Zaparkowałam
pod znanym mi domem. Zadzwoniłam do drzwi i oparłam się o barierkę. Chwilę
potem otworzył mi Derek. Patrzył na mnie zaskoczony.
- Cześć –
powiedziałam z chichotem. W końcu otrząsnął się i posłał mi uśmiech.
- Cześć Patricia
– rzucił i wpuścił mnie do środka. – Co cię sprowadza?
- Jestem
umówiona z Qui… - nie dokończyłam, bo przypomniałam sobie, że Cleina nie ma. –
Tak po prostu przyjechałam w odwiedziny.
- Szef
będzie dopiero jutro – powiedział ze śmiechem Derek. – Idziemy na dół?
- Chodźmy,
bo muszę jeszcze przywitać się z Candy – powiedziałam. Chłopak zerknął na
zegarek.
- Z tego co
wiem, właśnie zaczyna trening z młodzikami – rzucił chłopak, a mnie olśniło.
- Derek,
masz może jakąś czapkę i okulary zerówki? – zapytałam, a on potaknął. – A
możesz mi je przynieść?
Jeszcze raz
kiwnął głową na zgodę i podał mi rzeczy. Ubrałam się i przypominałam mniej
siebie. Postanowiłam zrobić Candy małą niespodziankę.
- Dzięki i
zaprowadzisz mnie na jej trening? – zapytałam i po chwili już jechaliśmy windą
na trzecie piętro. Wyszliśmy i dokładnie przed nami, przez szklane drzwi,
widziałam fioletowe włosy mojej przyjaciółki. Odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Możesz
mnie tam wprowadzić i powiedzieć, że jestem nowa i trochę się zgubiłam? –
zapytałam i zrobiłam maślane oczka.
- Nie ma
problemu – rzucił i poszedł przed siebie, a ja za nim. Uchylił drzwi i wszedł
do sali.
- Co jest? –
zapytała Candy i popatrzyła na Dereka, a potem na mnie.
- Masz nową
– rzucił mężczyzna i już go nie było.
- Dzień
dobry – powiedziałam cicho.
- Jak się
nazywasz? – zapytała dziewczyna i poważną miną.
- Miriam –
skłamałam.
- Stań obok
reszty – rzuciła niedbale dziewczyna, a ja wykonałam jej polecenie.
Postanowiłam z ujawnianiem poczekać do końca treningu. Najpierw zrobiła małe
wprowadzenie, a potem kazała każdemu ćwiczyć pokazywane przez nią figury. Nie
wysilałam się, żeby lepiej ukryć swoje prawdziwe oblicze. W końcu skończył się
trening, a ja postanowiłam trochę się pobawić. Wzięłam nóż do ręki, obróciłam kilka
razy i rzuciłam w pierwszego lepszego manekina. Trafiłam prosto w serce.
Powtórzyłam to jeszcze z dwa razy i czekałam. Zobaczyłam, ze wszyscy patrzą na
mnie zaskoczeni i z nutą podziwu oraz zazdrości.
- Miriam, co
to miało być? – zapytała Candy poważnym tonem. Zrobiłam minę niewiniątka i
powoli zdjęłam swoje przebranie.
-
Podoba mi się imię Miriam, ale wolę
Patricia – rzuciłam z uśmiechem. – A tak w ogóle, cześć Candy.
- Co ty tu
robisz?! – zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Quinn coś
chce, więc jestem – odparłam. – Odpraw swoich uczniów, a potem jedziemy na
pogaduchy.
- Koniec
zajęć, widzimy się jutro! – krzyknęła Candy.
- Jedziemy
na lody – powiedziałam i poszłyśmy razem w stronę mojego samochodu.
Weszłyśmy do
lodziarni, wyglądała jak z przed dwóch lat. Te same pastelowe kolory i ten sam
smak lodów. Zajęłyśmy stolik i zamówiłyśmy deser.
- Co się
działo, jak mnie nie było? – zapytałam zaciekawiona.
- No co tu
dużo mówić… Organizacja rozwija się dość szybko, zostałam instruktorką i mamy
kryzys związku z Derekiem... - odpowiedziała po krótce dziewczyna. Najbardziej
zaciekawiła mnie sprawa z jej chłopakiem. Czułam lekkie wyrzuty sumienia, że
odcięłam się od przyjaciół na długie dwa lata życia.
- Co z nim?
– zapytałam.
- Po tym,
jak nam pomogłaś w Chinach, zaczęliśmy się spotykać i było cudownie, ale potem
zaczęło się pieprzyć… Zaczął mnie unikać, przestał rozmawiać, tak jak kiedyś.
Jak wiesz, ja nie jestem cichą osóbką, więc zapytałam, czemu to robi? –
przerwała na moment, bo przynieśli nasze desery. – Odpowiedział, że musi
wszystko przemyśleć, i że mamy zrobić sobie przerwę.
