piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział II



Gdy przekroczyłam próg rozdziawiłam usta ze zdziwienia. Sala była przyozdobiona w balony i serpentyny, po prawej stronie stał stół z przystawkami, a przed barem stali moi przyjaciele. Zobaczyli mnie i znowu tego dnia zaczęli mi śpiewać „Sto lat”. Szczerzyłam się jak głupia i nie mogłam się ruszyć z wrażenia. W końcu jednak odzyskałam sprawność chodzenia. Skierowałam się w stronę „chóru”. Wtem na salę wjechał wózek z wielkim tortem czekoladowo-śmietanowym z napisem „Wszystkiego najlepszego!”. Zatrzymali go przede mną i zapalili dwadzieścia świeczek. Pomyślawszy życzenie, zdmuchnęłam je i popatrzyłam na moich znajomych.
Tym razem z życzeniami podeszła do mnie Finally.
- Patricia, wszystkiego dobrego i żebyś była zawsze uśmiechnięta – powiedziała i mocno mnie przytuliła. Po chwili jej miejsce zajął Danny.
- Spełnij swoje marzenia – powiedział i objął mnie. Miałam właśnie im wszystkim podziękować, kiedy poczułam szturchnięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Juliett.
- Pani Patricio, chciałabym życzyć pani wszystkiego co najlepsze i wiele radości – powiedziała dziewczynka i nieśmiało mnie przytuliła.
- Dziękuję wam wszystkim za życzenia i za to, co zrobiliście – powiedziałam z wdzięcznością. Miałam powiedzieć coś jeszcze, ale uprzedził mnie Lucas.
- Dobra, koniec gadania! Czas na tort! – rzucił, za co zarobił od Clary pacnięcie w przedramię. Uśmiechnęłam się. – Danny, podaj solenizantce nóż.
Już z nożem w ręce zaczęłam kroić ciasto. Gdy każdy już miał talerzyk z wypiekiem i miał zamiar jeść Billowi coś się przypomniało.
- Zapomniałbym – rzucił i zniknął na zapleczu. Po chwili wrócił z butelką szampana. – Zapodajcie kieliszki.
Rozlał musujący napój wszystkim dorosłym, a Juliett dostała szklankę soku. Zaczęliśmy jeść i ja znowu poczułam niebo w gębie. Kiedy zjadłam jeden kawałek poszłam po następny, ale zanim go ukroiłam powiedziałam:
- Już wiem, co chcecie zrobić! Chcecie mnie utuczyć! – krzyknęłam z uśmiechem celując w nich widelcem. Wszyscy zaczęli się śmiać. Spędziłam wspaniały wieczór w gronie znajomych i przyjaciół. To był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Nie sądziłam, że będę potrafiła się jeszcze tak szczerze uśmiechać. Do domu wróciłam dopiero koło wpół do dziesiątej.
Wzięłam szybki prysznic i od razu położyłam się spać.

Wstałam na dźwięk mojego budzika. Podniósłszy się z łóżka poczłapałam do kuchni po kawę. Na śniadanie zjadłam kanapkę z pomidorem i mozzarellą. Po posiłku wróciłam do sypialni, by znaleźć ubranie do szkoły. Postanowiłam ubrać dzisiaj ciemne jeansy razem z koszulą w czerwono-czarną kratę i trampkami. Włosy związałam w luźnego koka, oczy poprawiłam kredką oraz tuszem i wyszłam z domu.
Na uczelnie nie miałam daleko, więc szłam pieszo. Pierwszy miałam wykład o historii książki. Nasza wykładowczyni była nawet fajna, ale mimo wszystko nie chciało mi się słuchać o początkach pierwszej książki.
W końcu dotarłam na uczelnię i skierowałam się do sali wykładowej. Była podobna do starożytnego teatru, bo po jednej stronie stała scena z mównicą i tablicą, a naprzeciwko niej były ustawione w półkolu trybuny. Zajęłam miejsce mniej więcej na środku i w środku. Usiadłam i wyjęłam swój zeszyt i piórnik. Było jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia, więc wyciągnęłam swój szkicownik i zaczęłam coś rysować.
