Strony

czwartek, 13 października 2016

Rozdział XVI



… jak Derek chce uderzyć jedną z dziewczyn. W tempie ekspresowym znalazłam się przy nim i wbiłam mu kolano w brzuch. Ten upadł na ziemię i zwijał się z bólu. Chwyciłam do za koszulkę i podciągnęłam do góry, tak by patrzył mi w oczy.
- Byłam ostatnią dziewczyną jaką uderzyłeś – warknęłam i zaserwowałam mu podbródkowego. Wylądował na ziemi, a ja podeszłam do zszokowanej teraz dziewczyny.
- Wszystko w porządku? – zapytałam, a ona pokiwała twierdząco głową. – To dobrze, niech ktoś zaciągnie go do lekarza.
Podeszłam do moich podopiecznych, którzy patrzyli na mnie z rozdziawionymi ustami.
- No co? Taka przestroga na przyszłość – powiedziałam z lekkim uśmiechem. – Dobra panowie, rozgrzewka i bierzemy się za trening!
- Szefowo, ale on był dwa razy większy… - Stwierdził zaskoczony Jeremy.
- Jak to możliwe? – głowił się Mike, a ja się lekko uśmiechnęłam.
- Panowie, popatrzcie na tamtą dziewczynę – powiedziałam i wskazałam na kobietę, która wyglądała jak kruszynka. – Pewnie w waszych głowach pojawia się myśl, że niby jest słaba i nie potrafi się obronić… Mam rację?
- No tak, ale… - nie dałam skończyć Filonowi.
- No właśnie! A tak naprawdę ta kobieta jest łowczynią od dwudziestu lat i jeszcze ani razu nie została ranna! – powiedziałam, a oni popatrzyli na mnie, jakby ducha widzieli. – Dlatego, nie możecie oceniać ludzi po wyglądzie…  A teraz wracamy do treningu!
Zaczęliśmy standardowo od refleksu, a potem każdy ćwiczył ze swoją bronią. Chciałam wyszkolić ich jak najlepiej, dlatego nie oszczędzałam ich. Dawałam im wskazówki, przeszkadzałam, by sprawdzić ich cierpliwość w trudnych sytuacjach i nie tylko…

