środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział XIII



Od razu, gdy pojawiłam się na polanie skierowałam się w stronę miejsca zgromadzenia starszyzny wampirów.
- Kto ma w posiadaniu wampiry z okolic jeziora Ansch?! – krzyknęłam, gdy ukazali mi się pierwsi ludzie.
- Ja, Mistrz Tunan – powiedział facet o brązowych oczach i włosach wręcz złotych wstając. Podeszłam do niego, a zbliżających się ochroniarzy unieruchomiłam małymi sztylecikami wbitymi w serce. Na jego twarzy malował się strach.
- Teraz sobie pogadamy – poinformowałam go z półuśmieszkiem. Stanęłam przed nim i w ułamku sekundy wbiłam mu sztylet w serce. – Gadaj, który wampir zabił moją rodzinę? – warknęłam.
- J-jak to? –wyjąkał zaskoczony.
- Tak to, a teraz gadaj – wysyczałam i przekręciłam lekko sztylet. – Jeżeli chcesz żyć.
- Dobra, dobra – zaczął – nie wiem kto to zrobił, ale mogę się dowiedzieć – skończył.
- To na co czekasz?! – warknęłam.
- Aż wyjmiesz t-to – wskazał palcem na sztylet. Powoli go wyciągnęłam, ale zatrzymałam się w połowie.
- Jeżeli mnie oszukujesz, to nie ręczę za siebie – poinformowałam go z uśmiechem, ale w moich oczach nie było krzty wesołości. Przytaknął, a ja wyjęłam sztylet.
- Masz minutę – powiedziałam obojętnie. – Acha, i masz ich tu przyprowadzić, sama się z nimi rozprawię.
Przytaknął i zniknął. Korzystając z okazji usiadłam sobie na jego tronie. Zostało mu jeszcze pół minuty. Siedząc tak zauważyłam, że wszyscy patrzą na mnie. Miałam to w dalekim poważaniu. Nagle przede mną zmaterializował się Tunan wraz z dwoma mężczyznami.
- Czy to oni? – zapytałam wstając z tronu i patrząc im prosto w oczy.
- Tak, to oni – odpowiedział. – Co chcesz z nimi zrobić?
- Zaraz zobaczysz – odparłam z strasznym uśmiechem. Zadałam podstawowe pytanie. – Dlaczego?
- B-bo – wyjąkał pierwszy – bo nam się nudziło.
- Z nudów zabiliście troje ludzi, z czego jeden z nich był dhampirem – podsumowałam ze szyderczym śmiechem. Przytaknęli. – O wy biedni!
Podeszłam do niech i wbiłam im sztylety w serca. Znieruchomieli z przerażenia.
- Co ty… - zaczął Tunan, ale nie dokończył, bo wystawiłam w jego stronę srebrną broń.
- Też chcesz? – zapytałam z najsłodszym uśmiechem, na jaki mogłam się zdobyć w tej chwili. Wycofał się. Obeszłam ich i stanęłam miedzy nimi. – Chłopcy, już nigdy nie zrobicie nikomu krzywdy – powiedziałam i wbiłam im po drugim sztylecie. Na dokładkę i dla pewności przekręciłam ostrza. Podniosłam głowę i napotkałam pełny gniewu wzroku Tunana. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do tronu Johna.
- Gabe, mieszka u mnie kuzynka, więc nie masz prawa wchodzić do mojego domu – powiedziałam. – Jeśli wejdziesz, skończysz tak jak oni.
Powiedziałam i zniknęłam.


Obudziłam się w jakimś stopniu z siebie zadowolona. Gdy schodziłam do kuchni całe zadowolenie gdzieś wyparowało. Siedząc przy kuchennym blacie w ułamku sekundy dopadły mnie wspomnienia. Przypomniałam sobie wiele godzin spędzonych z dziadkiem w jego sadzie na zbieraniu owoców, odchwaszczaniu i wielu innych czynnościach. Następne wspomnienie dotyczyło babci. Pamiętam jak byłam mniejsza i razem z babcią robiłyśmy ciasto na szarlotkę. Dopiero gdy skończyłyśmy, zauważyłyśmy, że jesteśmy całe w mące. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Ostatnie wspomnienie było związane z moim pierwszym ząbkiem. Byłam wtedy u Clary i gdy jadłam jabłko wypadł. Gdy szłam spać schowałam go pod poduszkę. W nocy przyszła ciocia i miała zamiar wyjąć ząb, ale się obudziłam, a wtedy śmiałyśmy się z tego do rozpuku. Dopiero teraz dopadły mnie wszystkie emocje: smutek, żal, rozpacz… Nie wiem ile czasu płakałam. Nagle poczułam, że czyjeś ręce mnie obejmują. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Clary.
- Trish, oddychaj – poleciła spokojnym głosem. Postarałam się w jakimś stopniu uspokoić.
- D-dzięki – wyjąkałam i przytuliłam ją. Po kilku minutach, w czasie których udało mi się uspokoić na tyle, by poinformować ją o nowej szkole.
- Clar, jutro zaczynasz szkołę. Mam nadzieję, że nie dasz się wciągnąć w flirtowanie z Jeffem i jego kumplami – powiedziałam, a ona przytaknęła. – Nie próbuj przyjaźnić się z Meredith, Jessie i Sofie – mam nadzieję, że to też przyswoiła. – Ostatnia już informacja, wszystkie lekcje mamy razem i jesteś w mojej klasie – skończyłam, a ona mnie przytuliła.
- Dzięki, że to dla mnie robisz – powiedziała z wdzięcznością w głosie.
- Nie ma za co – zbyłam. Przytulałyśmy się jeszcze przez chwilę. – Dobra, koniec tego dobrego – powiedziałam. – Idziemy spać.
Gdy rozchodziłyśmy się w stronę swoich pokoi przypomniałam sobie o jednej rzeczy.
- Ej, młoda, czy ty masz… no wiesz… czarne ciuchy? – zapytałam.
- Mam jakąś sukienkę, ale ubiorę ją dopiero na pogrzeb – poinformowała mnie. – Ale do szkoły będę ubierać się jak zwykle – powiedziała smutno.
- Dobra, to dobranoc – powiedziałam.
- Dobranoc – wymamrotała i weszła do swojego pokoju. Ja zrobiłam to samo.


Obudziłam się około czwartej. Usłyszałam z dołu odgłos zamykanej szafki. Powoli zeszłam na dół. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam mamę. Siedziała na krześle, a przed nią stała butelka z Jack’a Daniels’ a. Nie zauważyła mnie. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Mama nigdy nie piła, a już na pewno takie ilości alkoholu. Podeszłam do niej i położyłam jej dłoń na ramieniu. Podniosła na mnie swoje przekrwawione od płaczu oczy.
- Mamo – powiedziałam. Wyciągnęłam z jej dłoni opróżnioną już do połowy szklankę. – Chodź spać.
Nie czekałam na odpowiedź. Wzięłam ją pod rękę i zaprowadziłam do jej sypialni. Zdjęłam jej buty, położyłam do łóżka i przykryłam ją kołdrą.
- Dobranoc – zgasiłam światło i wyszłam. Nie miałam szans już zasnąć, więc zaczęłam od posprzątania w kuchni. Pozbierałam książki i zaczęłam odrabiać zadania.

W TYM SAMYM CZASIE…

- Co ta dziewucha sobie myśli?! – zapytał wzburzony Clifen. Uśmiechnąłem się lekko.
- Zabiła dwoje moich ludzi – powiedział rozgniewany Tunan. – Trzeba coś z nią zrobić.
Wszyscy zebrani pokiwali głowami, tylko nie ja.
- John, dlaczego milczysz? – zapytał Ransom.
- Ponieważ, moi drodzy, nie przyłożę do tego ręki – powiedziałem spokojnie. Widząc ich miny nie mogłem się powstrzymać przed uśmiechem.
- A-ale dlaczego? – zapytał zaskoczony Daxer.
- To wolałbym zostawić w tajemnicy – odpowiedziałem i popatrzyłem wszystkim w oczy. – Oczywiście, ja nie zabraniam wam napadać na nią, ale liczcie się z konsekwencjami.
- Jakimi, jeżeli możemy wiedzieć? – zapytał Safel.
- Wszyscy wysłani przez was ludzie zginą – powiadomiłem ich z uśmiechem.
- Skąd masz taką pewność? – zapytał Tunan wzburzony.
- Dlatego, że ją znam.
- Próbujesz ją chronić – powiedział oskarżycielskim tonem Ransom.
- Mi po prostu zależy na swoich ludziach – powiedziałem. – Róbcie co chcecie.
Wstałem i wyszedłem z posiedzenia. Musiałem spotkać się z Gabe’em, aby ten poinformował Patricię, o tym co się święci. Mam nadzieję, że sobie poradzi – pomyślałem. Zagłębiłem się w las.


