Dzięki za nominację Wolfslower :) http://byidealnie.blogspot.com
1.Skąd czerpiesz natchnienie do pisania?
Szczerze powiedziawszy, moją inspiracją są zazwyczaj książki, które już kiedyś przeczytałam. ;)
2.Czy słuchasz muzyki podczas pisania? Jeśli tak, to jakiej?
Słucham muzyki cały czas ;) Najczęściej jest to rock i pop, ale znajdzie się gdzie nie gdzie piosenka innego gatunku.
3.Jakie książki lubisz czytać najbardziej?
Moim ulubionym gatunkiem, jak mogliście zauważyć czytając moje opowiadanie jest fantastyka. Jakiś czas temu koleżanka nakłoniła mnie do przeczytania "Gwiazd naszych wina". Od czasu do czasu lubie też przeczytać dobry kryminał lub horror. ;)
4.Czy pisząc opowiadanie czerpiesz inspiracje z własnego życia?
Może nie z życia, co z marzeń. Choć nie powiem, że nie korzystam z zdarzeń z mojego życia. W rzeczywistości jestem strasznie spokojnym człowiekiem, więc żyję marzeniami.
5. Czy gdyby była taka okazja wcieliłbyś/ wcieliłabyś się w głównego bohatera swojego opowiadania?
Na pewno ;) Kto nie chciał by żyć w świecie, gdzie obok nich żyją istoty nadprzyrodzone?!
6.Jaki jest twój ulubiony fragment z książki?
Ja uwielbiam początki. Nie wiem jak wy, ale ja po przeczytaniu kawałka początku wiem czy książkę przeczytam czy nie. ;)
wtorek, 30 czerwca 2015
środa, 24 czerwca 2015
Rozdział X
Cześć wszystkim! Na początku chciałam was wszystkich bardzo przeprosić, że nie było wczoraj rozdziału. Ten rozdział jest na razie ostatnim przed
wakacjami. Dlatego życzę wam miłych i ciepłych wakacji!!! Zachęcam do komentowania ;)
--------------------------------------------------------------------------------
Mama poleciła mi, abym nikomu nie mówiła o tym, że jestem inna. Piątek był już blisko, więc myślałam co by porobić wieczorem. Siedziałam na ławce przed szkołą, bo akurat miałam okienko między lekcjami, gdy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam „Rasto”.
- Hej – przywitałam się odbierając telefon.
- Cześć, kochanie –
zaczął – co robisz w piątkowy wieczór?
- Miałam zamiar spędzić do z cudownym facetem z rozdziału ósmego – poinformowałam go.
- To musisz to dowołać – powiadomił mnie. – Ponieważ wpadnę do ciebie.
- A z jakiej to okazji? – zapytałam zaciekawiona.
- Dowiesz się w swoim czasie –
powiedział
tajemniczo.
- Ok, to do zobaczenia. – powiedziałam i się rozłączyłam. Wtedy poczułam dziwne mrowienie na karku. Starałam się zlokalizować źródło mojego niepokoju. Okazało się, że to Jeff patrzy na mnie z ukrycia.
Nigdy się tak nie działo, a ty oznacza, że Jeff jest istotą nadnaturalną. Ciekawiło mnie jak diabli, czym on jest.
- Cześć – z rozmyślań wyrwał mnie głos Lucasa. –
Mogę? – zapytał, a ja przytaknęłam.
- Hej – odpowiedziałam odwracając się do niego.
- Mam pytanie, kim jest twój chłopak? – zapytał nieśmiało.
- Ma na imię Rasto, jest ode mnie starszy o dwa
lata i jest młodym
mistrzem ringu – odpowiedziałam dumna.
- A wiesz, gdzie on ćwiczy? – pytał dalej.
- W siłowni u Clarka –
odpowiedziałam.
–
Tam właśnie go poznałam – dodałam.
- Tyle tylko chciałem wiedzieć – zaczął – dalej nosisz naszyjnik? –
zapytał lekko zdziwiony patrząc na moją szyję.
- Zawsze noszę prezenty od przyjaciół – poinformowałam go z uśmiechem. Naszą rozmowę przerwał dzwonek.
- Muszę lecieć na fizykę – poinformowałam Lucasa i maiłam zamiar wstać.
- Gdzie masz? – zapytał.
- W B16 – powiadomiłam go.
- Odprowadzę cię – powiedział z uśmiechem.
- Dzięki – powiedziałam i skierowaliśmy się w stronę klasy. Fizyka to jeden z przedmiotów
ścisłych, które naprawdę lubię. Jak zwykle miałam siedzieć sama, gdy ni stąd ni z owąd na miejscu obok zmaterializował się Jeff. Nie zwracałam na niego najmniejszej uwagi. Chyba
się zniecierpliwił, bo przysunął się do mnie.
- Cześć – szepnął.
- Czego chcesz? – zapytałam dalej powtarzając ostatnią lekcję.
- Muszę coś chcieć? – zapytał wzburzony.
- Szczerze, tak – powiedziałam obojętnie.
- Pójdziesz ze mną do kina w piątek wieczorem? –
zapytał pewnie.
- Sorry, ale jestem już umówiona – poinformowałam go.
- A z kim? – zapytał zirytowany. Czy ja jestem irytująca?
- A co cię to – powiedziałam. Nie zdążył odpowiedzieć, bo do klasy wszedł nauczyciel. „Dzięki Ci” – powiedział mój głosik.
Po szkole musiałam trochę odreagować. W połowie jazdy na trening naszła mnie dzika myśl. Zawróciłam motor i pojechałam do domu. Wbiegłam do domu i pozbierałam wszystkie noże. Poszłam do ogrodu. Na jego środku stał wielki dąb. Postanowiłam nauczyć się rzucać nożami. Zaczęłam powoli, później przyspieszyłam, gdy zaczęło mi wychodzić. To było nawet fajne. Spróbowałam pomieszać ci z mocą od ojca. O mało nie podpaliłam drzewa. Postanowiłam na razie nie eksperymentować z tą częścią mnie. Pozbierawszy noże poszłam zadowolona do kuchni coś zjeść. Byłam tak podekscytowana, że o mało nie zauważyłam karteczki zostawionej przez mamę. Pisała w niej, że wyjeżdża służbowo i wróci dopiero w
poniedziałek.
Z jednej strony cieszyłam
się, a z drugiej trochę martwiłam. Skoro Rasto miał przyjść w piątek, postanowiłam ogarnąć trochę dom. Przebrałam jeansy na dresy i zaczęłam sprzątać. Na pierwszy ogień leciał salon, następnie kuchnia. Przy okazji zrobiłam listę zakupów. Potem łazienki i nasze sypialnie. Otworzyłam okna i pojechałam na zakupy. W supermarkecie byłam po pięciu minutach. Wzięłam chleb tostowy, ser żółty, szynkę oraz sok pomarańczowy i chipsy. Wróciłam do domu. Chwile potem, gdy
rozpakowywałam
zakupy usłyszałam ryk silnika na podjeździe. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Lucasa. Otworzyłam mu drzwi.
- Hej, mogę się wprosić – zapytał. – Mam przekąski – powiedział i pomachał mi przed oczami paczką ciastek z kawałkami czekolady.
- Cześć, wchodź, ale na własną odpowiedzialność – poinformowałam go z uśmiechem.
- A czemu? – zapytał zaciekawiony.
- Bo jak nie dasz mi zjeść chociaż jednego ciastka, to odgryzę ci rękę – powiedziałam z półuśmieszkiem.
- Dobra – powiedział i podał mi ciastka wchodząc do domu. –
Muszę pogadać z przyjacielem.
- W jakiej sprawie? – zapytałam otwierając opakowanie.
- Sercowych, Trish – odpowiedział nieśmiało.
