środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział XIV


 
- A dokąd to, Patricia? – zapytał Jeff pojawiając się nie wiadomo skąd. – A to kto?
Obrzucił moją kuzynkę lubieżnym spojrzeniem, a ja się wzdrygnęłam. W mojej głowie pojawiła się myśl, że muszę ją bronić.
- Trish – szepnęła Clary drżącym głosem i pokazała za nas. Stali tam Toby i Bill.
- Uwierz mi, nie chcecie nic nam zrobić – powiedziałam i popatrzyłam na nich po kolei.
- Dlaczego? – zapytał ze śmiechem Jeff.
- Nie chcesz wiedzieć – ostrzegłam go.
- Chyba jednak zaryzykuję – powiedział Bill i zbliżył się do Clary. W ułamku sekundy znalazłam się obok niego i podcięłam go. Padł jak długi na ziemię i patrzył na mnie z gniewem. Uśmiechnęłam się.
- Któryś jeszcze?
W moją stronę szedł Jeff. Odwróciłam się w jego stronę. Podniósł ręce w geście kapitulacji.
- Dasz się zaprosić na kawę? – zapytał z uśmiechem.
- Pieprz się – warknęłam, chwyciłam Clary za rękę i poszłyśmy w stronę stołówki. Z tackami usiadłyśmy obok Lucasa. Widząc moją minę zmarszczył brwi.
- Jeff? – zapytał.
- Nie krasnoludki – warknęłam jeszcze zdenerwowana. Dopiero po chwili opanowałam się. – Przepraszam.
- Nic nie szkodzi – powiedział mój przyjaciel i lekko się uśmiechnął. – Mogę wpaść do ciebie po szkole?
- Pewnie, jeżeli Clary nie ma nic przeciwko – powiedziałam i odwróciłam się w jej stronę.
- Spoko, tylko musicie być cicho, bo mam zamiar się uczyć – powiedziała i wyszczerzyła się w uśmiechu.
- Masz to jak w banku – powiadomił ją Lucas. – A teraz drogie panie, udało mi się dla was wytargować budyń.
- Jej! Cas, uwielbiam cię! – krzyknęłam i przytuliłam go. Dostałam swój ulubiony, czyli waniliowy. Zadzwonił dzwonek na lekcje, więc pożegnaliśmy się i rozeszliśmy do klas.


