sobota, 11 lutego 2017

Zimowa opowieśc cz.II



… chłopaka trochę starszego od niej z oczami w kolorze świeżej trawy i blond czupryną. Patrzyłaby w nie jeszcze długo, ale jej podświadomość przypomniała jej, że za chwilę zaczynają się lekcje. Szybko wyrwała się z ramion chłopaka.
- Dzięki – powiedziała i skierowała się w stronę szkoły.
- Ej! Jak masz na imię?! – krzyknął chłopak za nią jeszcze.
- Alex – odpowiedziała mu głośno, a po chwili usłyszała jeszcze jak woła do niej, że ma na imię Jeremy. Zobaczyła jeszcze na zegarek, żeby dowiedzieć się, że lekcje zaczynają się za trzy minuty, a ona była dobry kawałek od budynku. Zaczęła biegnąć i przepychać się między przechodniami, którymi obdarzała jedynie cichym „przepraszam”. Z oddali widziała, jak światła przed jej szkołą zmieniają się na zielone, dlatego pędem popędziła w ich stronę. Z tego co udało jej się zobaczyć, została jej ostatnia minuta do dzwonka. W momencie, gdy dobiegła do pasów, światło zmieniło się na czerwone. Nie miała jak już przejść, bo sznur samochodów puścił się szybko przed siebie. Zmęczona oparła się o słup sygnalizacji i zaczęła ciężko oddychać. Wiedziała, że spóźniła się już na lekcję z najgorszym nauczycielem w szkole, a mianowicie z panem Pierce’ em. Uczył on matematyki i był bardzo ostry jeżeli chodzi o przestrzeganie regulaminów. Kiedy tylko pomyślała jakie konsekwencje może mieć ze swojego spóźnienia, zadrżała. Była jeszcze opcja, że nie pójdzie na tą lekcję, ale wtedy dowiedzą się o tym rodzice i znowu dostanie długi i bezsensowny wykład, jaka to ona nie jest oraz szlaban za jedną nieobecność.
Kiedy światło w końcu zmieniło się na zielone, szybki krokiem skierowała się w stronę szkoły. Stojąc przed klasą, przełknęła głośno ślinę i nacisnęła klamkę. Otworzyła je, a momentalnie oczy wszystkich były zwrócone w jej stronę. Spotkała się z pocieszającym wzrokiem Rose.
- Witam panno Duncan, cieszę się, że raczyła się pani pojawić na dzisiejszej lekcji – powiedział nauczyciel głosem wyzbytym z emocji. – Proszę usiąść, a skutki pani spóźnienia omówimy po lekcji.
- Dobrze, proszę pana – powiedziała cicho Alex i skierowała się do ławki, którą dzieliła z przyjaciółką. Rose posłała jej pytające spojrzenie, a dziewczyna powiedziała szeptem, że później jej wszystko opowie. Nie chciała bardziej podpaść nauczycielowi, dlatego resztę lekcji przesiedziała w milczeniu.
Kiedy zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec zajęć, wszyscy zaczęli szybko wychodzić z klasy, a Alex, wiedząc, że nie minie jej rozmowa z panem Pierce’ em, nie spieszyła się z wyjściem. Gdy ostatnia osoba wyszła z pomieszczenia, dziewczyna podeszła do biurka.
- Masz mi coś do powiedzenia? – zapytał mężczyzna podnosząc na nią wzrok znad dziennika.
- Przepraszam za spóźnienie – powiedziała dziewczyna, w duchu modląc się, aby nie wymyślił jakieś dziwnej kary.
- I…?
- Nie powtórzy się to nigdy więcej – dokończyła posłusznie, a matematyk popatrzył na nią dokładnie.
- Alex, niestety muszę cię ukarać za takie zachowanie – zaczął z westchnieniem. – Zostanie w kozie dziś po lekcjach.
- Dobrze – przytaknęła, bo lepiej dla niej, że potraktował ją tak łagodnie. – Mogę już iść?
- Tak, tak – rzucił i zajął się swoimi obowiązkami. Dziewczyna szybko opuściła klasę i zaczęła szukać swojej przyjaciółki. Znalazła ją siedzącą przed następną salą. Opadła z westchnieniem obok niej.
- A teraz gadaj – poleciła jej blondynka. Alex zaczęła opowiadać przyjaciółce swoje dzisiejsze przygody, ale pominęła upadek i ratunek ze strony przystojnego blondyna. Nie lubiła kiedy ktoś cały czas mówił, że powinna się z kimś umówić. Taką osobą była właśnie Rose, gdyby usłyszała o tym chłopaku od razu próbowała ich razem zeswatać. Źle się czuła okłamując przyjaciółkę, ale nie chciała przysporzyć sobie więcej problemów.
Po lekcjach musiała odsiedzieć karę, dlatego do domu wracała sama. Stwierdziła, że przejdzie się parkiem. Przyroda o tej porze roku wyglądała ślicznie. Pozbawione liści drzewa przykryte warstwą lekkiego śnieżnego puchu. Niezmącona niczyjim działaniem warstwa lodu na zamarzniętym jeziorze wyglądała przepięknie, ale i zabójczo… Z daleka było widać, jak dzieciaki lepią bałwany, czy rzucają się śnieżkami, a niedaleko nich biega uradowany szczeniak, który pierwszy raz widział śnieg.
Alex szła powoli delektując się zimowych krajobrazem, przy akompaniamencie swojej ulubionej piosenki. Po chwili na swojej drodze zobaczyła… czarną sowę! Zatrzymała się i patrzyła zdziwiona na zwierzę, które widziała pierwszy raz w życiu. Zaczęła powoli podchodzić do ptaka, ale ten wzbił się w powietrze i poleciał w głąb parku. Dziewczyna, niesiona ciekawością, poszła za sową. Zaprowadziła ją ona do nieznanej jej części. Zatrzymała się dopiero przed wielkim drzewem z dużą dziurą w pniu. Popatrzyła na czarne stworzenie pytająco, a ono, jakby ją rozumiejąc, wleciało do drzewa. Podeszła bliżej, a ty był błąd… W jednej sekundzie z dziury wyleciała ręka, która chwyciwszy ją za ubrania, wciągnęła w głąb, gdzie była tylko ciemność…

Cześć! 
Jest ciąg dalszy! Co sądzicie? Kończą mi się ferie, więc może okazać się, że znowu nie będę się odzywać przez jakiś czas... Ale mam nadzieję, że jednak nie :P

Pozdrawiam, Patrycja :*

2 komentarze:

  1. Wciągnął ją do drzewa *land face*,chyba wiem kto ;p
    Kurde...może to będzie coś podobnego do ''Alicji w krainie czarów''?
    Coś czuję,że to tylko,ledwie początek tej opowieści ;0
    Jestem ciekawa,co tam będzie się działo ;p
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już teraz mogę ci powiedzieć, że to nie był Jeremy...
      Alicja to moja ulubiona bajka!
      No, początek, początek... Mam opowieść zmieścić w jeszcze jednej części! (Ale do gazetki) A tutaj pewnie rozwiniemy to... :)

      Usuń