- Wow, kto jest tą szczęściarą? – zapytałam zaciekawiona zajadając się ciastkiem.
- Właśnie tu jest problem, bo to jest…
on –
powiedział zażenowany.
- Niemożliwe – krzyknęłam. – Łamiesz serca prawie wszystkim dziewczyną w szkole –
powiedziałam
chcąc podnieść go na duchu.
- Ej, nie śmiej się – powiedział. – Ja tu przeżywam rozterki życiowe, ty się nawalasz.
- Wcale, że się nie śmieje – zaczęłam się bronić. – Dobra, nie chcę się kłócić – powiedziałam i podniosłam ręce na znak kapitulacji. –
To zdradź mi jego imię.
- Nazywa się Connor, i uprzedzam twoje następne pytanie: poznałem go na treningu u Clarka – powiadomił mnie. Jak on mnie dobrze zna.
- Wyobrażam sobie, że jest pewnie przystojny – powiedziałam. Przytaknął. – Chcesz czekolady?
- Chętnie – odpowiedział Lucas.
- Ja, jako przyjaciółka, też muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam – Jeff zaczął się dziwnie zachowywać. Nie dokucza mi i cały czas chce mnie gdzieś zabrać – opowiedziałam Lucasowi. –
Wiesz co jest najśmieszniejsze,
słyszałam jak mówił do swoich kumpli, że jeszcze mnie przeleci.
- A to dupek – powiedział wzburzony Lucas. –
Rasto wie?
- Nie powiedziałam mu – odparłam lekko winna. –
Lepiej dla Jeffa, że
nie wie.
-Mam pomysł – zaczął Lucas po kilku minutach namysłu. – Może urządzimy podwójną randkę? – zaproponował z szelmowskim uśmieszkiem.
- Pewnie, tylko spytam się Rasto, co o tym sądzi – odparłam wyjmując telefon i wybierając numer mojego chłopaka.
- Halo? – zapytał na dzień dobry.
- Cześć, kochanie –
powiedziałam.
–
Mam propozycję
nie do odrzucenia – zaczęłam – co powiesz na podwójną randkę w sobotę?
- Pewnie, a kim jest druga para? –
zapytał.
- Mój przyjaciel ze swoim chłopakiem – odpowiedziałam szczerząc się do Lucasa. O mało nie wybuchnęłam śmiechem widząc minę przyjaciela.
- Nie ma problemu – odparł.
- Ok, to do zobaczenia w piątek – powiedziałam i się rozłączyłam.
- Zgodził się – poinformowałam go. – A Connor?
- Też, to gdzie i o której?
–
zapytał.
- O osiemnastej pod siłownią Clarka – powiadomiłam go.
- A tak w ogóle, co będzie w piątek? – zapytał zaciekawiony Lucas.
- Rasto wpada do mnie wieczorem –
powiedziałam
z uśmiechem.
- Ups! Zasiedziałem się – powiedział i pocałował mnie w polczek. –
Pa.
- Cześć – pożegnałam się i odprowadziłam go do drzwi.
Tak jak zaplanowałam, piątkowe popołudnie spędziłam z książką. Gdy robiłam sobie gorącą czekoladę zadzwonił dzwonek do drzwi. Przez wizjer zobaczyłam, że to Rasto. Otworzyłam drzwi i pocałowałam go.
- A to za co? – zapytał przytulając mnie.
- Muszę mieć jakiś powód? – zapytałam całując go znowu. –
Chcesz czekolady?
- Pewnie – odparł. – Twojej mamy nie ma w domu?
- Musiała wyjechać i wróci dopiero w
poniedziałek
– powiedziałam
podając mu kubek. –
Chodź do salonu.
- Chcę poznać tego kolesia, dla którego
chciałaś mnie wystawić – zaśmiał się Rasto.
- Leży na stoliku –
powiedziałam
siadając na sofie. Klapnął obok mnie i przytulił. Oglądaliśmy jakąś komedię romantyczną. Zaczęłam przysypiać pod koniec. Po jakby chwili poczułam, że jestem niesiona. Niechętnie otworzyłam jedno oko. Rasto bez najmniejszego
wysiłku niósł mnie na górę do mojej sypialni. Gdy położył mnie na łóżku, czułam, że ma zamiar sobie iść. Szybko pociągnęłam
go do siebie.
- Nie zostawiaj mnie – mruknęłam sennie.
- Nigdy – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Spokojna odpłynęłam w błogą krainę snów.
Wstałam o ósmej. Zobaczyłam, że jestem sama w pokoju. Smutna poczłapałam w stronę kuchni. Na schodach poczułam zapach jajecznicy. Potem usłyszałam przekleństwo wypowiedziane przez Rasto. Weszłam do kuchni i wybuchnęłam śmiechem. Rasto opierał się o blat i ssał palec.
- Pokaż – poleciłam mu. Podał mi dłoń – Kochanie, co zrobiłeś?
- Kroiłem pomidory i się przeciłem – powiedział lekko się czerwieniąc. Zaczęłam chichotać i szukać plastra.
- Nie mam innego – poinformowałam go z uśmiechem. Plaster był niebieski w zwierzątka. Podeszłam do niego i delikatnie zakleiłam mu palec.
- Dzięki, pani doktor –
powiedział i
pocałował mnie delikatnie. –
Siadaj zaraz podam ci śniadanie.
Usiadłam, a chwile potem przede mną wylądował talerz z jajecznicą, do tego świeży pomidor i kawa taką jaką lubię.
- Dzięki – powiedziałam i zaczęłam jeść. Jajka rozpływały mi się w ustach. –
Rany, gdzieś ty
się nauczył tak gotować?
- Mama mnie nauczyła – odparł z nieśmiałym uśmieszkiem.
- Przystojny, silny, mądry i jeszcze umie gotować…
Ideał – mruknęłam sama do siebie. Uśmiechnął się. Zdaje mi się, że słyszał mój komentarz. –
Dzisiaj mamy podwójną randkę, pamiętasz?
- Tak – odparł. – Gdzie i kiedy?
- Koło osiemnastej przed siłownią Clarka. Idziemy na piknik. –
powiedziałam
z uśmiechem. Zadzwoniłam do Lucasa i poprosiłam, żeby razem z Connorem wzięli coś do picia . Po rozmowie podeszłam do lodówki i wyciągnęłam na blat szynkę, ser i masło.
- Mógłbyś podać chleb i nóż – poprosiłam Rasto. Gdy mieliśmy wszystkie produkty wzięliśmy się za robotę. Mieliśmy przy tym wiele zabawy. Po skończonej pracy zaczęłam pakować kanapki do kosza.
- Idziemy na obiad? – zapytał Rasto.
- Chodźmy – powiedział i zaczął zbierać się do wyjścia.
- Zaraz wracam – powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju. Przebrałam koszulkę i pozbierałam wszystkie potrzebne rzeczy.
Zeszłam na dół
ubrać trampki. Rasto czekał już w samochodzie.
- Wiem już gdzie pojedziemy –
powiedział, gdy
wsiadłam. Chciałam zapytać o szczegóły,
ale pokręcił głową, gdy tylko otworzyłam usta. Całą drogę przejechaliśmy w milczeniu. Zatrzymaliśmy się przed małą knajpką. Był to mały budynek z czerwonej cegły. Do środka prowadziły szklane drzwi. Weszliśmy przez nie i przywitał mnie wygląd podobny do wyglądu baru mlecznego z lat osiemdziesiątych.
- Jak tu przytulnie – szepnęłam Rasto do ucha, gdy już zajęliśmy miejsce.
- Wiem – mruknął mi we włosy i pocałował w policzek.
- Co dla was, dzieciaki? – zapytała miłą kobieta. Miała kasztanowe włosy przetykane siwymi pasmami.
- Dwa razy danie dnia – powiadomił ją Rasto.
- Coś do picia? –
zapytała kelnerka.
- Dla mnie cola, a dla mojej
dziewczyny…
- Sok pomarańczowy – dokończyłam za niego.
- Zaraz przyniosę napoje – powiedziała kobieta i odeszła.
- Dzięki, że mnie tu zabrałeś – powiedziałam Rasto i pocałowałam go w policzek.
- Planowałem to zrobić wcześniej, ale jakoś nie było okazji – odparł.
- Oto wasze napoje – powiedziała kelnerka i ostawiła przed nami picie. –
Jedzenie będzie
do piętnastu minut
- Dziękujemy – powiedzieliśmy chórem. Gdy kobieta
odeszła postanowiłam powiedzieć Rasto o tym co usłyszałam do Jeffa.
- Kochanie, – zaczęłam – muszę ci coś powiedzieć. A mianowicie, słyszałam jak Jeff mówił do swoich kumpli, że mnie przeleci –
wydusiłam z siebie na jednym oddechu.
- Serio, tak powiedział? – zapytał lekko wzburzony. Przytaknęłam. – Co za palant – mruknął. Pocałowałam go. – Za co to?
- Za odstawianie mojego rycerza – szepnęłam mu do ucha. Zjedliśmy obiad i wróciliśmy do domu.
W pół do szóstej czekaliśmy na chłopaków w aucie. Niedługo po szóstej przyjechały „nasze” gołąbeczki.
- Cześć – przywitałam się z nimi i dałam Lucasowi całusa w policzek. –
Patricia. – wystawiłam rękę do drugiego chłopaka.
- Connor – uścisnął moją dłoń. Był on totalnym przeciwieństwem Lucasa. Blond włosy i błękitne oczy. Chłopaki wymienili uprzejmości i pojechaliśmy na piknik. Rozłożyliśmy się tam gdzie byłam z Rasto na pierwszej randce.
- Masz oko, Lucas – wyszeptałam do przyjaciela, gdy Connor i mój chłopak zagadali się o boksie.
- Wiem – odparł z uśmiechem. Zauważyłam, że w jego oczach jest widoczna jedna
emocja, a mianowicie miłość. „Czy moi też się tak oczy świecą, gdy patrzę na Rasto?”
–
zapytałam mój głos. „Cały czas” –
odparł. „A skąd ty to wiesz?”
–
zapytałam zaciekawiona. „Mam
swoje sposoby” – na tym zakończyła się nasza wymowa zdań. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Connora.
- Gdzie się poznaliście? – zapytał.
- Byłam na treningu boksu. Po półgodzinnej rozgrzewce zapytałam się Clarka czy mogę zmierzyć się z przeciwnikiem. Okazał się nim Rasto. –
powiedziałam,
a mój chłopak pocałował mnie w policzek.
- I kto wygrał? – pytał dalej Connor.
- Remis – odparliśmy chórem i wybuchneliśmy śmiechem. Resztę wieczoru przegadaliśmy o najgłupszych sprawach.
Zaparkowaliśmy przed moim domem.
- Jak ci się podobało? – zapytałam Rasto.
- Nawet spoko – odparł. – Ten Lucas to nawet fajny koleś.
- Wiem – powiedziałam z uśmiechem. – Wchodzisz?
- Nie dam rady, muszę jechać do domu – powiedział smutno.
- Nie smuć się – powiedziałam i pocałowałam go w policzek. – Zobaczymy się w poniedziałek na treningu.
- Wiem… - westchnął. Trzymałam już rękę na klamce, gdy Rasto pociągnął mnie do siebie i pocałował w usta.
- Dobranoc, śnij o mnie – szepnął mi do ucha. Przytaknęłam i poszłam do drzwi. Gdy zamknęłam drzwi usłyszałam ryk silnika. Nagle przeszedł mnie zimny dreszcz. Pomyślałam „Znowu?”.
- Nie dało się zaczekać i zapukać – zapytałam głośniej i skrzyżowałam ręce.
- Nie chciało mi się czekać – odparł głos. Należał do tego samego wampira, którego
nie zabiłam. Poczłapałam do kuchni. Zapaliłam światło i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam sok pomarańczowy. Gdy postawiłam sok na blacie i nalałam go do szklanki oparłam się o blat.
- Pokarzesz się, czy mamy się bawić w chowanego? – zapytałam zirytowana. Kilka sekund później na krześle obok zmaterializował się Gabe. – Pytanie zasadnicze, jak tu
wszedłeś? – zapytałam.
- Przez drzwi – powiedział obojętnie.
- Ok… Nie chcesz nie mów – powiedziałam. – Czego chcesz?
- Dowiedzieć się jaką masz grupę krwi – powiedział sarkastycznie.
-AB Rh- - poinformowałam go i dopiłam sok. – Sorry, ale teraz możesz już sobie iść.
Miałam zamiar wyjść z kuchni i pójść do pokoju. Moje plany poszły w niwecz, ponieważ zderzyłam się z umięśnioną klatką piersiową wampira.
- Przepuść mnie – warknęłam.
- Nie – odparł obojętnie. Dobrze, że nie umie czytać w myślach. Cofnęłam się do blatu i chwyciłam nóż.
- A to dlaczego? – zapytałam niewinnie.
- Bo… - nie zdążył dokończyć, ponieważ wyciągnęłam nóż i rzuciłam w jego stronę. Zauważywszy to zajął się złapaniem ostrza. A ja w tym czasie
pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi.
- Nie ukryjesz się – usłyszałam głos Gabe’ a zza drzwi. Zamknęłam je na klucz.
- Nie waż się wywarzyć drzwi – krzyknęłam wściekła. Podeszłam do szafy i wzięłam pidżamę. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na zatrzask. Weszłam do wanny i momentalnie owiała mnie ciepła woda i zapach konwalii. Zastanawiałam się po co ojciec przysłał Gabe’ a. Po kąpieli podeszłam do wierzy i włączyłam muzykę. Leciała właśnie piosenka Skylar Grey, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – krzyknęłam. Nagle poczułam zimny dreszcz. – To znowu ty?
Podniosłam głowę i zamiast Gabe’ a w drzwiach zobaczyłam innego wampira.
- Czego chcesz i jak tu weszłaś? – warknęłam. Wampirzycą była kobieta, wyglądała mniej więcej na dwadzieścia pięć lat i miała długie do pasa czarne włosy oraz oczy brązowe, wręcz czarne.
- Jestem tu, żeby się zabić – odpowiedziała. Odwróciła głowę i to był jej błąd. W ułamku sekundy wyciągnęłam z pod poduszki scyzoryk i rzuciłam w jej stronę. Trafiłam prosto w serce.
- Suka – warknęła, zanim zmieniła się w popiół.
Gdy adrenalina wyparowała
i jej miejsce zajął
strach, wzięłam
swoją broń i zeszłam na dół
sprawdzić czy tam nie ma jeszcze innych „niespodzianek”.
Na szczęście nie było. Przelotnie zobaczyła, że dochodzi północ. Nie mogłam w tej chwili zasnąć, więc wzięłam stary manuskrypt. Okazało się, że gdy czuję mrowienie na karku, to znaczy, że mam do czynienia z wilkołakiem. Nagle zapaliła mi się żarówka w głowie. Takie coś dzieje się, gdy Jeff jest w pobliżu. Wiedziałam, że jest z nim coś nie tak, ale żeby od razu wilkołak?! Ciekawa byłam, czy grupa Erica, to też wilkołaki. Zostawiłam tę myśl i wróciłam do czytania. Dowiedziałam się, że oprócz wilkołaków i wampirów
są jeszcze czarownice, elfy, piksy, anioły, demony i inne istoty nadprzyrodzone.
Następny czas minął bardzo szybko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)