Zaparkowałam Kawasaki w garażu, a chwilę potem na podjazd zajechało auto Lucasa. Zaprosiłam go do domu.
- Chcecie coś do picia? Jest cola, sok pomarańczowy… - zapytałam zaglądając do lodówki.
- Sok – powiedziała moja kuzynka wchodząc do kuchni. Podałam jej butelkę. – Dzięki, i miłej rozmowy.
Miałam jej odpowiedzieć, ale już jej nie było.
- Colę? – zapytałam Lucasa, gdy usiadł przy blacie. Pokiwał głową, a ja nalałam ja do dwóch szklanek. – A teraz co się dzieje?
- Czemu zakładasz, że coś się musiało stać? – zapytał. Wybuchnęłam śmiechem.
- Jesteś słabym kłamcą, Cas – powiedziałam z chichotem. – Mów.
Chłopak westchnął zrezygnowany.
- Trish, no wiesz… - zaczął.
- Jak bym wiedziała, to bym nie pytała – powiedziałam poważnie, a on obrzucił mnie twardym spojrzeniem. – Dobra, kontynuuj.
- Wiem, że jesteś inna – powiedział na jednym wdechu.
- Dlaczego? – zapytałam niepewnie. Milczał chwilę.
- Wiem, że nie jesteś po części człowiekiem – odparł niepewnie.
- Skąd…
- Trudno to wytłumaczyć – powiedział.
- To może najprościej – poleciłam mu lekko zdenerwowana.
- Jesteś zła – podsumował.
- Wcale nie – zaprzeczyłam spokojnym głosem.
- Czuję to dokładnie – powiedział po chwili namysłu.
- Jesteś cholernym elfem, czy co?! – warknęłam wkurzona jego zagadkami. Patrzył na mnie zaskoczony.
- Skąd ty… - zaczął pytanie Lucas.
- Zgadłam? – chciałam się upewnić, więc uspokoiłam się trochę.
- W połowie, bo moja mama jest człowiekiem – powiedział. – Ale skoro, ty wiesz czym jestem, to czym ty jesteś?
- Jestem dhampirem, który może używać magii – odparłam dopijając moją colę.
- Teraz to jest kompletny cyrk – stwierdził. – Powiedz mi jeszcze, że Clary nie jest normalna…
- Po części tak, bo jest kostuchą – powiedziałam z lekkim uśmieszkiem. Zrobił zdziwioną minę. – Acha i Jeff i jego paczka są wilkołakami.
Jak zobaczyła jego minę nie mogłam nie zacząć się śmiać.
- Wybacz, że na siebie krzyczałam – powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Spoko, też bym tak zareagował – powiedział. – To jedną sprawę mamy z głowy.
- Mam się bać? – zapytałam udając strach.
- Pamiętasz, jak przyszedłem do ciebie i powiedziałem, że jestem homo? – zapytał nie patrząc mi w oczy. Pamiętałam to dobrze, więc przytaknęłam. – No i niestety to nie jest prawda.
- Czekaj, czekaj, mówisz mi, że teraz jesteś hetero? – zapytałam z niedowierzaniem.
- No opamiętałem się po drugiej randce z Connorem – powiedział zażenowany. – I chciałem zapytać, czy mogę zaprosić Clary na letni bal?
- Jasne, że możesz – powiedziałam z uśmiechem, ale potem dodałam szeptem: - Wolę oddać ją w twoje ręce niż kogoś innego.
- Dzięki, Trish – powiedział i zapadła cisza. – Mogę…?
- Idź, tylko wytłumacz jej co i jak – poleciłam mu, a on poleciał do pokoju mojej kuzynki. Siedziałam tak, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
- Halo?
- Cześć, skarbie – powiedział dobrze mi znany głos. – Masz ochotę na ciastko i kawę?
- Z przyjemnością – powiedziałam. – Przyjedziesz po mnie, czy mam jechać sama?
- Będę u ciebie za pół godziny – powiedział.
- Pa – powiedziałam i rozłączyłam się. Poszłam powoli na górę i zapukałam do pokoju Clary. Odczekałam chwilę i weszłam. Momentalnie odskoczyli od siebie jak poparzeni. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać z ich czerwonych i zażenowanych twarzy.
- Możecie do tego wrócić jak wyjdę – zaczęłam i znacząco poruszałam brwiami. – Umówiłam się z Rasto i proszę cię Lucas, żebyś zajął się moją kuzynką.
- Nie jestem małym dzieckiem – naburmuszyła się Clar. Puściłam jej komentarz płazem. Popatrzyłam znacząco na Casa.
- Dobra, oglądniemy jakiś film, czy coś – powiedział.
- Dzięki – uśmiechnęłam się i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Przebrałam się w czarną spódnicę przed kolano, do tego koszulkę z logo mojego ulubionego zespołu. Na nogi moje czarne botki. Spakowałam małą torebkę i zeszłam na dół. Akurat usłyszałam głos silnika na dworze. Wyszłam i wsiadłam do czarnego porsche mojego chłopaka. Pocałowałam go na powitanie.
- Tęskniłeś? – zapytałam, gdy ruszyliśmy.
- Bardzo, ale musisz mi opowiedzieć jak było u kuzynki – polecił. Jechaliśmy w milczeniu, aż dojechaliśmy do miłej kawiarenki. Zajęliśmy stolik i zamówiliśmy dwa serniki i kawę. - Dobra, mów.
No i zaczęłam mu opowiadać co robiłyśmy z Clary, pomijając oczywiście wątki paranormalne, doszłam do momentu dowiedzenia się, że moja rodzina nie żyje.
- Iść z tobą na pogrzeb? – zapytał z troską Rasto. Przytaknęłam.
- Mów co robiłeś jak mnie nie było – poleciłam mu.


W domu byłam około ósmej. Po kawie i ciastku poszliśmy razem z Rasto do kina na jakąś komedię romantyczną. Gdy weszłam do domu usłyszałam jakieś dźwięki dobiegające z kuchni. Powoli weszłam i zobaczyłam jak Gabe siedzi na krześle i popija wodę.
- Co tu robisz? – zapytałam sięgając po butelkę soku.
- John mnie przysłał, bo sam nie mógł przyjść – poinformował mnie.
- O co chodzi? – zapytałam. Nagle opamiętałam się, że Lucas i Clary są w domu. – Nie widzieli cię?
- Kto… Nie, siedzą i oglądają jakiś frajerski film – powiedział obojętnie. – A odpowiadając na twoje pierwsze pytanie, Starszyzna planuje cię zabić.
- Czekaj, co?! – zapytałam zaskoczona.
- Odbyło się spotkanie, na którym mistrzowie kłócili się co z tobą zrobić. John nie przyłożył do tego ręki. Powiedzieli, że będą próbowali cię zabić – poinformował mnie szczegółowo.
- Ok – powiedziałam spokojnie i zrobiłam kilka wolnych wdechów i wydechów. – Dlaczego chcą to zrobić?
- Prawdopodobnie boją się, że ich wszystkich pozabijasz – odparł Gabe. Zaczęłam chichotać.
- Będę się super bawić – powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
- Oczywiście nie muszą wysyłać wampirów, mogą też inne istoty – zmniejszył mój entuzjazm tą informacją. – Dobra, uciekam, bo mogą mnie zobaczyć.
- Dzięki i cześć – powiedziała, a on zniknął. Stałam na środku kuchni i zastanawiałam się, co moja rodzina im takiego zrobiła. Wtedy przypomniałam sobie, że zabiłam kilka wampirów. Na moją twarz mimowolnie wypłynął uśmiech. Po cichu weszłam na górę i zapukałam do pokoju Clary. Usłyszałam „proszę” i weszłam.
- Dobra, gołąbeczki, musimy pogadać – zaczęłam siadając na fotelu. Oboje utkwili swój wzrok we mnie. – Istoty nadnaturalne próbują mnie zabić.
Patrzyli na mnie jak na wariatkę, ale chwilę potem to zmieniło się w zaskoczenie.
- Czekaj…Co?! – zapytał lekko zdenerwowany Lucas.
- To co słyszałeś, ktoś targnie na moje życie – odparłam obojętnie.
- I ty przyjmujesz to z takim spokojem?! – pytał dalej chłopak, a ja wiedziałam, że jest na strasznie wkurzony.
- A co mam zrobić, zamknąć się w czterech ścianach i płakać?! – zapytałam wściekła.
- Jeżeli nie zrobią ci krzywdy, to czemu nie – warknął Lucas. Chwilę mierzyliśmy się wściekłymi spojrzeniami. Nastała pełna napięcia cisza, którą przerwała moja kuzynka.
- Wiesz jak się bronić? – zapytała cicho Clary. Oboje odwróciliśmy się w jej stronę zaskoczeni.
- Na razie tylko przed wampirami – odparłam jeszcze w szoku.
- To najwyższy czas nauczyć się jak zabić inne istoty – odparła spokojnie. Kompletnie mnie zamurowało, nie mogłam uwierzyć, że słyszę to z ust własnej kuzynki.
- Stajesz po jej stronie? – zapytał Lucas, jakby dopiero teraz otrząsnął się z zaskoczenia.
- Tak, czy siak, by nas nie posłuchała – odparła dziewczyna, a ja uśmiechnęłam się lekko. Chłopak głośno westchnął.
- Dobra, niech już będzie – powiedział zrezygnowany. – Jutro zaczynamy trening.
- Jaki trening? – zapytałam z ciekawości.
- Jak walczyć na miecze – odparł, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia.
- J-jak to? – wydukałam w szoku.
- Tak to, po prostu umiem walczyć mieczem – odparł z lekkim uśmieszkiem. Mam nadzieję, że mi się zdawało, bo poczułam, że moje zaskoczenie sprawia mu radość.
- Ok, to do jutra – powiedziałam i wyszłam od nich. Wskoczyłam w pidżamę i nie mogłam za chiny ludowe zasnąć. Wierciłam się z boku na bok. W końcu zrezygnowałam na razie z prób zaśnięcia. Podeszłam do laptopa z zamiarem znalezienia jakiegoś ciekawego filmu. W końcu coś włączyłam. Nawet nie wiedziałam, w którym momencie odpłynęłam w ramiona Morfeusza. Obudził mnie…
------------------------
Cześć!
Na początek, wybaczcie, że nie było rozdziału od dobrych dwóch tygodni. Byłam za granicą bez laptopa, więc sami wiecie... ;)
Jakoś nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału. Czekam na wasze zdanie na ten temat ;)

piątek, 7 sierpnia 2015

LBA #2

Dzięki za nominację Madzia L ;)  http://demonsstory.blogspot.com/

Pytania: 
1. Jaki jest twój ulubiony gatunek książki?
Uwielbiam książki fantasy, a najbardziej urban fantasy i paranormal
2.Skąd czerpiesz inspirację?
Najczęściej z głowy, czasami z książek, które przeczytałam, a jeszcze czasami ze snów.
3. Najpierw oglądasz film, a potem czytasz książkę, czy na odwrót?
Zależy, ale najczęściej czytam, a potem oglądam.
4. Kto jest twoją ulubioną/ulubionym pisarką/pisarzem?
Nie ma takiego, choć najbardziej podoba mi się sposób pisania pani Daryndy Jones, autorki "Pierwszy grób po prawej" ;)
5. Kiedy blog zyskuje uznanie w świetle innych?
Zadałaś trudne pytanie. Według mnie, gdy są ludzie dla których warto pisać oraz gdy zaciekawimy odbiorcę swoim, np. opowiadaniem. 
6. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Zamiast pisania jest jeszcze czytanie książek ;) oraz od czasu do czasu gra na skrzypcach. 
Nominuję:
http://wehavetosurvive.blogspot.com/
http://theseraphdiary.blogspot.com/

Moje pytania:
1. Skąd czerpiesz inspiracje?
2. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
3. Kiedy blog zyskuje uznanie w świetle innych?
4. Ulubiony cytat.
5. Jeśli słuchasz muzyki podczas pisania, to jakiej? (Podaj zespół/wokalistę/wokalistkę)
Powodzenia ;)

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział XIII



Od razu, gdy pojawiłam się na polanie skierowałam się w stronę miejsca zgromadzenia starszyzny wampirów.
- Kto ma w posiadaniu wampiry z okolic jeziora Ansch?! – krzyknęłam, gdy ukazali mi się pierwsi ludzie.
- Ja, Mistrz Tunan – powiedział facet o brązowych oczach i włosach wręcz złotych wstając. Podeszłam do niego, a zbliżających się ochroniarzy unieruchomiłam małymi sztylecikami wbitymi w serce. Na jego twarzy malował się strach.
- Teraz sobie pogadamy – poinformowałam go z półuśmieszkiem. Stanęłam przed nim i w ułamku sekundy wbiłam mu sztylet w serce. – Gadaj, który wampir zabił moją rodzinę? – warknęłam.
- J-jak to? –wyjąkał zaskoczony.
- Tak to, a teraz gadaj – wysyczałam i przekręciłam lekko sztylet. – Jeżeli chcesz żyć.
- Dobra, dobra – zaczął – nie wiem kto to zrobił, ale mogę się dowiedzieć – skończył.
- To na co czekasz?! – warknęłam.
- Aż wyjmiesz t-to – wskazał palcem na sztylet. Powoli go wyciągnęłam, ale zatrzymałam się w połowie.
- Jeżeli mnie oszukujesz, to nie ręczę za siebie – poinformowałam go z uśmiechem, ale w moich oczach nie było krzty wesołości. Przytaknął, a ja wyjęłam sztylet.
- Masz minutę – powiedziałam obojętnie. – Acha, i masz ich tu przyprowadzić, sama się z nimi rozprawię.
Przytaknął i zniknął. Korzystając z okazji usiadłam sobie na jego tronie. Zostało mu jeszcze pół minuty. Siedząc tak zauważyłam, że wszyscy patrzą na mnie. Miałam to w dalekim poważaniu. Nagle przede mną zmaterializował się Tunan wraz z dwoma mężczyznami.
- Czy to oni? – zapytałam wstając z tronu i patrząc im prosto w oczy.
- Tak, to oni – odpowiedział. – Co chcesz z nimi zrobić?
- Zaraz zobaczysz – odparłam z strasznym uśmiechem. Zadałam podstawowe pytanie. – Dlaczego?
- B-bo – wyjąkał pierwszy – bo nam się nudziło.
- Z nudów zabiliście troje ludzi, z czego jeden z nich był dhampirem – podsumowałam ze szyderczym śmiechem. Przytaknęli. – O wy biedni!
Podeszłam do niech i wbiłam im sztylety w serca. Znieruchomieli z przerażenia.
- Co ty… - zaczął Tunan, ale nie dokończył, bo wystawiłam w jego stronę srebrną broń.
- Też chcesz? – zapytałam z najsłodszym uśmiechem, na jaki mogłam się zdobyć w tej chwili. Wycofał się. Obeszłam ich i stanęłam miedzy nimi. – Chłopcy, już nigdy nie zrobicie nikomu krzywdy – powiedziałam i wbiłam im po drugim sztylecie. Na dokładkę i dla pewności przekręciłam ostrza. Podniosłam głowę i napotkałam pełny gniewu wzroku Tunana. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do tronu Johna.
- Gabe, mieszka u mnie kuzynka, więc nie masz prawa wchodzić do mojego domu – powiedziałam. – Jeśli wejdziesz, skończysz tak jak oni.
Powiedziałam i zniknęłam.


Obudziłam się w jakimś stopniu z siebie zadowolona. Gdy schodziłam do kuchni całe zadowolenie gdzieś wyparowało. Siedząc przy kuchennym blacie w ułamku sekundy dopadły mnie wspomnienia. Przypomniałam sobie wiele godzin spędzonych z dziadkiem w jego sadzie na zbieraniu owoców, odchwaszczaniu i wielu innych czynnościach. Następne wspomnienie dotyczyło babci. Pamiętam jak byłam mniejsza i razem z babcią robiłyśmy ciasto na szarlotkę. Dopiero gdy skończyłyśmy, zauważyłyśmy, że jesteśmy całe w mące. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Ostatnie wspomnienie było związane z moim pierwszym ząbkiem. Byłam wtedy u Clary i gdy jadłam jabłko wypadł. Gdy szłam spać schowałam go pod poduszkę. W nocy przyszła ciocia i miała zamiar wyjąć ząb, ale się obudziłam, a wtedy śmiałyśmy się z tego do rozpuku. Dopiero teraz dopadły mnie wszystkie emocje: smutek, żal, rozpacz… Nie wiem ile czasu płakałam. Nagle poczułam, że czyjeś ręce mnie obejmują. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Clary.
- Trish, oddychaj – poleciła spokojnym głosem. Postarałam się w jakimś stopniu uspokoić.
- D-dzięki – wyjąkałam i przytuliłam ją. Po kilku minutach, w czasie których udało mi się uspokoić na tyle, by poinformować ją o nowej szkole.
- Clar, jutro zaczynasz szkołę. Mam nadzieję, że nie dasz się wciągnąć w flirtowanie z Jeffem i jego kumplami – powiedziałam, a ona przytaknęła. – Nie próbuj przyjaźnić się z Meredith, Jessie i Sofie – mam nadzieję, że to też przyswoiła. – Ostatnia już informacja, wszystkie lekcje mamy razem i jesteś w mojej klasie – skończyłam, a ona mnie przytuliła.
- Dzięki, że to dla mnie robisz – powiedziała z wdzięcznością w głosie.
- Nie ma za co – zbyłam. Przytulałyśmy się jeszcze przez chwilę. – Dobra, koniec tego dobrego – powiedziałam. – Idziemy spać.
Gdy rozchodziłyśmy się w stronę swoich pokoi przypomniałam sobie o jednej rzeczy.
- Ej, młoda, czy ty masz… no wiesz… czarne ciuchy? – zapytałam.
- Mam jakąś sukienkę, ale ubiorę ją dopiero na pogrzeb – poinformowała mnie. – Ale do szkoły będę ubierać się jak zwykle – powiedziała smutno.
- Dobra, to dobranoc – powiedziałam.
- Dobranoc – wymamrotała i weszła do swojego pokoju. Ja zrobiłam to samo.


Obudziłam się około czwartej. Usłyszałam z dołu odgłos zamykanej szafki. Powoli zeszłam na dół. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam mamę. Siedziała na krześle, a przed nią stała butelka z Jack’a Daniels’ a. Nie zauważyła mnie. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Mama nigdy nie piła, a już na pewno takie ilości alkoholu. Podeszłam do niej i położyłam jej dłoń na ramieniu. Podniosła na mnie swoje przekrwawione od płaczu oczy.
- Mamo – powiedziałam. Wyciągnęłam z jej dłoni opróżnioną już do połowy szklankę. – Chodź spać.
Nie czekałam na odpowiedź. Wzięłam ją pod rękę i zaprowadziłam do jej sypialni. Zdjęłam jej buty, położyłam do łóżka i przykryłam ją kołdrą.
- Dobranoc – zgasiłam światło i wyszłam. Nie miałam szans już zasnąć, więc zaczęłam od posprzątania w kuchni. Pozbierałam książki i zaczęłam odrabiać zadania.

W TYM SAMYM CZASIE…

- Co ta dziewucha sobie myśli?! – zapytał wzburzony Clifen. Uśmiechnąłem się lekko.
- Zabiła dwoje moich ludzi – powiedział rozgniewany Tunan. – Trzeba coś z nią zrobić.
Wszyscy zebrani pokiwali głowami, tylko nie ja.
- John, dlaczego milczysz? – zapytał Ransom.
- Ponieważ, moi drodzy, nie przyłożę do tego ręki – powiedziałem spokojnie. Widząc ich miny nie mogłem się powstrzymać przed uśmiechem.
- A-ale dlaczego? – zapytał zaskoczony Daxer.
- To wolałbym zostawić w tajemnicy – odpowiedziałem i popatrzyłem wszystkim w oczy. – Oczywiście, ja nie zabraniam wam napadać na nią, ale liczcie się z konsekwencjami.
- Jakimi, jeżeli możemy wiedzieć? – zapytał Safel.
- Wszyscy wysłani przez was ludzie zginą – powiadomiłem ich z uśmiechem.
- Skąd masz taką pewność? – zapytał Tunan wzburzony.
- Dlatego, że ją znam.
- Próbujesz ją chronić – powiedział oskarżycielskim tonem Ransom.
- Mi po prostu zależy na swoich ludziach – powiedziałem. – Róbcie co chcecie.
Wstałem i wyszedłem z posiedzenia. Musiałem spotkać się z Gabe’em, aby ten poinformował Patricię, o tym co się święci. Mam nadzieję, że sobie poradzi – pomyślałem. Zagłębiłem się w las.


