zobaczymy się na dole – powiedziałam i nie czekając na odpowiedź, pobiegłam do drzwi. Zeszłam po schodach i już po chwili mogłam zobaczyć niewidzianą od kilku lat czuprynę wujka Dereka.
- Wujek! – krzyknęłam i przytuliłam się do niego.
- Cześć, słonko – powiedział ze śmiechem. Odsunęłam się od niego i przyglądnęłam się mu. Ciemne włosy, teraz z pasmami siwizny, broda tak samo. Od ostatniego razu trochę mu się przytyło, ale tylko odrobinkę. Miał na sobie dopasowany czarny garnitur i białą koszulę.
Przeniosłam wzrok na ciocię Dianę. Była ubrana w długą niebieską suknię. Swoje rude włosy związała w ślicznego koka.
- Cześć, ciociu – powiedziałam i przytuliłam ją.
- Witaj, gdzie masz mamę? – zapytała.
- Pomaga Clary się ubrać – odpowiedziałam. – A gdzie jest Thomas?
- Chyba jeszcze koło samochodu – odpowiedział wujek.
- Pójdę się przywitać, a wy nie pokazujcie się na razie Clary, ok? – zapytałam, a oni potaknęli z uśmiechami. Odpowiedziałam tym samym i poszłam szukać mojego kuzyna.
Tak jak powiedział wujek, znalazłam go przy samochodzie. Zobaczyłam, że wypuszcza dym z ust. Ubrany w czarny garnitur wyglądał dość przystojnie. Swoje ciemnorude włosy miał w artystycznym nieładzie.
- Może w dwójkę raźniej? – zapytałam, a on podskoczył jak oparzony.
- Kurna, Patricia nie strasz mnie tak – powiedział łapiąc się za serce. Zaczęłam chichotać i zabrałam mu papierosa z ręki. Zaciągnęłam się.
- Długo się nie widzieliśmy, co? – zapytał, gdy oddałam mu papierosa.
- No, ale dzięki, że przyjechaliście – powiedziałam. – Jak się ostatnio widzieliśmy, to miałeś dziewczynę, co się stało?
- Okazało się, że była ze mną, tylko dla kasy ojca – odpowiedział.
- Jak mogła nie zakochać się w twoich włosach, rudzielcu? – zapytałam, za co dostałam w ramię. – No co, a nie mówię prawdy?
- Nie będę się wypowiadać na ten temat, mała – odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Ej, jesteś starszy tylko o dwa lata – rzuciłam i udałam obrażoną małą dziewczynkę.
- Nic się nie zmieniłaś, wiesz? – powiedział i dogasił  papierosa.
- To miał być komplement? – zapytałam i wyjęłam z torebki różową chusteczkę.
- Po co ci to? – zapytał Thomas.
- Będziesz drużbą Clary, tak jak ja – poinformowałam go i włożyłam mu chusteczkę do kieszeni.
- Dobra, może się zbierajmy, bo zaraz zaczyna się ceremonia – powiedział mój kuzyn, patrząc na zegarek. Wystawił rękę, a ja ją ujęłam.
Weszliśmy do przedsionka, gdzie ma czekać Clary.
- Znajdź swoich rodziców i przyjdź tu razem z nimi – poleciłam mu. Potaknął głową i zniknął w tłumie. Chwile potem po schodach zeszła Clary. Wyglądała prześlicznie. Ubrana w wybraną suknię ślubną, blond włosy upięte lekko z tyłu, welon długi do ziemi, a w ręce bukiet białych róż.
- Gdybyś nie była moją kuzynką, to bym się z tobą ożenił, tu i teraz – powiedział z uśmiechem Thomas, pojawiając się obok mnie.
- Tom! – pisnęła dziewczyna i mocno go przytuliła.
- Clary, mam dla ciebie małą niespodziankę. Poprosiłam wujka Dereka, żeby poprowadził cię do ołtarza, co ty na to? – zapytałam. Nastała chwila milczenia.
- Trish, jesteś najlepszą kuzynką na świecie – powiedziała w końcu Clar i mocno mnie przytuliła.
- Pora zaczynać, bo twój przyszły mąż się niecierpliwi – powiedział wujek, pojawiając się obok nas. Chwyciłam Thomasa pod rękę i stanęliśmy przed drzwiami. Otworzyliśmy je, a zespół jak na zawołanie zaczął grać melodię weselną. Popatrzyłam po gościach, aż w końcu spojrzałam na przód. Lucas ubrany był w czarny smoking, włosy uczesał i teraz patrzył z miłością w oczach na moją kuzynkę. Popatrzyłam na jego drużbę i druhnę. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Obok elfa stał Alex z Melanie. Uśmiechnęłam się szeroko i on też, gdy mnie zobaczył. Czyli Lucas jest jego przyrodnim bratem. Stanęliśmy naprzeciwko nich. Zaczęła się uroczystość.
- Zebraliśmy się tutaj dzisiaj, by połączyć węzłem małżeńskim tych dwoje młodych ludzi – zaczął pastor.- Jeżeli jest ktoś przeciwny temu związkowi, niech powie to teraz lub zamilknie na wieki.
Nikt z zebranych nie miał nic przeciwko, więc pastor kontynuował.
- W takim razie… Czy ty Lucasie Pierce, bierzesz sobie za żonę tę oto kobietę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że jej nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak – odpowiedział z uśmiechem.
- Czy ty Claryso Stover, bierzesz sobie za męża tego oto mężczyznę i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że go nie opuścisz aż do śmierci? – zapytał ponownie pastor.
- Tak.
- Na mocy nadanej mi przez kościół, ogłaszam was mężem i żoną – podsumował i zwrócił się do Lucasa. – Możesz pocałować pannę młodą.
Wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Wyglądało to ślicznie.

Wesele zaczęło się od wzniesienia toastu za młodą parę, przez ojczyma Lucasa. Później młodzi pokroili tort i zaczęła się zabawa. Wszyscy zjedli, więc przyszła pora na pierwszy taniec. Goście zebrali się na około parkietu i przyglądali się, jak Clary tańczy z Lucasem.
- Mogę prosić? – zapytał mój kuzyn z uśmiechem. Chwyciłam jego rękę i dołączyliśmy do młodej pary. Po chwili dołączył się też Alex z siostrą, jego rodzice, wujostwo i wiele innych osób. Zespół skończył grać, więc wróciłam do stolika. Po piętnastu minutach podali obiad, więc na parkiecie bawiły się tylko małe dzieci. Siedziałam przy stoliku razem z Thomasem, ciocią Dianą, wujkiem Derekiem i moją mamą.
Po skończonym posiłku, wszyscy poszli tańczyć. Nawet Tom zaprosił do tańca jakąś blondynkę. Przyglądałam się tańczącym parom, gdy usłyszałam obok siebie chrząknięcie.
- Czy można panią prosić? – zapytał Alex. Uśmiechnęłam się i przyjęłam jego propozycję. Ruszyliśmy na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć. Panowała między nami cisza, którą w końcu przerwałam.
- Czemu, ja wcześniej nie skojarzyłam, że jesteś przyrodnim bratem Lucasa – zastanawiałam się.
- Ja też nie wiedziałem, że on bierze ślub z twoją kuzynką – powiedział z uśmiechem. – Twój chłopak nie będzie zazdrosny, że ze mną tańczysz?
- Jaki chło… Chodzi ci o Thomasa? – zapytałam ze śmiechem, a on potaknął. – To nie jest mój chłopak, tylko kuzyn.
Twarz Alex’ a momentalnie stała się czerwona, na co zaczęłam chichotać. Przetańczyłam prawie cały czas. Gdy odpoczywałam przy stoliku, zadzwoniła moja komórka. Zobaczyłam na wyświetlaczu nieznany numer. Przeprosiłam osoby z mojego stolika i wyszłam przed bar, żeby odebrać.
- Halo? – zapytałam.
- Witaj, Patricia – rozbrzmiał w słuchawce głos Quinna Clenia – przewodniczącego Rady Łowców.
- Cześć Quinn, co cię sprowadza? – zapytałam i przypomniałam sobie, że na pożegnanie powiedziałam, że jak będzie czegoś potrzebował, to może dzwonić. Ciekawił mnie ten powód jak diabli.
- Mam pytanie, czy byłabyś w stanie przyjechać do Jackson? – zapytał mężczyzna.
- Powinnam dać radę, a o co chodzi? – pytałam dalej.
- Jest pewna sprawa, ale nie na telefon – odpowiedział tajemniczo. Westchnęłam.
- Będę do tygodnia – powiedziałam.
- Dziękuję, jak przyjedziesz, to wszystko ci opowiem – rzucił i się rozłączył. Teraz wiedziałam, że muszę wybrać się do miejsca, od którego uciekałam…

Dzień dobry wieczór! 
Co sądzicie o rozdziale? Czego chce Clein? Zaskoczeni, że pojawiło się wujostwo Patricii? Dla rozwiania waszych wątpliwości, mieszkają we Francji, a Derek jest bratem mamy Clary i Trish. 
Mam nadzieję, że się podoba ;)