- Ale cham –
z kwitowałam ze współczuciem. – Znając ciebie, coś mu powiedziałaś, nie?
- Rzuciłam
mu: Rób sobie co chcesz, ale jak w końcu przemyślisz sprawę i zrozumiesz swój
błąd, nie przychodź do mnie – odparła z lekkim uśmiechem, a ja zaczęłam
chichotać.
- Też bym
tak zrobiła – powiedziałam z uśmiechem.
- A ty co
robiłaś, wtedy jak cię nie było? – zapytała Candy.
- Jeździłam
trochę po kraju, zwiedzałam, myślałam i odreagowywałam… Można powiedzieć, że
zrobiłam sobie dwuletnie wakacje – odparłam z półuśmieszkiem. – Teraz jestem po
egzaminach na księgoznawstwie.
- Ja muszę
jeszcze ostatni rok chodzić do tej durnej szkoły – powiedziała z westchnieniem
dziewczyna.
- Dalej
oblegasz kozę? – zapytałam.
- Tak, razem
z Dick’ iem zostaliśmy okrzyknięci Królem i Królową Kozy – odpowiedziała z
uśmiechem.
- Czemu nie
umówisz się ze swoim przyjacielem? – zapytałam zaciekawiona.
- Bo to mój
przyjaciel – odpowiedziała niepewnie.
- Nie
przeszkadza ci to, że on jest twoim przyjacielem. Ty po prostu dalej kochasz
Dereka – podsumowałam po chwili namysłu.
Candy już chciała odpowiedzieć, ale jej przerwałam. – Nie zaprzeczaj, bo wiem,
że skłamiesz.
- Masz
rację, ale…
- Ale to
skończony bałwan, skoro zerwał z dziewczyną, która szczerze go kocha –
dokończyłam za nią poważnym tonem. - Na twoim miejscu dałabym sobie z nim
spokój.
- Nie dam
rady, Trish – wyszeptała i w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie płacz,
nie warto – spróbowałam ją pocieszyć. – Na razie nie zwracaj na niego uwagi,
jak się opamięta, to wróci.
- Może tak… -
powiedziała, a ja zobaczyłam na zegarze, że jest już dość późno.
- Muszę już
uciekać, ale jakby coś się działo, to dzwoń – powiedziałam i uścisnęłam ją na
pożegnanie. – Do zobaczenia jutro.
Chciałam
jeszcze odwiedzić Johna, dlatego skierowałam się prosto do jego domu. Po drodze
był jeszcze cmentarz, na który wstąpiłam po drodze. Zaparkowałam i kupiłam w
budce czerwoną różę. Skierowałam się na miejsce spoczynku Rasto. Idąc główną
alejką, mijałam rzędy zadbanych i opuszczonych grobów. Co jakiś czas widziałam
rozpaczających ludzi. W końcu stanęłam przed nagrobkiem mojego chłopaka. Miał
rdzawy kolor i figurkę rękawic bokserskich. Paliły się znicze i świeczki, a kwiaty
w wazonie były świeże. Położyłam kwiat obok rękawic i uśmiechnęłam się smutno.
- Cześć,
Rasti – wyszeptałam, nie oczekując odpowiedzi. – Tęsknię za tobą.
Poczułam, że
po moim policzku spływa samotna łza. Szybko otarłam ją wierzchem dłoni i skierowałam
się do samochodu.
Zajechałam
na podjazd Johna. Dom nie zmienił się nic, od ostatniego razu. Podeszłam do
drzwi i zapukałam, a po chwili w drzwiach stanął…
Nie bijcie!
Przepraszam, że nie było mnie tak długo... Jako iż zbliża się koniec roku, muszę poprawiać oceny, zaliczać itp.
Jeszcze raz Sorry...
Nie miałam żadnego pomysłu na ten rozdział, więc przepraszam, że tak krótko i nudno...
Od razu zapowiadam, że rozdział następny może być z lekkim opóźnieniem (czyt. nie wiem kiedy)....
Postaram się zaszaleć i napisać go do następnego weekendu.
Pozdrowionka i sorka, Patrycja ;)
Rozdział, prawda trochę nudny, ale czasem tak jest ;) nie przejmuj się nami i rób to,co należy. Ja mam bardzo podobnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny ;*
Dzięki za wyrozuniałość :)
UsuńZ tego co układa się w mojej głowie, to na razie powieje trochę nudą, ale odrobimy to :P
Rozdział, prawda trochę nudny, ale czasem tak jest ;) nie przejmuj się nami i rób to,co należy. Ja mam bardzo podobnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny ;*
Nareszcie Rasti!! Tak zanim tęskniłam...dobrze,że pokazałaś tą scenę na cmentarzu ;)
OdpowiedzUsuńTo utwierdza moje przypuszczenia odnośnie tęsknoty Patti.
Weny!