- Clary, wstawaj! – krzyknęłam z dołu. Usłyszałam, że  otwierają się drzwi, więc podejrzewałam, że już wstała. Ubrana byłam w czarne rurki z dziurami na kolanach i czerwoną luźną koszulkę. Weszłam do kuchni i zaczęłam jeść kanapki. Po około dziesięciu minutach do kuchni weszła Clar.
- Cześć – rzuciła i zaczęła jeść. Ubrana była w jeansy i różową koszulkę.
- Cześć, zdenerwowana? – zapytałam ją z uśmiechem.
- Może trochę – przyznała mi się.
- Nie martw się – powiedziałam i zobaczyłam, że dochodzi wpół do ósmej. – Dobra, czas się zbierać.
Wstałyśmy i wyszłyśmy na dwór. Wsiadłyśmy na mojego Kawasaki i pojechałyśmy do szkoły. Gdy zatrzymałam się na parkingu poczułam, że moja kuzynka szybciej oddycha.
- Spokojnie, kochana – powiedziałam. – Nikt nie lubi być nowym.
Wzięłyśmy swoje rzeczy i skierowałyśmy się w stronę sekretariatu. Gdy przekroczyłyśmy próg szkoły wszystkie spojrzenia padły na Clary. Cała pobladła. Nie mogłam się powstrzymać i zachichotałam. Dostałam od niej lekko w ramię. Przez cały korytarz szedł w naszą stronę Lucas, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Cześć dziewczyny – przywitał się z nami.
- Cześć, Cas – powiedziałam. Clar powtórzyła za mną.
- Iść z wami do sekretarki?
- Żeby dotrzymać mi towarzystwa, gdy będę czekać na Clary? – zapytałam z uśmiechem.
Wyszczerzył się w uśmiechu ukazując równe białe zęby. Popatrzyłam na moją kuzynkę i okazało się, że jest jeszcze zaskoczona.
- Dobra, jak chcesz to chodź – powiedziałam do Lucasa i pociągnęłam Clar za rękę w stronę sekretarki.
- Dzień dobry – powiedzieliśmy chórem wchodząc.
- Dzień dobry, ty zapewne jesteś Clary – zaczęła pani Faren. – Oto twój plan zajęć i poproś kogoś, żeby oprowadził cię po szkole.
- Dobrze i dziękuję – powiedziała moja kuzynka z lekkim uśmiechem. – Do widzenia.
Wyszliśmy i skierowaliśmy się na naszą pierwszą lekcję, czyli historię. Na szczęście Clary uratowała mnie od siedzenia z Jeffem. Uśmiechnęłam się. Pożegnałyśmy się z Lucasem i weszłyśmy do klasy. Usiadłyśmy i czekałyśmy na dzwonek. Gdy zadzwonił do klasy wszedł nasz wychowawca.
- Witajcie młodzieży, chciałbym przedstawić wam waszą nową koleżankę, pannę Stover – powiedział. – Zapraszam na środek i powiedz kilka słów o sobie. Clary niepewnie wstała i skierowała się w stronę tablicy.
- Cześć wszystkim, jestem Clary i jestem tu, z powodu przeprowadzki – wybrnęła z sytuacji i wróciła na miejsce. Gdy usiadła obok mnie lekko ścisnęłam jej dłoń. Zaczęła się lekcja. Po jej zakończeniu jej wyszłyśmy z Clary z klasy. Uczyłyśmy się, gdy zabrzmiał dzwonek ogłaszający długą przerwę. Skierowałyśmy się w stronę stołówki, gdy nagle…

Cześć kochani!
Napisałam go, nareszcie! Ponieważ zbliżamy się do końca... Pierwszej części tej historii, zachęcam was do komentowania i udziału w ankiecie ;)