Obudził mnie dźwięk tłuczonej
szklanki. Najciszej jak potrafiłam wstałam z łóżka i ze sztyletem w ręce
wyszłam ze swojej sypialni. Weszłam powoli do salonu, ale nikogo tam nie było.
Obstawiałam, że intruz jest w kuchni. Uchyliłam drzwi i o mało nie zeszłam na
zawał. W mojej kuchni tłoczyli się po kolei: mama, Clary z narzeczonym i Bill.
Kiedy mnie zobaczyli zaczęli śpiewać mi „sto lat”. Moja mama trzymała w rękach
czekoladowy tort, a Bill szampana.
W ekspresowym tempie schowałam sztylet
za plecy i uśmiechnęłam się promiennie. Zrobiło mi się bardzo miło. Gdy
skończyli śpiewać, wszyscy zaczęli składać mi życzenia. Pierwsza była mama.
- Kochanie, wszystkiego
najlepszego - powiedziała i mocno mnie
przytuliła. Powiedziałam „dziękuję” i odsunęłam się od mamy, by zaraz zostać
zamknięta w uścisku Billa.
- Trish, wszystkiego najlepszego –
powiedział wilkołak z szerokim uśmiechem. - Gdzie masz kieliszki?
- Dzięki i są w szafce obok okna –
powiedziałam. Wreszcie podeszła do mnie moja kuzynka z narzeczonym.
- Wszystkiego najlepszego Dwudziestko!
– powiedziała dziewczyna i mocno mnie uścisnęła. Jej miejsce po chwili zajął
mój przyszły „prawie szwagier”, czyli… Lucas Pierce. Mój przyjaciel oświadczył
się Clary prawie rok temu. Ślub mają wziąć pod koniec września, kiedy będzie
jeszcze śliczna jesień.
- Sto lat, Trishy – powiedział chłopak
i mnie przytulił.
- Dzięki i koniec z tymi życzeniami,
bo mam ochotę na tort – powiedziałam z szerokim uśmiechem. – Idźcie do salonu,
a ja zaraz przyjdę z talerzykami, widelcami i nożem.
Gdy wszyscy opuścili już kuchnię w
ekspresie schowałam sztylet do jednej z mniej używanych szafek i zaczęłam
szukać sztućców. Miałam już wszystko przygotowane, więc weszłam do salonu. Bill
już rozlał szampana i wszyscy czekali już tylko na tort. Postawiłam wszystko na
stoliku i pokroiłam ciasto. Każdy dostał po kawałku.
Ciasto rozpływało się w ustach, a
szampan był przepyszny. Delektowałam się tym, aż w końcu mnie olśniło.
- Przecież ja mam urodziny dopiero w
październiku, więc co tutaj robicie tak wcześnie? – zapytałam patrząc na
wszystkich zaskoczona. Odpowiedzi udzielił mi Lucas.
- W październiku będziemy z Clary na
miesiącu miodowym i nie dalibyśmy rady być na twoich urodzinach – poinformował
mnie przyjaciel.
- Dobra, wy jesteście
usprawiedliwieni, ale co z wami? – zwróciłam się teraz do mamy i Billa.
- Kochanie, ja w październiku
wyjeżdżam do Iraku, by pomagać tam rannym – poinformowała mnie. Dlaczego
dowiaduję się dopiero teraz?!
- Ja w czasie, gdy wypadają twoje
urodziny jadę do rodziny we Włoszech – powiedział chłopak z przepraszającym
uśmiechem.
- Cieszę się, że pamiętaliście, nawet
przed czasem – powiedziałam z uśmiechem. – A tak w ogóle, takie śniadanie to ja
mogę jeść codziennie.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę śmiejąc się i rozmawiając, ale niestety w
końcu musieli iść. Pożegnałam wszystkich i wróciłam do kuchni.
Cześć!
Jak po Sylwestrze? Jakieś ciekawe postanowienia noworoczne?
U mnie było nawet OK!
Mam dla was prolog drugiego tomu "Hybrydy"! Mam nadzieję, że się spodoba :)
Czekam na Wasze komentarze ;)
U^^^
OdpowiedzUsuńNieźle się zapowiada:*
Ona ma już 20 lat!Ciekawe czemu ją tak postarzyłaś?Pewnie ma to związek z jakimiś twoimi zamiarami...
Czekam na next i życzę potoku weny!
Fajny poranek, też bym taki chciała :3
OdpowiedzUsuńCzekam na next i weny ^^
Dopiero teaz zaczęłam czytać ale bardzo mi się podoba i chyba zostanę z tobą na dłuższy czas ☺.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!