Wesele
trwało prawie do szóstej rano. Wszyscy świetnie się bawili. Pomimo dużej ilości
alkoholu jaki wypiłam w czasie imprezy byłam najbardziej trzeźwą osobą w
towarzystwie. Jako pierwsza opuściłam lokal, ponieważ musiałam pozałatwiać
dzisiaj sprawy związane z wyjazdem do Jackson. Zaparkowałam samochód i weszłam
do mieszkania. Skierowałam się prosto do sypialni i zabrałam z niej świeżą
bieliznę i jakieś ubrania. Wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda była
błogosławieństwem po całej nocy spędzonej na tańcach, zabawie i śmiechu. Umyta
skierowałam się do kuchni, by tam zrobić sobie kawę. Usiadłam w salonie i
zaczęłam powoli planować swój dzień. Musiałam udać się do biblioteki i na
uczelnię. Zabrałam telefon, portfel, kluczyki i wyszłam z domu.
Najpierw
pojechałam do biblioteki, ponieważ musiałam wysłać zleceniodawcy zdjęcie trupa
mojego celu z przed dwóch dni. Okazało się, że dziś otwierają wcześniej, więc
szybko skierowałam się do komputera najbardziej oddalonego od wyjścia.
Usiadłam, włączyłam i zalogowałam się na swoje drugie konto. Zgrałam zdjęcie z telefonu
i wysłałam na podany adres. Usunęłam historię, zdjęcie z komputera i wyłączyłam
urządzenie. Niespiesznie wyszłam z biblioteki i skierowałam się na uniwersytet.
Umówiłam się
z Quinnem, że będę za tydzień, ale zapomniałam, że za dwa tygodnie mamy pierwsze
egzaminy. Musiałam teraz pozałatwiać, czy mogłabym napisać je tydzień
wcześniej. Na razie udało mi się przełożyć trzy egzaminy, ale teraz został
jeszcze pan White. Nie miałam dzisiaj z nim
wykładów, więc na jednej z przerw weszłam do jego sali. Uzupełniał
właśnie jakieś dokumenty.
- Dzień
dobry, czy mogę panu zająć chwilę? – zapytałam uprzejmie.
- Witaj
Patricia, co cię sprowadza? – powiedział i odłożył na bok wcześniej wykonywaną
czynność.
-
Profesorze, jest taka sprawa… Bo za dwa tygodnie są egzaminy i chciałabym się
dowiedzieć, czy byłaby szansa, abym napisała go tydzień wcześniej? – zadałam
pytanie z cichą nadzieją, że się zgodzi.
- Mogę
wiedzieć, z jakiego powodu, chciałbyś napisać go wcześniej? – wiedziałam, że on
jedyny zada to pytanie.
- W przyszłą
niedzielę muszę pilnie wyjechać, niestety nie wiem, na jak długo i nie jestem
pewna, czy zdążyłabym wrócić na egzamin – odpowiedziałam ogólnikowo. Nastała
cisza. Pan White nad czymś się zastanawiał, ale w końcu się odezwał.
- Dobrze,
możesz napisać go w piątek – odpowiedział.
- Ale…? –
czułam to niedokończone zdanie.
- Ale musisz
napisać go na minimum osiemdziesiąt procent – powiedział mężczyzna z lekkim
uśmiechem.
- Postaram
się i bardzo dziękuję – powiedziałam z uśmiechem. – Do widzenia.
Chciał mnie
jeszcze zatrzymać, ale zabrzmiał gong obwieszczający, że zaczynają się wykłady.
Wyszłam z auli i skierowałam się w stronę swojego samochodu.
Dochodziła
już dwunasta, więc postanowiłam iść na wczesny obiad. Podjechałam pod knajpę,
gdzie ostatnio pomogłam pewnemu mężczyźnie. Weszłam i na dzień dobry uderzył
mnie przyjemny zapach jedzenia i takiej rodzinnej atmosfery. Usiadłam przy
stoliku, przy oknie. Wzięłam do ręki menu i wybrałam naleśniki z truskawkami
oraz kawę. Siedząc tak i patrząc w okno, zauważyłam, że obok mnie przechodził
Thomas. Postukałam w szybę, a ten odwrócił się w stronę dźwięku. Zachęciłam go
ruchem ręki, żeby wszedł do baru. Po chwili szedł już w moją stronę.