Wtem od rysowania oderwał mnie głos obok mnie.
- Piękne… Co to takiego? – zapytał jakiś mężczyzna. Miał blond włosy i zielone oczy. Uśmiechał się do mnie. Popatrzyłam na to co narysowałam. Był to jakiś dym, z którego wychodził kot, albo coś podobnego.
- Szczerze, sama nie wiem – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Och, gdzie moje maniery. Jestem Alex – powiedział i podał mi rękę.
- Patricia – powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń. – Miło mi.
- Mnie również. Studiujesz księgoznawstwo? – zapytał siadając obok mnie.
- Tak, ale osobiście nie chce mi się siedzieć na wykładzie o historii książki – odpowiedziałam i oparłam się na krześle.
- Też mi się to nie uśmiecha, ale jak mus to mus – powiedział i wzruszył ramionami. Dopiero teraz poczułam dziwne głaskanie po dłoni. Kiedy tak spojrzałam nic nie było, ale i tak czułam to wyraźnie. Wtedy skojarzyłam, że w starym rodzinnym manuskrypcie pisało, że piksy wywołują taki efekt. „Pamiętaj, ich nie można całować!” – powiedział mój głos. „Nie miałam zamiaru go całować!” – rzuciłam oburzona.
- Patricia, po wykładzie mamy okienko i myślałem, że może poszłabyś ze mną  na kawę? – zapytał z uśmiechem.
- Czemu nie – odparłam z uśmiechem. Rozmawialibyśmy jeszcze chwilę, gdyby do sali nie weszła nasza wykładowczyni.
- Dzień dobry – powiedziała i zaczęła opowiadać o historii książki, starożytnych cywilizacjach, językach, w których były pisane pierwsze książki… Było tego dużo, ale i tak udało mi się zrobić porządne notatki.
Po skończonej lekcji wyszłam razem z Alex’ em z uczelni. Skierowaliśmy się do kawiarni niedaleko. Zajęliśmy stolik. Chwilę potem podeszła do nas kelnerka.
- Co dla państwa? – zapytała wyciągając notes i długopis.
- Dla mnie będzie kawa amerykańska czarna, a dla mojej koleżanki…
- Latte – dokończyłam za niego.
- Coś jeszcze?
- Jeszcze dwa razy sernik – powiedział i kelnerka odeszła. – Patricia, dlaczego akurat księgoznawstwo?
- Wiesz, jestem zapaloną czytelniczką i chciałam połączyć moją przyszłość z książkami – odpowiedziałam z uśmiechem. – A ty?
- Cóż, mój ojciec ma bardzo dużą bibliotekę, ale sam nie wie co w niej jest, więc postanowiłem sprawić mu prezent i posprzątać w niej – powiedział z nieśmiałym uśmiechem.
- Ciekawy pomysł – powiedziałam. – Chciałabym zobaczyć kiedyś taką bibliotekę.
- Mógłbym cię do niej zabrać, jeśli chcesz? – zapytał, a ja wiedziałam, że będę tego żałować, ale jak to mówią „raz kozie śmierć”.
- Naprawdę? – zapytałam z błyskiem w oku.
- Co powiesz na weekend? – zapytał z szerokim uśmiechem.
- Świetnie, to sobota? – zapytałam, a on potaknął.
- Powiesz mi gdzie mieszkasz, żebym mógł po ciebie przyjechać? – zapytał, a ja podałam mu mój adres. Ustaliliśmy jeszcze godzinę.
Siedzieliśmy tak w kawiarni, popijając i jedząc, kiedy zobaczyliśmy, że za pięć minut zaczynają się następne wykłady. Alex szybko zapłacił i pobiegliśmy na uczelnię.
Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Akurat za nami szedł wykładowca. Pobiegliśmy zając miejsca na środku trybun. Usiedliśmy i zaczęliśmy chichotać.
Reszta nauki minęła mi w miłej atmosferze. Spędziłam z Alex’ em prawie cały dzień. Odprowadził mnie jeszcze do domu i pojechał do siebie. Weszłam do mieszkania i poczułam coś dziwnego. Weszłam do salonu i uderzył mnie dziwny zapach. Jakby męskie perfumy. Śmierdziało w całym mieszkaniu. Wiedziałam już, że ktoś tu był. Z salonu przeszłam do kuchni, ale i tak nie było nic ruszone. Weszłam w końcu do sypialni i myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Po całym pokoju były porozrzucane moje ubrania i rzeczy. Moje łóżko, jak było pościelone rano, teraz powywracane.
- Trzymajcie mnie – warknęłam i poszłam sprawdzić, czy włamywacz nie znalazł moich sztyletów. Na szczęście były na swoim miejscu. Odetchnęłam z ulgą i zabrałam się za sprzątanie tego bałaganu. W między czasie obrzucałam wyzwiskami osobę, która to zrobiła. W końcu jednak udało mi się posprzątać. Z tego co zauważyłam, włamywacz niczego nie zabrał. Położyłam się na łóżku i chciałam ciszy, ale nie była mi dana. Leżąc tak, cały czas słyszałam ciche pikanie. Nie wytrzymałam i zaczęłam szukać źródła nieznośnego dźwięku. Znalazłam je chwile potem. Okazała się nim być mała kamera przyczepiona na lampce nocnej. Niewykrywalna dla normalnego człowieka, ale ja nigdy nie byłam normalna. Popatrzyłam się w urządzenie i z najsłodszym uśmiechem powiedziałam:
- Jak się spotkamy, to inaczej porozmawiamy – powiedziałam i zgniotłam w ręce kamerę. Pozostałości wyrzuciłam do kosza i zrobiłam sobie jakąś kanapkę. Zjadłszy, poszłam wziąć kąpiel i położyłam się spać.

Przez następne dni chodziłam do szkoły, rozmawiałam z Alex’ em, Clary, Lucasem i Billem. Dni mijały szybko i spokojnie. W końcu nadeszła sobota, czyli dzień zwiedzania biblioteki ojca Alex’ a. Umówiliśmy się, że piks przyjedzie po mnie o jedenastej i razem pojedziemy na obiad, a potem do jego domu.
Nie chciało mi się jakoś specjalnie stroić, więc ubrałam czarne jeansy, biały podkoszulek i czarny sweter. Na nogi trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a oczy podkreśliłam tylko kredką i tuszem. Wyglądałam nawet dobrze. Spakowałam swoją torebkę i wyszłam z sypialni. Akurat w tym momencie zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Alex’ a ubranego w ciemne jeansy i szarą koszulę z podwiniętymi rękawami. Na ramionach miał czarny płaszcz i szary szalik wokół szyi.
- Cześć, wejdź, zaraz będę gotowa – powiedziałam i wpuściłam go do środka.
- Spokojnie, nigdzie się nam nie spieszy – powiedział z uśmiechem i oparł się o ścianę naprzeciwko lustra. Zawiązałam buty, ubrałam swój czerwony szal i czarny jesienny płaszczyk. Wzięłam torebkę i odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Możemy już jechać – powiedziałam, a Alex otworzył mi drzwi i przepuścił mnie przodem. Zamknęłam mieszkanie na klucz i skierowałam się z nim w stronę drzwi.
Przed kamienicą stało czerwone audi. Otworzył dla mnie drzwi po stronie pasażera. Wsiadłam, a on po chwili siedział obok mnie.
- To gdzie jedziemy? – zapytałam, zwracając się do Alex’ a.
- Postanowiłem, że zabiorę cię od razu do mnie do domu i tam zjemy obiad – odpowiedział z uśmieszkiem.
- Ok, a co będziemy jeść? Jakaś chińszczyzna, a może coś bardziej wykwintnego? – zapytałam uśmiechając się do niego szeroko.
- Postanowiłem sam coś ugotować – odpowiedział, a ja udałam przerażenie.
- Mam się bać? – zapytałam.
- To zależy, czy boisz się kurczaka i groźnych ziemniaków – odpowiedział, a ja nie mogłam już dłużej wytrzymać, więc wybuchnęłam śmiechem. – Już dojeżdżamy.
Zdziwiłam się trochę, że tak szybko dojechaliśmy. Alex zatrzymał się przed dużym białym domem z ogrodem. O tej porze roku dom wyglądał ślicznie. Pomarańczowe, czerwone, żółte i brązowe liście kontrastowały z bielą budynku. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się w stronę głównych drzwi. Otworzył je i puścił mnie przodem. Staliśmy w holu. Zdjęłam buty, płaszcz i szalik. Torebkę wzięłam ze sobą i poszłam głębiej w dom za Alex’ em. Dotarliśmy do jadalni. Na stole była już ułożona zastawa.
- Skąd wiedziałeś, że się zgodzę na twoją propozycję? – zapytałam, siadając na jednym z krzeseł.
- Nie wiedziałem – powiedział z uśmiechem. – Zaraz wracam.
Siedząc tak miałam okazję rozglądnąć się po pokoju. Na jego środku stał długi stół na przynajmniej jedenaście osób. Ściany były pomalowane na przyjazny zielony kolor. Na jednej ze ścian wisiał obraz całej rodziny. Był tak Alex, jakaś młoda dziewczyna i para dorosłych w średnim wieku. Oglądanie pomieszczenia przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Alex’ a, niosącego w rękach naczynie żaroodporne.
- Uwaga, uwaga! W lewym narożniku śliczna Patricia zmierzy się z stojącym w prawym narożniku kurczakiem w sosie słodko-kwaśnym i ziemniakami – powiedział, a ja zaczęłam się śmiać. Podszedł do stołu i położył naczynie na środku. Podałam mu swój talerz, na który nałożył mi potrawę. Nałożył później sobie i usiadł.
- Smacznego – powiedział i zaczęliśmy posiłek. Kurczak był miękki i soczysty, a ziemniaki idealne. Jak na faceta dobrze gotuje. W jednej chwili przypomniałam sobie, jak Rasto gotował. Odłożyłam widelec i wzięłam do ręki kieliszek z czerwonym winem. Nie chciałam psuć spotkania, więc starałam się ukryć moje myśli, ale niestety nie wyszło.
- Patricia, co się stało? – zapytał z troską w głosie Alex.
- Nic takiego, po prostu sobie coś przypomniałam – odpowiedziałam ze smutnym uśmiechem. – Pyszne jedzenie.
- Dziękuję – powiedział. – Chodźmy już do biblioteki.
Wstaliśmy od stołu i pomogłam mu posprzątać po obiedzie. Zabrałam ze sobą swój kieliszek z winem, a chłopak wziął swój i butelkę trunku. Szłam za nim po schodach na piętro. Na końcu korytarza po lewej stronie znajdowały się duże drewniane dwuskrzydłowe drzwi. Zatrzymaliśmy się przed nimi.
- Gotowa? – zapytał Alex, a ja przytaknęłam. Otworzył drzwi i to co zobaczyłam doprowadziło do tego, że zaniemówiłam.

Hej, Hej!
Macie już ferie, czy jeszcze nie? Ja dzisiaj zaczęłam! Nareszcie! 
Co sądzicie o rozdziale? Jak na razie będzie trochę spokojnych rozdziałów, ale spokojnie akcja dopiero przed Wami!
Zachęcam do komentowania! 

3 komentarze:

  1. Patricia moim zdaniem za szybko mu zaufała :/ ale wydaje mi się, że to porządny chłopak ^^
    Pozdrawiamy, weny i czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem,co ten Alex kombinuje,ale mam nadzieję, ze nic złego...bo muszę przyznać... bardzo mi się spodobał :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój pierwszy rozdział na twoim blogu i powiem ci, że się wciągnęłam ^^ muszę nadrobić resztę ;p życzę weny i zapraszam na mojego bloga: krwawekrysztaly.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń