… chłopaka
trochę starszego od niej z oczami w kolorze świeżej trawy i blond czupryną.
Patrzyłaby w nie jeszcze długo, ale jej podświadomość przypomniała jej, że za
chwilę zaczynają się lekcje. Szybko wyrwała się z ramion chłopaka.
- Dzięki –
powiedziała i skierowała się w stronę szkoły.
- Ej! Jak
masz na imię?! – krzyknął chłopak za nią jeszcze.
- Alex –
odpowiedziała mu głośno, a po chwili usłyszała jeszcze jak woła do niej, że ma
na imię Jeremy. Zobaczyła jeszcze na zegarek, żeby dowiedzieć się, że lekcje
zaczynają się za trzy minuty, a ona była dobry kawałek od budynku. Zaczęła
biegnąć i przepychać się między przechodniami, którymi obdarzała jedynie cichym
„przepraszam”. Z oddali widziała, jak światła przed jej szkołą zmieniają się na
zielone, dlatego pędem popędziła w ich stronę. Z tego co udało jej się
zobaczyć, została jej ostatnia minuta do dzwonka. W momencie, gdy dobiegła do
pasów, światło zmieniło się na czerwone. Nie miała jak już przejść, bo sznur
samochodów puścił się szybko przed siebie. Zmęczona oparła się o słup
sygnalizacji i zaczęła ciężko oddychać. Wiedziała, że spóźniła się już na
lekcję z najgorszym nauczycielem w szkole, a mianowicie z panem Pierce’ em.
Uczył on matematyki i był bardzo ostry jeżeli chodzi o przestrzeganie
regulaminów. Kiedy tylko pomyślała jakie konsekwencje może mieć ze swojego
spóźnienia, zadrżała. Była jeszcze opcja, że nie pójdzie na tą lekcję, ale
wtedy dowiedzą się o tym rodzice i znowu dostanie długi i bezsensowny wykład,
jaka to ona nie jest oraz szlaban za jedną nieobecność.
Kiedy
światło w końcu zmieniło się na zielone, szybki krokiem skierowała się w stronę
szkoły. Stojąc przed klasą, przełknęła głośno ślinę i nacisnęła klamkę.
Otworzyła je, a momentalnie oczy wszystkich były zwrócone w jej stronę.
Spotkała się z pocieszającym wzrokiem Rose.
- Witam
panno Duncan, cieszę się, że raczyła się pani pojawić na dzisiejszej lekcji –
powiedział nauczyciel głosem wyzbytym z emocji. – Proszę usiąść, a skutki pani
spóźnienia omówimy po lekcji.
- Dobrze,
proszę pana – powiedziała cicho Alex i skierowała się do ławki, którą dzieliła
z przyjaciółką. Rose posłała jej pytające spojrzenie, a dziewczyna powiedziała
szeptem, że później jej wszystko opowie. Nie chciała bardziej podpaść
nauczycielowi, dlatego resztę lekcji przesiedziała w milczeniu.
Kiedy
zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec zajęć, wszyscy zaczęli szybko wychodzić
z klasy, a Alex, wiedząc, że nie minie jej rozmowa z panem Pierce’ em, nie
spieszyła się z wyjściem. Gdy ostatnia osoba wyszła z pomieszczenia, dziewczyna
podeszła do biurka.
- Masz mi
coś do powiedzenia? – zapytał mężczyzna podnosząc na nią wzrok znad dziennika.
-
Przepraszam za spóźnienie – powiedziała dziewczyna, w duchu modląc się, aby nie
wymyślił jakieś dziwnej kary.
- I…?
- Nie
powtórzy się to nigdy więcej – dokończyła posłusznie, a matematyk popatrzył na
nią dokładnie.
- Alex,
niestety muszę cię ukarać za takie zachowanie – zaczął z westchnieniem. –
Zostanie w kozie dziś po lekcjach.
- Dobrze –
przytaknęła, bo lepiej dla niej, że potraktował ją tak łagodnie. – Mogę już
iść?
- Tak, tak –
rzucił i zajął się swoimi obowiązkami. Dziewczyna szybko opuściła klasę i
zaczęła szukać swojej przyjaciółki. Znalazła ją siedzącą przed następną salą. Opadła
z westchnieniem obok niej.
- A teraz
gadaj – poleciła jej blondynka. Alex zaczęła opowiadać przyjaciółce swoje
dzisiejsze przygody, ale pominęła upadek i ratunek ze strony przystojnego
blondyna. Nie lubiła kiedy ktoś cały czas mówił, że powinna się z kimś umówić.
Taką osobą była właśnie Rose, gdyby usłyszała o tym chłopaku od razu próbowała
ich razem zeswatać. Źle się czuła okłamując przyjaciółkę, ale nie chciała
przysporzyć sobie więcej problemów.
Po lekcjach
musiała odsiedzieć karę, dlatego do domu wracała sama. Stwierdziła, że
przejdzie się parkiem. Przyroda o tej porze roku wyglądała ślicznie. Pozbawione
liści drzewa przykryte warstwą lekkiego śnieżnego puchu. Niezmącona niczyjim
działaniem warstwa lodu na zamarzniętym jeziorze wyglądała przepięknie, ale i
zabójczo… Z daleka było widać, jak dzieciaki lepią bałwany, czy rzucają się
śnieżkami, a niedaleko nich biega uradowany szczeniak, który pierwszy raz
widział śnieg.
Alex szła
powoli delektując się zimowych krajobrazem, przy akompaniamencie swojej ulubionej
piosenki. Po chwili na swojej drodze zobaczyła… czarną sowę! Zatrzymała się i
patrzyła zdziwiona na zwierzę, które widziała pierwszy raz w życiu. Zaczęła
powoli podchodzić do ptaka, ale ten wzbił się w powietrze i poleciał w głąb
parku. Dziewczyna, niesiona ciekawością, poszła za sową. Zaprowadziła ją ona do
nieznanej jej części. Zatrzymała się dopiero przed wielkim drzewem z dużą
dziurą w pniu. Popatrzyła na czarne stworzenie pytająco, a ono, jakby ją
rozumiejąc, wleciało do drzewa. Podeszła bliżej, a ty był błąd… W jednej
sekundzie z dziury wyleciała ręka, która chwyciwszy ją za ubrania, wciągnęła w
głąb, gdzie była tylko ciemność…
Cześć!
Jest ciąg dalszy! Co sądzicie? Kończą mi się ferie, więc może okazać się, że znowu nie będę się odzywać przez jakiś czas... Ale mam nadzieję, że jednak nie :P
Pozdrawiam, Patrycja :*
Wciągnął ją do drzewa *land face*,chyba wiem kto ;p
OdpowiedzUsuńKurde...może to będzie coś podobnego do ''Alicji w krainie czarów''?
Coś czuję,że to tylko,ledwie początek tej opowieści ;0
Jestem ciekawa,co tam będzie się działo ;p
Weny!
Już teraz mogę ci powiedzieć, że to nie był Jeremy...
UsuńAlicja to moja ulubiona bajka!
No, początek, początek... Mam opowieść zmieścić w jeszcze jednej części! (Ale do gazetki) A tutaj pewnie rozwiniemy to... :)