wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział IX



Na mojej czerwonej pościeli w czarne plamy leżał rozwalony jakiś chłopak. Dobrze zbudowany koleś, krótko przystrzyżone włosy w kolorze ciemnego brązu oraz oczy w tym samym odcieniu. Gdy tylko weszłam do pokoju wzrok jego ciemnych oczu spoczął na mnie. Był tak samo trupio blady jak ten poprzedni koleś, którego  zabiłam. Przełknęłam ślinę, bo przypomniałam sobie, że jest wampirem. Wybuchnął cichym śmiechem, gdy wstał z łóżka i zaczął iść w moją stronę. Zaczęłam się cofać, a gdy dotarłam do schodów zaczęłam biec w dół. Niestety na marne, on już tam na mnie czekał. Nie zdążyłam wyhamować. Potknęłam się na własnych nogach i wpadłam na jego tors. Chciałam się wyszarpnąć, ale trzymał mocno moje nadgarstki.
- Nie tak prędko – powiedział męskim, głębokim głosem. Nagle zadzwonił mój telefon. Poznałam po sygnale, że to mama.
- Muszę odebrać – powiedziałam wskazując ruchem głowy telefon. Dalej nie puszczał. – Nic jej nie powiem, bo inaczej tu przyjedzie – odpowiedziałam. Wtedy niechętnie uwolnił moją rękę.
- Hej, Mamo – przywitałam się.
- Cześć, skarbie – odpowiedziała. – Co porabiasz?
- Właśnie robię sobie coś do zjedzenia – powiadomiłam ją.
- A co takiego? – zapytała. Ale tem mamy są ciekawskie.
- Naszła mnie ochota na lody z truskawkami. Mają bardzo piękny kolor.
- A jaki?
- Taki krwisty czerwony – odparłam ironicznie.
- Skarbie, muszę kończyć, przywieźli pacjenta z ciężkim stanie. Nie wiem kiedy wrócę – powiedziała. – Pa, kocham cię.
- Ja ciebie też – wyszeptałam do słuchawki i się rozłączyłam. Nie rozpłaczę się przy tym kolesiu.
- Umiesz kłamać – stwierdził zdziwiony wampir.
- Każdy nastolatek umie, Kolumbie – warknęłam sarkastycznie.
- I masz charakterek – powiedział z chichotem. Sekundęźniej już przypierał mnie do ściany. –  Mam pytanie, dla kogo pracujesz?
- Co?! – zapytałam ze śmiechem. – Nie pracuję dla nikogo.
- Nie wierzę ci – powiedział poważnie.
- Czekaj, ty tak na poważnie? – zapytałam. Przytaknął. – Jak mi nie wierzysz możesz sprawdzić… Nie czekaj, już przeszukałeś mój dom!
- warknęłam na niego.
- Czemu zabiłaś Karla? – zapytał wkurzony.
- Chodzi ci o tego faceta z czarnymi oczami, w obronie własnej – odparłam obojętnie. Poczułam okropny ból z tyłu głowy. Potem nastała ciemność.

Gdy się ocknęłam leżałam w swoim łóżku. Zobaczyłam na zegarek: za dwadzieścia dwunasta. Mamy jeszcze nie było w domu, więc skoczyłam czym prędzej i zaczęłam sprzątać. Zajęło mi to dobre trzy godziny. Poszłam do kuchni i wyciągnęłam z zamrażalnika pudełko z litrem lodów truskawkowych. Usiadłam na kanapie i zaczęłam analizować spotkanie z tym wampirem. „Kim on był?” - pytałam mój wewnętrzny głos. „Może zabójca albo posłaniec?” – odpowiedział mój głos. „Co on tu robił?” – kolejne pytanie, na które nie mamy odpowiedzi. Naszła mnie ochota na pooglądanie rodzinnych pamiątek. Wyciągnęłam z szafy pudło z pamiątkami. Na samym wierzchu znalazłam moje zdjęcia z dzieciństwa. Pierwszy raz na rowerze, z Clary w basenie w sadzie dziadków… Nagle natknęłam się na stary album. Gdy go podniosłam na stolik wypadło zdjęcie mamy z moim ojcem. Tata był wysokim mężczyzną z czarnymi jak smoła włosami i niebieskimi oczami. Mama, niska blondynka z zielonymi oczami. Widać było, że się kochali. To dlaczego, tata zostawił mamę. Poczułam, że zmęczenie wzięło górę nad adrenaliną. Poczłapałam do pokoju i położyłam się do łóżka.


Stałam na łące otoczonej ze wszystkich stron gęstym lasem. Księżyc oświetlał całą polanę. Usłyszałam trzask łamanej gałązki i kucnęłam w trawie. Patrzyłam jak z lasu wychodzi chłopak, który zaatakował mnie wczorajszej nocy. Po drugiej stronie szedł… mój ojciec! To nie możliwe, mój tata jest… jest wampirem?!
- Nie pracuje dla nikogo – zadeklarował młody.
- Dobrze, Gabe. A czy wie? – zapytał mój ojciec.
- Chyba nie – odparł.
- Niech tak pozostanie – polecił tato. Chyba musiałam nastąpić na jakąś małą gałązkę, ponieważ niebieskie oczy mojego ojca patrzyły prosto w moje.

Obudziłam się z pytaniem „Co to do diabła miało być?!”. Wiedziałam, że już nie zasnę. Ubrałam się i zeszłam do kuchni zrobić sobie kawę i śniadanie. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście jestem w połowie wampirem. Postanowiłam zapytać się mamy. Wpadłam do jej sypialni.
- Mamo! – krzyknęłam.
- Pali się czy co? – zapytała zaspanym głosem.
- Musimy porozmawiać, teraz – powiedziałam, chyba trochę za ostro. Momentalnie ożyła.
- Patricio Cooper, jak ty się odzywasz do mamy? – zapytała lekko wzburzona.
- Przepraszam – mruknęłam. – Mamo?
- Tak?
- Czy mój ojciec jest wampirem? – wydusiłam na jednym oddechu.
- Ubiorę się, a ty poczekaj w kuchni – poleciła. Poszłam do kuchni i nalałam jej i sobie kawy. Gdy zeszła na dół wręczyłam jej kubek i usiadłam przy blacie.
- Skarbie, jest coś co chciałam przed tobą zataić jak najdłużej – zaczęła – a mianowicie, jestem dhampirem. Z twoim ojcem poznałam się na jednej z imprez charytatywnych…
- Jesteś dhampirem?! – przerwałam jej.
- Tak, a wracając. Zakochaliśmy się w sobie, ale po jakimś czasie powiadomił mnie, że jest wampirem. Ja bardzo chciałam mieć dzieci, więc zdesperowana przespałam się z istotą nadnaturalną. Wiem tyle, że miał na imię Charles – przerwała na chwilę. – Gdy okazało się, że jestem w ciąży postanowił odejść – tym stwierdzeniem skończyła swoją wypowiedz. Zaczęłam przetwarzać wszystkie te informacje.
- Skoro ty jesteś dhampirem, a mój biologiczny ojciec istotą nadprzyrodzoną, to znaczy, że ja jestem…
- W połowie wampirem, a w połowie jakąś istotą – dokończyła za mnie mama.
- Możesz mi pokazać, jak działa moja wampirza część? – zapytała zaciekawiona.
-Dobra, jesteś silniejsza niż normalny człowiek, widzisz lepiej w ciemności i masz lepszy słuch – powiedziała. – Acha, bym zapomniała, masz jeszcze moc rozpoznawania gatunków nadnaturalnych.
- Wow… - zaczęłam – a z czego mogę się dowiedzieć więcej o mojej drugiej stronie?
- Zaraz wracam – powiedziała i wyszła. Słyszałam z kuchni, że wspina się na strych. Po chwili przyszła i rzuciła na blat przede mną stary manuskrypt z twardą oprawą.
- To, moja droga, jest księga wszystkich istot nadprzyrodzonych oraz podręcznik dla początkujących – powiedziała dumnie mama. Spróbowałam dotknąć, ale poraził mnie prąd.
- Ał… Co to ma być? – zaczęłam mówić ssąc bojący palec.
- Specjalne zabezpieczenia, które założyła dla naszej rodziny znajoma czarownica twojej babci.
- To babcia też jest istotą nadnaturalną?! – zapytałam zdziwiona. – A tak swoją drogą, jak działają te zabezpieczenia?
- Tę książkę otworzyć może tylko właściciel, a mianowicie ja – wytłumaczyła mi. Położyła rękę na manuskrypcie. Nagle od okładką pojawiły się iskierki. – Zaraz zrobię, że tylko ty będziesz mogła ją otworzyć i czytać. Wypowiedziała jakieś słowa i poleciła bym wzięła książkę.
- Mogę dzisiaj nie iść do szkoły? – zapytałam ją z maślanymi oczami.
- Ok, ale nie wpuszczaj nikogo – pouczyła mnie, a ja byłam już w połowie drogi do swojego pokoju. Na stronach mojej księgi znajduje się wiele informacji o wszelkiego rodzaju istotach. „Czy ja śnię?” – zapytałam mój głos. „Nie, nie śnisz” – odpowiedział z chichotem mój głos. Zaczęłam ją czytać, dowiedziałam się, że jako dhampir mam prawie takie same zdolności co każdy wampir, tyle tylko że można mnie zabić każdym możliwym sposobem. Muszę dowiedzieć się więcej i rozpoznać czym takim jest mój biologiczny ojciec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz