… jak Derek
chce uderzyć jedną z dziewczyn. W tempie ekspresowym znalazłam się przy nim i
wbiłam mu kolano w brzuch. Ten upadł na ziemię i zwijał się z bólu. Chwyciłam
do za koszulkę i podciągnęłam do góry, tak by patrzył mi w oczy.
- Byłam
ostatnią dziewczyną jaką uderzyłeś – warknęłam i zaserwowałam mu podbródkowego.
Wylądował na ziemi, a ja podeszłam do zszokowanej teraz dziewczyny.
- Wszystko
w porządku? – zapytałam, a ona pokiwała twierdząco głową. – To dobrze, niech
ktoś zaciągnie go do lekarza.
Podeszłam
do moich podopiecznych, którzy patrzyli na mnie z rozdziawionymi ustami.
- No co?
Taka przestroga na przyszłość – powiedziałam z lekkim uśmiechem. – Dobra
panowie, rozgrzewka i bierzemy się za trening!
- Szefowo,
ale on był dwa razy większy… - Stwierdził zaskoczony Jeremy.
- Jak to
możliwe? – głowił się Mike, a ja się lekko uśmiechnęłam.
- Panowie,
popatrzcie na tamtą dziewczynę – powiedziałam i wskazałam na kobietę, która
wyglądała jak kruszynka. – Pewnie w waszych głowach pojawia się myśl, że niby
jest słaba i nie potrafi się obronić… Mam rację?
- No tak,
ale… - nie dałam skończyć Filonowi.
- No
właśnie! A tak naprawdę ta kobieta jest łowczynią od dwudziestu lat i jeszcze
ani razu nie została ranna! – powiedziałam, a oni popatrzyli na mnie, jakby
ducha widzieli. – Dlatego, nie możecie oceniać ludzi po wyglądzie… A teraz wracamy do treningu!
Zaczęliśmy
standardowo od refleksu, a potem każdy ćwiczył ze swoją bronią. Chciałam
wyszkolić ich jak najlepiej, dlatego nie oszczędzałam ich. Dawałam im
wskazówki, przeszkadzałam, by sprawdzić ich cierpliwość w trudnych sytuacjach i
nie tylko…
Kiedy
skończyłam zajęcia zatrzymałam się jeszcze przy gabinecie Quinna. Zapukałam, a
kiedy usłyszałam „proszę”, weszłam do środka.
- O,
Patricia, właśnie miałem po ciebie posłać – powiedział Clein, a ja usiadłam
przed jego biurkiem. – Chciałem z tobą porozmawiać o incydencie na sali
treningowej…
- Co, Derek
przyszedł się wypłakać, że dostał od dziewczyny, za próbę przywalenia
podopiecznej? – zapytałam z drwiną, a mężczyzna popatrzył na mnie zaskoczony.
- O czym ty
musisz?! – zdziwił się, a ja popatrzyłam na niego dziwnie. – Derek powiedział,
że go pobiłaś bez powodu!
- Naprawdę,
tak powiedział? – zapytałam dla pewności, a Quinn przytaknął. – Kłamał, mam
świadków, że chciał uderzyć jedną z dziewczyn.
- W takim
razie, nie mam do ciebie pretensji, sam bym go sprał – rzucił mężczyzna z
westchnieniem. – Dobra, to co cię sprowadza?
-
Potrzebuję adresu Candy – powiedziałam bez ogródek. Ten nabazgrolił coś na
kartce i podał mi ją. – Dziękuję.
Wyszłam z
gabinetu i skierowałam się pod wskazany adres, bo musiałam porozmawiać z
przyjaciółką.
Zaparkowałam
samochód przed niedużym parterowym domem, w odcieniach brązu. Wysiadłam z
samochodu i stanęłam przed drzwiami. Zapukałam, a z wnętrza domu usłyszałam „Otwarte”,
więc weszłam do środka. Stanęłam w holu, gdzie po lewej stronie był salon i
kuchnia. Przed telewizorem siedział jakiś mały chłopiec i oglądał bajki. Z
kuchni wychyliła się starsza kobieta ubrudzona mąką i popatrzyła na mnie
pytająco.
- Dzień
dobry, czy zastałam Candy? – zapytałam z uprzejmym uśmiechem.
- Witam,
tak jest u siebie, ale zamknęła się i nie chce wyjść – powiedziała kobieta. –
Jesteś pewnie jej przyjaciółką, tak?
- Tak,
Patricia Cooper – powiedziałam, a chłopczyk momentalnie na mnie spojrzał.
- Od pani
Isabel? – zapytał, a ja przytaknęłam.
- Tak, to
moja mama – odparłam zaskoczona.
- Andrew
był pacjentem twojej mamy i bardzo ją polubił – wytłumaczyła mama Candy. –
Ostatnie drzwi po lewej. Mam nadzieję, że wyciągniesz ją stamtąd.
- Postaram
się i dziękuję – rzuciłam i skierowałam się we właściwą stronę. Przystanęłam
przed drzwiami obklejonymi zdjęciami rokowych zespołów. Zapukałam, ale
usłyszałam ciszę. Pukałam jeszcze kilka razy, aż wreszcie usłyszałam:
- Zostawcie
mnie wszyscy! – krzyknęła dziewczyna zza drzwi. Użyłam swoich magicznych zdolności
i dostałam się do środka.
Candy
leżała na swoim łóżku z głową schowaną
pod poduszką, więc nie słyszała mnie. Podeszłam do niej i usiadłam na fotelu w
kącie pokoju. Poczekałam chwilę, a potem odchrząknęłam głośno. Dziewczyna
zerwała się szybko i znowu musiałam uchylić się przed sztyletem wycelowanym w
moją głowę.
- W brata
też tak celujesz? – zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Nie,
tylko w ciebie – rzuciła dziewczyna. – Jak, do cholery, tu weszłaś?!
- Mam swoje
sposoby, a teraz opowiem ci coś – powiedziałam poważnie. – Przypadkiem usłyszałam
twoją dzisiejszą rozmowę z Derekiem… Nie chcę poruszać tego tematu…
- To nie
poruszaj! – warknęła dziewczyna.
- … ale
muszę, bo jesteś moją przyjaciółką i się o ciebie martwię! – powiedziałam stanowczo.
– Nie warto się nim przejmować! Znajdziesz lepszego, kogoś kto będzie cię
darzył wiecznym uczuciem, jakim jest prawdziwa miłość i nie zrobi takiego
świństwa jak on! Jego, w sumie już
spotkała kara… Dostał dzisiaj, ale chętnie przywaliłabym mu jeszcze raz…
- Jak to „dostał”?
– zapytała dziewczyna zdziwiona.
- Podniósł
rękę ja jakąś młodą rekrutkę, a na jego nieszczęście wchodziłam na salę i tak
się wkurzyłam, że nie mógł się podnieść o własnych siłach z materacy – opowiedziałam
jej, a ona zaczęła się śmieć. Miło było zobaczyć, że nie załamała się totalnie.
-
Chciałabym tam być – powiedziała po chwili ocierając łzy śmiechu. – Dziękuję,
że przyszłaś.
- Od tego
są przyjaciółki, nie? – rzuciłam i przytuliłam się do niej. – Co powiesz na
wypad na drinka w weekend?
- Muszę
jakoś odreagować stresy tygodnia, co nie? – powiedziała z uśmiechem. Wtem do
pokoju wszedł młodszy brat Candy.
- Mama woła
na ciasto – powiedział i poszedł sobie. Wstałyśmy i skierowałyśmy się do kuchni,
gdzie na blacie leżała ciepła szarlotka.
- Smacznego
– powiedziała mama dziewczyny i podała nam talerze z ciastem i lodami. Po
porostu niebo w gębie!
Posiedziałam
jeszcze jakiś czas u Candy, a potem wróciłam do domu. Nie zdążyłam usiąść na
kanapie w swoim salonie, kiedy ktoś zapukał do drzwi…
Cześć! Dziękuję Mroczna_Niezgodna, że skomentowałaś ostatni rozdział, bo traciłam wiarę, że ktoś to jeszcze czyta xD
Co sądzicie o rozdziale? Nudny, krótki? Słucham wszelkich opinii :)
Przepraszam, za długą nieobecność, ale wiecie... szkoła xD
Pozdrawiam, Patrycja ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz