wtorek, 15 marca 2016

Rozdział VII



Wesele trwało prawie do szóstej rano. Wszyscy świetnie się bawili. Pomimo dużej ilości alkoholu jaki wypiłam w czasie imprezy byłam najbardziej trzeźwą osobą w towarzystwie. Jako pierwsza opuściłam lokal, ponieważ musiałam pozałatwiać dzisiaj sprawy związane z wyjazdem do Jackson. Zaparkowałam samochód i weszłam do mieszkania. Skierowałam się prosto do sypialni i zabrałam z niej świeżą bieliznę i jakieś ubrania. Wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda była błogosławieństwem po całej nocy spędzonej na tańcach, zabawie i śmiechu. Umyta skierowałam się do kuchni, by tam zrobić sobie kawę. Usiadłam w salonie i zaczęłam powoli planować swój dzień. Musiałam udać się do biblioteki i na uczelnię. Zabrałam telefon, portfel, kluczyki i wyszłam z domu.
Najpierw pojechałam do biblioteki, ponieważ musiałam wysłać zleceniodawcy zdjęcie trupa mojego celu z przed dwóch dni. Okazało się, że dziś otwierają wcześniej, więc szybko skierowałam się do komputera najbardziej oddalonego od wyjścia. Usiadłam, włączyłam i zalogowałam się na swoje drugie konto. Zgrałam zdjęcie z telefonu i wysłałam na podany adres. Usunęłam historię, zdjęcie z komputera i wyłączyłam urządzenie. Niespiesznie wyszłam z biblioteki i skierowałam się na uniwersytet.
Umówiłam się z Quinnem, że będę za tydzień, ale zapomniałam, że za dwa tygodnie mamy pierwsze egzaminy. Musiałam teraz pozałatwiać, czy mogłabym napisać je tydzień wcześniej. Na razie udało mi się przełożyć trzy egzaminy, ale teraz został jeszcze pan White. Nie miałam dzisiaj z nim  wykładów, więc na jednej z przerw weszłam do jego sali. Uzupełniał właśnie jakieś dokumenty.
- Dzień dobry, czy mogę panu zająć chwilę? – zapytałam uprzejmie.
- Witaj Patricia, co cię sprowadza? – powiedział i odłożył na bok wcześniej wykonywaną czynność.
- Profesorze, jest taka sprawa… Bo za dwa tygodnie są egzaminy i chciałabym się dowiedzieć, czy byłaby szansa, abym napisała go tydzień wcześniej? – zadałam pytanie z cichą nadzieją, że się zgodzi.
- Mogę wiedzieć, z jakiego powodu, chciałbyś napisać go wcześniej? – wiedziałam, że on jedyny zada to pytanie.
- W przyszłą niedzielę muszę pilnie wyjechać, niestety nie wiem, na jak długo i nie jestem pewna, czy zdążyłabym wrócić na egzamin – odpowiedziałam ogólnikowo. Nastała cisza. Pan White nad czymś się zastanawiał, ale w końcu się odezwał.
- Dobrze, możesz napisać go w piątek – odpowiedział.
- Ale…? – czułam to niedokończone zdanie.
- Ale musisz napisać go na minimum osiemdziesiąt procent – powiedział mężczyzna z lekkim uśmiechem.
- Postaram się i bardzo dziękuję – powiedziałam z uśmiechem. – Do widzenia.
Chciał mnie jeszcze zatrzymać, ale zabrzmiał gong obwieszczający, że zaczynają się wykłady. Wyszłam z auli i skierowałam się w stronę swojego samochodu.
Dochodziła już dwunasta, więc postanowiłam iść na wczesny obiad. Podjechałam pod knajpę, gdzie ostatnio pomogłam pewnemu mężczyźnie. Weszłam i na dzień dobry uderzył mnie przyjemny zapach jedzenia i takiej rodzinnej atmosfery. Usiadłam przy stoliku, przy oknie. Wzięłam do ręki menu i wybrałam naleśniki z truskawkami oraz kawę. Siedząc tak i patrząc w okno, zauważyłam, że obok mnie przechodził Thomas. Postukałam w szybę, a ten odwrócił się w stronę dźwięku. Zachęciłam go ruchem ręki, żeby wszedł do baru. Po chwili szedł już w moją stronę.
- Cześć, wyspany? – zapytałam, gdy już zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- No właśnie nie, byłem właśnie w trakcie szukania Starbucks’ a, ale zawołałaś mnie no i… - powiedział mój kuzyn zrezygnowany.
- Głodny? – zapytałam i jak na zawołanie, odezwał się brzuch Toma. Zaczęłam cicho chichotać. – Uznam to za tak.
Kiedy kelnerka przyniosła moje danie, poprosiłam o  jeszcze raz to samo. Upiłam łyk kawy i od razu było mi lepiej.
- To jak po weselu? – zagadnęłam po chwili.
- Jak wstałem godzinę temu, to zażyłem z trzy tabletki przeciwbólowe, takiego miałem kaca – odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie nie spałam ani trochę, załatwiłam przeniesienie egzaminów na ten piątek i odwiedziłam bibliotekę – powiedziałam, a chwilę potem kelnerka podała jedzenie mojemu kuzynowi. Zjedliśmy w ciszy, ale przy kawie zaczęliśmy rozmawiać.
- Do kiedy zostajecie? – zapytałam chłopaka.
- Prawdopodobnie już za dwa dni, bo tata ma urlop do czwartku, a chciałby jeszcze trochę posiedzieć w domu, tak samo mama, a ja na studia muszę iść już w piątek – odpowiedział smutno. – Szkoda, że nie możemy zostać dłużej…
- Zawsze możesz przyjechać, jak masz ochotę – powiedziałam na pocieszenie.
- Podejrzewam, że przyjadę na następną grubszą przerwę na uczelni – powiedział po chwili namysłu Thomas.
- Tylko się zapowiedz, bo ja za tydzień jadę na nie wiem ile do Jackson, Clary z Lucasem jadą na miesiąc miodowy, a mama jedzie do Iraku – poinformowałam kuzyna.
- Masz to jak w banku – rzucił z uśmiechem. – A jakbym przyjechał do Jackson, to miałabyś gdzie mnie ulokować?
- Umieściłabym cię w różowym pokoju Clary – powiedziałam i po chwili zostałam szturchnięta nogą pod stołem. – No co?
- Czasami masz naprawdę głupie pomysły – stwierdził Tom. – I głównie to w tobie kocham.
- Jak miło, a tak w ogóle, gdzie masz rodziców? – zapytałam, przypominając sobie, że straciłam ich z oczu w połowie wesela.
- Myli się wcześnie i tak samo wcześnie wyszli z domu, zostawiając mi kartkę, że idą zwiedzać Nowy Orlean – odpowiedział z westchnieniem.
- Czyli wujek poszedł z ciocią na zakupy – podsumowałam i oboje wybuchneliśmy. Powszechnie było wiadomo, że wujostwo kocha chodzić po sklepach i robić zakupy.
- Pewnie mogę się ich spodziewać dopiero wieczorem – stwierdził Thomas. – I jeszcze zabrali samochód!
- Nie rozpaczaj, możemy się dzisiaj wybrać do klubu wieczorem, żeby się trochę rozerwać – zaproponowałam, a w oczach mojego kuzyna pojawiły się wesołe iskierki.
- A ty przypadkiem nie masz jutro wykładów? – zapytał, a jego zachwyt lekko przygasł.
- Mam, ale zaczynają się dopiero koło dwunastej – odpowiedziałam z uśmiechem. – To co? Jedziemy najpierw do hotelu, żeby wybrać ci jakieś ubrania, a potem do mnie?
- Dobra, to się zbierajmy! Ponieważ masz samochód, pozwolę sobie zapłacić za obiad – rzucił Tom i zniknął przy kasie, zanim zdążyłam zaprotestować. Pokręciłam tylko głową z rezygnacją i skierowałam się do porsche. Chwilę potem doszedł do mnie kuzyn. Usiedliśmy i pojechaliśmy do hotelu.
Weszliśmy do wynajętego przez wujostwo pokoju. Cały w odcieniach beżu i czerni. Nie wyglądał najgorzej, ale nie był też najlepszy.
- Dobra, pokaż co przywiozłeś ze sobą – poleciłam i chwilę potem na stoliku w salonie wylądowała średniej wielkości walizka. Zaczęłam przeglądać ubrania Thomasa i stwierdziłam, że nie miał nic ciekawego, oprócz czarnych jeansów. Westchnęłam.
- Bierz te spodnie do jakieś torby – poleciłam. – Rudzielcu, jedziemy na zakupy!
- Chyba sobie, kurna żartujesz?! – powiedział chłopak. Jego rodzice, kiedy był jeszcze mniejszy zabierali go ze sobą na zakupy i tak oto już od małego Tom nie nienawidził zakupów.
- Spokojnie, tylko po jakąś koszulę i jedziemy prosto do mnie – uspokoiłam go trochę.
- Obiecujesz? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Ufff.. To dobrze.
- To bierzesz coś jeszcze? – zapytałam, kierując się w stronę drzwi.
- Nie – rzucił i zamknął za nami drzwi pokoju hotelowego.
Podjechaliśmy pod jeden ze sklepów. Weszliśmy i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to śliczny, czerwony, krótki top z napisem „Boo!”. Musiałam go przymierzyć. Podeszłam do stojaka.
- Tom, proszę – powiedziałam, robiąc maślane oczka do kuzyna.
- No dobra, ale tylko ten jeden raz – powiedział z westchnieniem. Uściskałam go i poszłam do szatni. Czułam, że chłopak idzie za mną.
Ubrałam ją i leżała na mnie genialnie. Wyszłam z przymierzalni i pokazałam się Thomasowi.
- I co sądzisz? – zapytałam, a jego na chwilę zamurowało.
- Wyglądasz bosko, mała – powiedział w końcu z półuśmieszkiem.
- To biorę i idziemy szukać tobie jakieś koszuli – powiedziałam i zniknęłam za zasłoną.
Skierowaliśmy się w stronę działu dla mężczyzn. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to była łososiowa koszula z krótkim rękawem. Pobiegłam tam szybko i z chytrym uśmiechem pokazałam ją mojemu kuzynowi.
- Tom, co sądzisz? – zapytałam, a jego mina starczyła, żebym zaczęła się głośno śmiać. Odłożyłam ją i poszłam szukać czegoś ciemniejszego. W końcu znalazłam jakąś granatową koszulę z długim rękawem. Wybraliśmy rozmiar i doszliśmy do wniosku, że jak pójdzie w zapiętej koszuli, będzie wyglądał sztywno. Wybraliśmy jeszcze czarną koszulkę i zapłaciliśmy za wszystko. W dobrych humorach skierowaliśmy się do mojego mieszkania.

- Um… Trish? – zapytał po chwili mój kuzyn, gdy wszedł do salonu.
- Tak? – zapytałam i poszłam w jego ślady. To co zobaczyłam nieźle mnie rozwścieczyło.
Cały mój salon był rozwalony, wszędzie walały się moje książki, szkło, papiery, zdjęcia. Wyczuwałam jeden zapach… wilkołaki.
- Cholera znowu – mruknęłam i dopiero po chwili zrozumiałam, że powiedziałam to zbyt głośno.
- Jak to znowu? – zapytał zdziwiony Tom, a ja wiedziałam, że jego ciekawość nie zna granic.
- Może najpierw posprzątamy, a potem ci wszystko opowiem, ok? – zapytałam, a on potaknął i zabraliśmy się za ogarnianie tego bajzlu. Oboje milczeliśmy, ja zaczęłam od ułożenia książek na półce, a mój kuzyn od ułożenia mebli. Potem zaczęłam zbierać zbite ramki ze zdjęciami, a Tom papiery. Poszłam do kuchni po miotłę, szufelkę i ścierkę. Tą ostatnią dałam chłopakowi, a sama zaczęłam zamiatać. Po kilkunastu minutach skończyliśmy, a ja opadałam na kanapę z westchnieniem.
- Teraz gadaj – polecił mi kuzyn, siadając na stoliku naprzeciwko mnie. Wzięłam głęboki oddech.
- Nie wiem, czy wiesz, ale nasza rodzina nie jest do końca normalna, no bo babcia była…
- Dhampirem? Wiem o tym, także o tym, że mój tata i twoja mama też nimi są, a mama Clary już nie – powiedział, przerywając moją wypowiedź. Kompletnie mnie zaskoczył.
- Od kiedy wiesz? – zapytałam dalej zszokowana.
- Jak miałem dziesięć lat, to pytałem tatę, jakim cudem jest taki silny, a on na początku nie chciał odpowiadać, ale potem, gdy pytałem bez przerwy, w końcu mi odpowiedział – wytłumaczył chłopak.
- Wiedziałeś, ale mi nie powiedziałeś? – zapytałam.
- No tak, ale kazali mi nic tobie, ani Clary nie mówić… - chciał się wytłumaczyć.
- Zdrajco! Mieliśmy sobie wszystko mówić! – rzuciłam z wyrzutem.
- Właśnie, dlatego gadaj, co się tu stało? – polecił, a ja dopiero po chwili zrozumiałam, że sama się wkopałam.
- Jestem taka sama jak moja mama plus geny nieznanej istoty, jaką był mój ojciec i geniusz, powiedział, że jego dzieci będą się mścić… I tak oto jestem poszukiwana przez wilkołaki, wampiry i elfy – wytłumaczyłam pomijając niektóre zdarzenia.
- Pieprzysz? – wypalił zszokowany Tom.
- Mówię prawdę, pokój zdemolowały wilkołaki, bo wiedzą, co zrobiłam w Jackson – powiedziałam poważnie.
- A co takiego zrobiłaś? – dopytywał się chłopak.
- No… Zabiłam kilka wampirów, uratowałam rodzinę przyjaciela z rąk jakieś szychy-wilkołaka… Trochę tego było – odpowiedziałam obojętnie, na co mój kuzyn zrobił wielkie oczy.
- Serio zabiłaś wampiry?
- No, jak zabili mi chłopaka, babcię, dziadka i ciocię, to co miałam ich puścić wolno z dobrym słowem? – zapytałam sarkastycznie, ale bolało mnie w piersi na samo wspomnienie.
- Czyli należało im  się – skwitował mój kuzyn.
- A ty masz geny wampira? – zapytałam zaciekawiona.
- Mam ich trochę – odpowiedział z uśmieszkiem.
- Dobra, koniec tego, idę się ubrać do klubu i ty zrób to samo – poleciłam i zniknęłam w swojej sypialni. Otworzyłam szafę i stałam przed nią chwilę. W końcu ubrałam czarną spódnicę, nowo kupioną koszulkę i cielesne rajstopy. Włosy zostawiłam rozpuszczone, nałożyłam ciemny cień do powiek, tusz do rzęs i poprawiłam oczy kredką. Usta pomalowałam szminką w odcieniu koszulki. Na nogi ubrałam swoje kochane czarne trampki. Gotowa, wyszłam z sypialni. Naprzeciwko drzwi opierał się Thomas, który w wcześniej przygotowanym stroju wyglądał zabójczo. Włosy, jak zawsze w nieładzie, ale to dodawało mu takiej dzikości i drapieżności. Wytrzeszczył oczy, gdy mnie zobaczył.
- Dlaczego, tak ładne dziewczyny muszą być akurat moimi kuzynkami? Pytam się, dlaczego?! – wzniósł oczy ku górze, z tym zawołaniem. Zaczęłam cicho chichotać.
- To co, gotowy? – zapytałam, a jak przytaknął to wyszliśmy z domu.

Cześć i czołem!
Jak tam życie? Przepraszam, że rozdział nie dodany wcześniej, ale miałam zawalony tydzień... 
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
Co sądzicie? Jakieś zaskoczenie? I następny rozdział będzie bardziej rozrywkowy i żywszy niż ten...

Pozdrowionka, Rebel P. 

2 komentarze:

  1. Już uwielbiam Thomasa *.* mimo iż jest rudy xD i powinnam mu nieufać, ale co tam :P
    Rozdział świetny (jak zawsze;) pozdrawiam i dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i liczę, że za niedługo będę mogła coś poczytać u ciebie ;)

      Usuń