- Cześć,
wyspany? – zapytałam, gdy już zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- No właśnie
nie, byłem właśnie w trakcie szukania Starbucks’ a, ale zawołałaś mnie no i… -
powiedział mój kuzyn zrezygnowany.
- Głodny? –
zapytałam i jak na zawołanie, odezwał się brzuch Toma. Zaczęłam cicho
chichotać. – Uznam to za tak.
Kiedy
kelnerka przyniosła moje danie, poprosiłam o
jeszcze raz to samo. Upiłam łyk kawy i od razu było mi lepiej.
- To jak po
weselu? – zagadnęłam po chwili.
- Jak
wstałem godzinę temu, to zażyłem z trzy tabletki przeciwbólowe, takiego miałem
kaca – odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Ja w
przeciwieństwie do ciebie nie spałam ani trochę, załatwiłam przeniesienie
egzaminów na ten piątek i odwiedziłam bibliotekę – powiedziałam, a chwilę potem
kelnerka podała jedzenie mojemu kuzynowi. Zjedliśmy w ciszy, ale przy kawie
zaczęliśmy rozmawiać.
- Do kiedy
zostajecie? – zapytałam chłopaka.
-
Prawdopodobnie już za dwa dni, bo tata ma urlop do czwartku, a chciałby jeszcze
trochę posiedzieć w domu, tak samo mama, a ja na studia muszę iść już w piątek
– odpowiedział smutno. – Szkoda, że nie możemy zostać dłużej…
- Zawsze
możesz przyjechać, jak masz ochotę – powiedziałam na pocieszenie.
-
Podejrzewam, że przyjadę na następną grubszą przerwę na uczelni – powiedział po
chwili namysłu Thomas.
- Tylko się
zapowiedz, bo ja za tydzień jadę na nie wiem ile do Jackson, Clary z Lucasem
jadą na miesiąc miodowy, a mama jedzie do Iraku – poinformowałam kuzyna.
- Masz to
jak w banku – rzucił z uśmiechem. – A jakbym przyjechał do Jackson, to miałabyś
gdzie mnie ulokować?
-
Umieściłabym cię w różowym pokoju Clary – powiedziałam i po chwili zostałam
szturchnięta nogą pod stołem. – No co?
- Czasami
masz naprawdę głupie pomysły – stwierdził Tom. – I głównie to w tobie kocham.
- Jak miło,
a tak w ogóle, gdzie masz rodziców? – zapytałam, przypominając sobie, że straciłam
ich z oczu w połowie wesela.
- Myli się
wcześnie i tak samo wcześnie wyszli z domu, zostawiając mi kartkę, że idą
zwiedzać Nowy Orlean – odpowiedział z westchnieniem.
- Czyli
wujek poszedł z ciocią na zakupy – podsumowałam i oboje wybuchneliśmy. Powszechnie
było wiadomo, że wujostwo kocha chodzić po sklepach i robić zakupy.
- Pewnie
mogę się ich spodziewać dopiero wieczorem – stwierdził Thomas. – I jeszcze
zabrali samochód!
- Nie
rozpaczaj, możemy się dzisiaj wybrać do klubu wieczorem, żeby się trochę rozerwać
– zaproponowałam, a w oczach mojego kuzyna pojawiły się wesołe iskierki.
- A ty przypadkiem
nie masz jutro wykładów? – zapytał, a jego zachwyt lekko przygasł.
- Mam, ale
zaczynają się dopiero koło dwunastej – odpowiedziałam z uśmiechem. – To co? Jedziemy
najpierw do hotelu, żeby wybrać ci jakieś ubrania, a potem do mnie?
- Dobra, to
się zbierajmy! Ponieważ masz samochód, pozwolę sobie zapłacić za obiad – rzucił
Tom i zniknął przy kasie, zanim zdążyłam zaprotestować. Pokręciłam tylko głową
z rezygnacją i skierowałam się do porsche. Chwilę potem doszedł do mnie kuzyn.
Usiedliśmy i pojechaliśmy do hotelu.
Weszliśmy do
wynajętego przez wujostwo pokoju. Cały w odcieniach beżu i czerni. Nie wyglądał
najgorzej, ale nie był też najlepszy.
- Dobra,
pokaż co przywiozłeś ze sobą – poleciłam i chwilę potem na stoliku w salonie
wylądowała średniej wielkości walizka. Zaczęłam przeglądać ubrania Thomasa i
stwierdziłam, że nie miał nic ciekawego, oprócz czarnych jeansów. Westchnęłam.
- Bierz te
spodnie do jakieś torby – poleciłam. – Rudzielcu, jedziemy na zakupy!
- Chyba
sobie, kurna żartujesz?! – powiedział chłopak. Jego rodzice, kiedy był jeszcze
mniejszy zabierali go ze sobą na zakupy i tak oto już od małego Tom nie
nienawidził zakupów.
- Spokojnie,
tylko po jakąś koszulę i jedziemy prosto do mnie – uspokoiłam go trochę.
-
Obiecujesz? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Ufff.. To dobrze.
- To
bierzesz coś jeszcze? – zapytałam, kierując się w stronę drzwi.
- Nie – rzucił
i zamknął za nami drzwi pokoju hotelowego.
Podjechaliśmy
pod jeden ze sklepów. Weszliśmy i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to
śliczny, czerwony, krótki top z napisem „Boo!”. Musiałam go przymierzyć. Podeszłam
do stojaka.
- Tom,
proszę – powiedziałam, robiąc maślane oczka do kuzyna.
- No dobra,
ale tylko ten jeden raz – powiedział z westchnieniem. Uściskałam go i poszłam
do szatni. Czułam, że chłopak idzie za mną.
Ubrałam ją i
leżała na mnie genialnie. Wyszłam z przymierzalni i pokazałam się Thomasowi.
- I co
sądzisz? – zapytałam, a jego na chwilę zamurowało.
- Wyglądasz
bosko, mała – powiedział w końcu z półuśmieszkiem.
- To biorę i
idziemy szukać tobie jakieś koszuli – powiedziałam i zniknęłam za zasłoną.
Skierowaliśmy
się w stronę działu dla mężczyzn. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to była
łososiowa koszula z krótkim rękawem. Pobiegłam tam szybko i z chytrym uśmiechem
pokazałam ją mojemu kuzynowi.
- Tom, co
sądzisz? – zapytałam, a jego mina starczyła, żebym zaczęła się głośno śmiać.
Odłożyłam ją i poszłam szukać czegoś ciemniejszego. W końcu znalazłam jakąś
granatową koszulę z długim rękawem. Wybraliśmy rozmiar i doszliśmy do wniosku,
że jak pójdzie w zapiętej koszuli, będzie wyglądał sztywno. Wybraliśmy jeszcze
czarną koszulkę i zapłaciliśmy za wszystko. W dobrych humorach skierowaliśmy się
do mojego mieszkania.
- Um… Trish?
– zapytał po chwili mój kuzyn, gdy wszedł do salonu.
- Tak? –
zapytałam i poszłam w jego ślady. To co zobaczyłam nieźle mnie rozwścieczyło.
Cały mój
salon był rozwalony, wszędzie walały się moje książki, szkło, papiery, zdjęcia.
Wyczuwałam jeden zapach… wilkołaki.
- Cholera
znowu – mruknęłam i dopiero po chwili zrozumiałam, że powiedziałam to zbyt
głośno.
- Jak to
znowu? – zapytał zdziwiony Tom, a ja wiedziałam, że jego ciekawość nie zna
granic.
- Może
najpierw posprzątamy, a potem ci wszystko opowiem, ok? – zapytałam, a on potaknął
i zabraliśmy się za ogarnianie tego bajzlu. Oboje milczeliśmy, ja zaczęłam od
ułożenia książek na półce, a mój kuzyn od ułożenia mebli. Potem zaczęłam zbierać
zbite ramki ze zdjęciami, a Tom papiery. Poszłam do kuchni po miotłę, szufelkę
i ścierkę. Tą ostatnią dałam chłopakowi, a sama zaczęłam zamiatać. Po
kilkunastu minutach skończyliśmy, a ja opadałam na kanapę z westchnieniem.
- Teraz
gadaj – polecił mi kuzyn, siadając na stoliku naprzeciwko mnie. Wzięłam głęboki
oddech.
- Nie wiem,
czy wiesz, ale nasza rodzina nie jest do końca normalna, no bo babcia była…
- Dhampirem?
Wiem o tym, także o tym, że mój tata i twoja mama też nimi są, a mama Clary już
nie – powiedział, przerywając moją wypowiedź. Kompletnie mnie zaskoczył.
- Od kiedy
wiesz? – zapytałam dalej zszokowana.
- Jak miałem
dziesięć lat, to pytałem tatę, jakim cudem jest taki silny, a on na początku nie
chciał odpowiadać, ale potem, gdy pytałem bez przerwy, w końcu mi odpowiedział –
wytłumaczył chłopak.
-
Wiedziałeś, ale mi nie powiedziałeś? – zapytałam.
- No tak,
ale kazali mi nic tobie, ani Clary nie mówić… - chciał się wytłumaczyć.
- Zdrajco!
Mieliśmy sobie wszystko mówić! – rzuciłam z wyrzutem.
- Właśnie,
dlatego gadaj, co się tu stało? – polecił, a ja dopiero po chwili zrozumiałam,
że sama się wkopałam.
- Jestem
taka sama jak moja mama plus geny nieznanej istoty, jaką był mój ojciec i
geniusz, powiedział, że jego dzieci będą się mścić… I tak oto jestem
poszukiwana przez wilkołaki, wampiry i elfy – wytłumaczyłam pomijając niektóre
zdarzenia.
- Pieprzysz?
– wypalił zszokowany Tom.
- Mówię
prawdę, pokój zdemolowały wilkołaki, bo wiedzą, co zrobiłam w Jackson –
powiedziałam poważnie.
- A co takiego
zrobiłaś? – dopytywał się chłopak.
- No…
Zabiłam kilka wampirów, uratowałam rodzinę przyjaciela z rąk jakieś
szychy-wilkołaka… Trochę tego było – odpowiedziałam obojętnie, na co mój kuzyn
zrobił wielkie oczy.
- Serio
zabiłaś wampiry?
- No, jak
zabili mi chłopaka, babcię, dziadka i ciocię, to co miałam ich puścić wolno z dobrym
słowem? – zapytałam sarkastycznie, ale bolało mnie w piersi na samo
wspomnienie.
- Czyli
należało im się – skwitował mój kuzyn.
- A ty masz
geny wampira? – zapytałam zaciekawiona.
- Mam ich
trochę – odpowiedział z uśmieszkiem.
- Dobra,
koniec tego, idę się ubrać do klubu i ty zrób to samo – poleciłam i zniknęłam w
swojej sypialni. Otworzyłam szafę i stałam przed nią chwilę. W końcu ubrałam
czarną spódnicę, nowo kupioną koszulkę i cielesne rajstopy. Włosy zostawiłam
rozpuszczone, nałożyłam ciemny cień do powiek, tusz do rzęs i poprawiłam oczy
kredką. Usta pomalowałam szminką w odcieniu koszulki. Na nogi ubrałam swoje
kochane czarne trampki. Gotowa, wyszłam z sypialni. Naprzeciwko drzwi opierał
się Thomas, który w wcześniej przygotowanym stroju wyglądał zabójczo. Włosy,
jak zawsze w nieładzie, ale to dodawało mu takiej dzikości i drapieżności.
Wytrzeszczył oczy, gdy mnie zobaczył.
- Dlaczego,
tak ładne dziewczyny muszą być akurat moimi kuzynkami? Pytam się, dlaczego?! –
wzniósł oczy ku górze, z tym zawołaniem. Zaczęłam cicho chichotać.
- To co,
gotowy? – zapytałam, a jak przytaknął to wyszliśmy z domu.
Cześć i czołem!
Jak tam życie? Przepraszam, że rozdział nie dodany wcześniej, ale miałam zawalony tydzień...
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
Co sądzicie? Jakieś zaskoczenie? I następny rozdział będzie bardziej rozrywkowy i żywszy niż ten...
Pozdrowionka, Rebel P.