- Clary, wstawaj! – krzyknęłam z dołu. Usłyszałam, że  otwierają się drzwi, więc podejrzewałam, że już wstała. Ubrana byłam w czarne rurki z dziurami na kolanach i czerwoną luźną koszulkę. Weszłam do kuchni i zaczęłam jeść kanapki. Po około dziesięciu minutach do kuchni weszła Clar.
- Cześć – rzuciła i zaczęła jeść. Ubrana była w jeansy i różową koszulkę.
- Cześć, zdenerwowana? – zapytałam ją z uśmiechem.
- Może trochę – przyznała mi się.
- Nie martw się – powiedziałam i zobaczyłam, że dochodzi wpół do ósmej. – Dobra, czas się zbierać.
Wstałyśmy i wyszłyśmy na dwór. Wsiadłyśmy na mojego Kawasaki i pojechałyśmy do szkoły. Gdy zatrzymałam się na parkingu poczułam, że moja kuzynka szybciej oddycha.
- Spokojnie, kochana – powiedziałam. – Nikt nie lubi być nowym.
Wzięłyśmy swoje rzeczy i skierowałyśmy się w stronę sekretariatu. Gdy przekroczyłyśmy próg szkoły wszystkie spojrzenia padły na Clary. Cała pobladła. Nie mogłam się powstrzymać i zachichotałam. Dostałam od niej lekko w ramię. Przez cały korytarz szedł w naszą stronę Lucas, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Cześć dziewczyny – przywitał się z nami.
- Cześć, Cas – powiedziałam. Clar powtórzyła za mną.
- Iść z wami do sekretarki?
- Żeby dotrzymać mi towarzystwa, gdy będę czekać na Clary? – zapytałam z uśmiechem.
Wyszczerzył się w uśmiechu ukazując równe białe zęby. Popatrzyłam na moją kuzynkę i okazało się, że jest jeszcze zaskoczona.
- Dobra, jak chcesz to chodź – powiedziałam do Lucasa i pociągnęłam Clar za rękę w stronę sekretarki.
- Dzień dobry – powiedzieliśmy chórem wchodząc.
- Dzień dobry, ty zapewne jesteś Clary – zaczęła pani Faren. – Oto twój plan zajęć i poproś kogoś, żeby oprowadził cię po szkole.
- Dobrze i dziękuję – powiedziała moja kuzynka z lekkim uśmiechem. – Do widzenia.
Wyszliśmy i skierowaliśmy się na naszą pierwszą lekcję, czyli historię. Na szczęście Clary uratowała mnie od siedzenia z Jeffem. Uśmiechnęłam się. Pożegnałyśmy się z Lucasem i weszłyśmy do klasy. Usiadłyśmy i czekałyśmy na dzwonek. Gdy zadzwonił do klasy wszedł nasz wychowawca.
- Witajcie młodzieży, chciałbym przedstawić wam waszą nową koleżankę, pannę Stover – powiedział. – Zapraszam na środek i powiedz kilka słów o sobie. Clary niepewnie wstała i skierowała się w stronę tablicy.
- Cześć wszystkim, jestem Clary i jestem tu, z powodu przeprowadzki – wybrnęła z sytuacji i wróciła na miejsce. Gdy usiadła obok mnie lekko ścisnęłam jej dłoń. Zaczęła się lekcja. Po jej zakończeniu jej wyszłyśmy z Clary z klasy. Uczyłyśmy się, gdy zabrzmiał dzwonek ogłaszający długą przerwę. Skierowałyśmy się w stronę stołówki, gdy nagle…

Cześć kochani!
Napisałam go, nareszcie! Ponieważ zbliżamy się do końca... Pierwszej części tej historii, zachęcam was do komentowania i udziału w ankiecie ;)

5 komentarzy:

  1. Świetnie :) Czyżby nadszedł czas zemsty? Czekam na next i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. gdy nagle...co?Akurat w takim momencie :(
    wow!Patty szaleje!
    weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Musiałaś przerwać akurat w takim momencie? ;c
    Ale ogólnie mega! ;D
    Czekam na next, weny ;) ^^

    http://mojeniepenosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne! Mam nadzieje, że następny rozdział szybko się pojawi ^^ nominowałam Cię do LBA ;)

    OdpowiedzUsuń