Dziękuję ci bardzo i mam nadzieję, że ci się spodoba :)
Biegła
przez las co sił w nogach. Słyszała za sobą odgłos kroków. Wieczór zapowiadał
się świetnie. Umówiła się z koleżankami na drinka do klubu. Posiedziały chwilę,
wypiły parę drinków. Poznały nawet kilku chłopaków, z którymi spędziły resztę
wieczoru. Wyszli z klubu i każdy rozjechał się w swoją stronę z jedną z jej
przyjaciółek. Ona też pojechała… A teraz uciekała przed nowo poznanym
chłopakiem. Okazało się, że on i jego koledzy zamierzali się…. Zabawić. Onanie
miała na to najmniejszej ochoty, więc uciekła od niego, a on ją teraz goni.
Zerknęła szybko przez ramię i zauważyła, że on za nią nie biegnie. Zatrzymała
się. Była tak bardzo pochłonięta biegiem, że nie zauważyła, że w lesie zrobiło
się nienaturalnie cicho. Nie było słychać nawet odgłosu skrzydeł jakiegoś
owada. Dziewczyna powoli odwróciła się wokół własnej osi. Wtem po jej lewej
stronie złamała się gałązka. Odwróciła się. Patrzyła prosto w oczy… bestii.
Przełknęła głośno ślinę, a dźwięk jaki się z niej wydobył wydawał się być zbyt
głośny. Sparaliżował ją strach. Nagle usłyszała za sobą głos.
-
Hej, Katie! Koniec zabawy! – krzyknął jej prześladowca. Powoli odwróciła się
tyłem do potwora, by zmierzyć się z kolejnym potworem. Ona sama gardziła takimi
mężczyznami, który preferują zasadę „jedna noc i koniec”. Wzdrygnęła się.
Chłopak szedł w jej stronę ze zwycięstwem wymalowanym na twarzy. Powiedziała
sobie, że nie da się. Pobiegła boso w prawo, bo szpilki zgubiła już jakiś czas
temu. Gałązki i inne rośliny drapały jej nogi, ręce i sukienkę. Nie myślała teraz
o swoim wyglądzie. Myślała, jak uciec od tego mężczyzny. Gdy tak biegła
usłyszała krzyk. Zatrzymała się i odwróciła do źródła dźwięku. Zobaczyła jak
duży czarny wilk odgryza głowę jej prześladowcy. Upadła na kolana, jak
szmaciana lalka. Bała się i to strasznie. Tak bardzo, że nie była wstanie się
ruszyć , ani nawet jęknąć. Bestia odwróciła łeb w jej stronę i spojrzała na nią
szmaragdowymi ślepiami. Wilk uciekł zostawiając ciało, a dokładnej resztki jej
prześladowcy. Nie miała siły nawet się podnieść i zacząć uciekać. Zanim
straciła przytomność udało jej się jeszcze zobaczyć, że na ręce bierze ją jakiś
mężczyzna. Otworzyła je jeszcze na chwilę, by spojrzeć w szmaragdowe oczy…
Ocknęła
się w szpitalnym łóżku podpięta do wszelkiego rodzaju sprzętów. Przyszli lekarze,
poinformowali ją o jej stanie zdrowia i stanie psychicznym. Zapytała jak się tu
znalazła, a oni odpowiedzieli, że przywiozła ją jakaś kobieta, która znalazła
ją ja poboczu drogi kompletnie nieprzytomną. Wtedy dziewczyna utwierdziła się w
tym, że wcale nie widziała zabójstwa tego chłopaka. Po kliku dniach wypisali ją
do domu. Weszła do swojego mieszkania i pierwsze co zrobiła, to włączyła
telewizor. Leciały wiadomości.
„Dnia
12 lipca w lesie przy Vieln Street doszło do brutalnego morderstwa. Znaleziono
zwłoki młodego chłopaka. Policja nadal szuka sprawcy, tej makabrycznej
zbrodni…”
Dalej
nie miała zamiaru słuchać, bo wiedziała więcej niż oni. Podeszła do barku i
wyjęła z niej jeszcze nie otwartą butelkę whisky, którą dostała od swojej
siostry na któreś urodziny. Nie kwapiła się po szklankę. Po prostu zaczęła pić
prosto z butelki. Nie mogła znieść psychicznie tego, że była światkiem
morderstwa, i że policja za niedługo powinna znaleźć tropy jej obecności na
miejscu zbrodni. Wypiwszy całą butelkę weszła do swoje sypialni. Po omacku
znalazła jakiś pasek i podeszła do karnisza od zasłon. Przywiązała jedną stronę
do karnisza, a z drugiej zrobiła pętle. Wyszła na krzesło i skoczyła kończąc
swój krótki żywot.
Na balkonie stał wilk w ludzkiej postaci i przyglądał się
samobójstwu Katie. Pokręcił głową zrezygnowany i w jednej chwili już go nie
było.
Tak
jak nie było już podejrzanego w sprawie morderstwa w lesie. Policja zamknęła
sprawę na podstawie braku podejrzanego i jakich kol wiek dowodów. Sprawy nie
rozwiązano do dzisiaj…
Wow!
OdpowiedzUsuńJakie to było wciągające...!
Szkoda,że skończyło się samobójstwem,ale to opowiadanie na prawdę wyszło ci bardzo dobrze,przede wszystkim wciągało aż do samego końca :)
Dziękuję za dedykt I potoku weny śle ~Jane
Tak czułam, że ci się spodoba :)
UsuńDzięki za opinię ;)
Niesamowite. Masz talent, dziewczyno! WENY!
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie :) masz talent
OdpowiedzUsuńSiedziałam przed komputerem z szeroko otwartymi oczyma. Pięknie piszesz *,*
OdpowiedzUsuńChciałabym więcej tego opowiadania, bo mnie bardzo zaciekawiło. Szkoda, że zakończyło się tak tragicznie.