Kiedy skończyłam zajęcia zatrzymałam się jeszcze przy gabinecie Quinna. Zapukałam, a kiedy usłyszałam „proszę”, weszłam do środka.
- O, Patricia, właśnie miałem po ciebie posłać – powiedział Clein, a ja usiadłam przed jego biurkiem. – Chciałem z tobą porozmawiać o incydencie na sali treningowej…
- Co, Derek przyszedł się wypłakać, że dostał od dziewczyny, za próbę przywalenia podopiecznej? – zapytałam z drwiną, a mężczyzna popatrzył na mnie zaskoczony.
- O czym ty musisz?! – zdziwił się, a ja popatrzyłam na niego dziwnie. – Derek powiedział, że go pobiłaś bez powodu!
- Naprawdę, tak powiedział? – zapytałam dla pewności, a Quinn przytaknął. – Kłamał, mam świadków, że chciał uderzyć jedną z dziewczyn.
- W takim razie, nie mam do ciebie pretensji, sam bym go sprał – rzucił mężczyzna z westchnieniem. – Dobra, to co cię sprowadza?
- Potrzebuję adresu Candy – powiedziałam bez ogródek. Ten nabazgrolił coś na kartce i podał mi ją. – Dziękuję.
Wyszłam z gabinetu i skierowałam się pod wskazany adres, bo musiałam porozmawiać z przyjaciółką.
Zaparkowałam samochód przed niedużym parterowym domem, w odcieniach brązu. Wysiadłam z samochodu i stanęłam przed drzwiami. Zapukałam, a z wnętrza domu usłyszałam „Otwarte”, więc weszłam do środka. Stanęłam w holu, gdzie po lewej stronie był salon i kuchnia. Przed telewizorem siedział jakiś mały chłopiec i oglądał bajki. Z kuchni wychyliła się starsza kobieta ubrudzona mąką i popatrzyła na mnie pytająco.
- Dzień dobry, czy zastałam Candy? – zapytałam z uprzejmym uśmiechem.
- Witam, tak jest u siebie, ale zamknęła się i nie chce wyjść – powiedziała kobieta. – Jesteś pewnie jej przyjaciółką, tak?
- Tak, Patricia Cooper – powiedziałam, a chłopczyk momentalnie na mnie spojrzał.
- Od pani Isabel? – zapytał, a ja przytaknęłam.
- Tak, to moja mama – odparłam zaskoczona.
- Andrew był pacjentem twojej mamy i bardzo ją polubił – wytłumaczyła mama Candy. – Ostatnie drzwi po lewej. Mam nadzieję, że wyciągniesz ją stamtąd.
- Postaram się i dziękuję – rzuciłam i skierowałam się we właściwą stronę. Przystanęłam przed drzwiami obklejonymi zdjęciami rokowych zespołów. Zapukałam, ale usłyszałam ciszę. Pukałam jeszcze kilka razy, aż wreszcie usłyszałam:
- Zostawcie mnie wszyscy! – krzyknęła dziewczyna zza drzwi. Użyłam swoich magicznych zdolności i dostałam się do środka.
Candy leżała  na swoim łóżku z głową schowaną pod poduszką, więc nie słyszała mnie. Podeszłam do niej i usiadłam na fotelu w kącie pokoju. Poczekałam chwilę, a potem odchrząknęłam głośno. Dziewczyna zerwała się szybko i znowu musiałam uchylić się przed sztyletem wycelowanym w moją głowę.
- W brata też tak celujesz? – zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Nie, tylko w ciebie – rzuciła dziewczyna. – Jak, do cholery, tu weszłaś?!
- Mam swoje sposoby, a teraz opowiem ci coś – powiedziałam poważnie. – Przypadkiem usłyszałam twoją dzisiejszą rozmowę z Derekiem… Nie chcę poruszać tego tematu…
- To nie poruszaj! – warknęła dziewczyna.
- … ale muszę, bo jesteś moją przyjaciółką i się o ciebie martwię! – powiedziałam stanowczo. – Nie warto się nim przejmować! Znajdziesz lepszego, kogoś kto będzie cię darzył wiecznym uczuciem, jakim jest prawdziwa miłość i nie zrobi takiego świństwa jak on! Jego, w sumie  już spotkała kara… Dostał dzisiaj, ale chętnie przywaliłabym mu jeszcze raz…
- Jak to „dostał”? – zapytała dziewczyna zdziwiona.
- Podniósł rękę ja jakąś młodą rekrutkę, a na jego nieszczęście wchodziłam na salę i tak się wkurzyłam, że nie mógł się podnieść o własnych siłach z materacy – opowiedziałam jej, a ona zaczęła się śmieć. Miło było zobaczyć, że nie załamała się totalnie.
- Chciałabym tam być – powiedziała po chwili ocierając łzy śmiechu. – Dziękuję, że przyszłaś.
- Od tego są przyjaciółki, nie? – rzuciłam i przytuliłam się do niej. – Co powiesz na wypad na drinka w weekend?
- Muszę jakoś odreagować stresy tygodnia, co nie? – powiedziała z uśmiechem. Wtem do pokoju wszedł młodszy brat Candy.
- Mama woła na ciasto – powiedział i poszedł sobie. Wstałyśmy i skierowałyśmy się do kuchni, gdzie na blacie leżała ciepła szarlotka.
- Smacznego – powiedziała mama dziewczyny i podała nam talerze z ciastem i lodami. Po porostu niebo w gębie!
Posiedziałam jeszcze jakiś czas u Candy, a potem wróciłam do domu. Nie zdążyłam usiąść na kanapie w swoim salonie, kiedy ktoś zapukał do drzwi…


Cześć! Dziękuję Mroczna_Niezgodna, że skomentowałaś ostatni rozdział, bo traciłam wiarę, że ktoś to jeszcze czyta xD
Co sądzicie o rozdziale? Nudny, krótki? Słucham wszelkich opinii :)
 Przepraszam, za długą nieobecność, ale wiecie... szkoła xD

Pozdrawiam, Patrycja ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz