Jechałam
autostradą z 130 km/h, słuchając przy tym swojej ulubionej playlisty. Za około
godzinę miałam dotrzeć do celu, czyli Jackson. Śpiewałam ze swoim ulubionym
zespołem, kiedy dostałam sms – a do Quinna.
„Nie musisz się spieszyć, bo miałem pilny wyjazd i
będę dopiero jutro rano” – taką treść zawierała
wiadomość. Czyli miałam prawie cały dzień dla siebie. Przyspieszyłam, bo miałam
już kilka planów na dzisiejszy dzień.
Zajechałam
pod swój dom rodzinny i zabrawszy walizki, weszłam do środka. Uderzył mnie
zapach… domu. Stęskniłam się za tym miejscem. Zamknęłam drzwi nogą i
skierowałam się schodami do swojego pokoju. Zostawiłam tutaj większość rzeczy,
więc sypialnia wyglądała jak przed przeprowadzką. Rzuciłam się na łóżko i
westchnęłam. Dochodziła dwunasta, a ja poczułam, jak burczy mi w brzuchu.
Wyjęłam z torby portfel i telefon. Pogoda była nawet w miarę, więc postanowiłam
zrobić sobie spacer do jakieś restauracji. Jesień w Jackson nic się nie
zmieniła, przez te dwa lata.
Przechodząc
obok jednego z zaułków usłyszałam jak ktoś komuś grozi. Spojrzałam i
zobaczyłam, jak dwaj dwunastolatkowie próbują okraść jakąś małą dziewczynkę.
Ruszona tą sytuacją, podeszłam do dzieciaków.
- Nie
ładnie, to tak okradać słabszych – powiedziałam i podniosłam chłopców za
kołnierze. – Żebym was więcej nie widziała.
Kiedy ich
puściłam, pobiegli czym prędzej przed siebie. Uśmiechnęłam się i odwróciłam w
stronę dziewczynki. Miała spuszczoną głowę, więc kucnęłam przed nią.
- Nic ci nie
jest? – zapytałam przyjaźnie, a dziewczynka podniosła na mnie wzrok szmaragdowych
oczu. Były takie same, jak… Rasto. – Sabine?
- Skąd znasz
moje imię? – zapytała lekko przestraszona dziewczynka.
- To ja,
Patricia – powiedziałam i po chwili poczułam, jak Sabine przytula się do mnie.
- Tęskniłam,
wiesz? – powiedziała uśmiechnięta dziewczynka.
- Ja za tobą
też – rzuciłam i wstałam. – Idziesz ze mną na obiad, a potem odprowadzę cię do
domu, dobra?
- Tak –
powiedziała uradowana i trzymając się za ręce poszłyśmy do jakieś knajpki.
Kiedy
zjadłyśmy, musiałam odprowadzić dziewczynkę do domu. Trochę obawiałam się
spotkania z państwem Martinez. Stojąc przed drzwiami, przełknęłam głośno ślinę.
W drzwiach stanął pan Martinez i jego wyraz twarzy wyrażał zaskoczenie.
- Tato,
pamiętasz Patricię, uratowała mnie dzisiaj! – zawołała ucieszona Sabine, a ja
uśmiechnęłam się lekko.
- Dzień
dobry, panie Martinez – powiedziałam uprzejmie.
- Patricia,
nie poznałem cię, wybacz – powiedział i zaprosił mnie do środka.
- Za to pan
nic się nie zmienił – powiedziałam z uśmiechem o weszłam do domu.
- Kochanie,
kto przyszedł? – zapytała z kuchni pani Martinez.
- Wyjdź, to
sama się przekonasz – odparł tajemniczo jej mąż. Kobieta stanęła w drzwiach i
była tak samo zaskoczona jak pan Martinez.
- Dzień
dobry – powiedziałam z uśmiechem. Chwilę potem zostałam zamknięta w uścisku
przez mamę Sabine.
- Patricia,
miło cię widzieć! Chcesz herbatę, czy kawę? - zapytała uśmiechnięta kobieta.
- Kawę,
poproszę – odpowiedziałam i udałam się razem z Sabine i jej tatą do salonu. Po
kilku minutach dołączyła do nas jej mama. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, którą
przerwała pani Martinez.
- Co u
ciebie słychać? – zapytała.
-
Przyjechałam do Jackson na jakiś czas – odpowiedziałam. – A u państwa?
- W tym domu
jest teraz inaczej, ale nie możemy się nudzić, bo Sabine rozrabia za dwoje –
powiedział z lekkim uśmiechem pan Martinez. – A o co chodziło, że uratowałaś ją
dzisiaj?
- Dopiero co
przyjechałam i zrobiłam się głodna, postanowiłam się przejść i w jeden z
bocznych uliczek jakiś dwóch chłopców chciało okraść Sabine, ale zdążyłam
zainterweniować w odpowiedniej chwili i nic się nikomu nie stało – streściłam
im całe zdarzenie.
- Dziękujemy
ci bardzo – powiedziała z wdzięcznością w głosie pani Martinez.
- Nie ma za
co – rzuciłam z miłym uśmiechem. – A jak się państwo trzymają po…
Nawet po
dwóch latach przez gardło nie może mi przejść „śmierć Rasto”.
- Tęsknimy
za nim i to bardzo, ale nie będziemy rozpaczać całe życie – odpowiedział pan
Martinez. – Mamy jeszcze Sabine, a ona rozrabia za dwoje.
Uśmiechnęłam
się lekko, kiedy wyobrażałam sobie, jaką rozbójniczką musi być dziewczynka.
- A ty jak
się trzymasz? – padło pytanie ze strony mamy Rasto.
- Po
zakończeniu roku, totalnie się załamałam i odcięłam do rodziny i przyjaciół…
Ale zrozumiałam, że muszę żyć dalej – odpowiedziałam po chwili. Nastała cisza,
w której zajęłam się swoją prawie dopitą kawą.
- Dziękuję,
za kawę, ale muszę już uciekać, bo mam jeszcze jedno spotkanie dzisiaj –
powiedziałam i powoli podniosłam się z kanapy.
- To my
dziękujemy, że pomogłaś Sabine – powiedział mężczyzna z uśmiechem.
- Jeżeli
będą państwo czegoś potrzebować, proszę dzwonić – powiedziałam i skierowałam
się do wyjścia. – Do widzenia.
Kiedy
znalazłam się za drzwiami wzięłam głęboki oddech. W momencie wejścia do domu
Martinezów, uderzyły mnie wszystkie wspomnienie. Pomimo tych dwóch lat, dalej
czułam lekki ból w sercu na każde wspomnienie Rasto.
Skierowałam
się do domu, ponieważ musiałam odwiedzić jeszcze jedno miejsce zanim pojadę do
Quinna.
Przebrałam
się w dresy i jakiś luźny top. Zabrałam torebkę, do której włożyłam ręcznik z
butelką wody. Zgarnęłam kluczyki i wsiadłam do samochodu. Skierowałam się w
stronę miejsca, gdzie pierwszy raz zobaczyłam Rasto, czyli do Clarka.
Jechałam
dobrze znaną mi drogą, aż w końcu zaparkowałam przed budynkiem. Nic się nie
zmieniło. Dalej ten sam szyld, ta sama elewacja… Weszłam do środka i zobaczyłam,
że nie ma wielu osób. Było dość wcześnie, więc pewnie to było powodem takich „pustek”.
Zaczęłam wypatrywać właściciela siłowni. Szłam powoli i stwierdziłam, że
wszystko wygląda tak, jak dwa lata temu. Znalazłam Clarka, kiedy stał tyłem do
mnie i oglądał zdjęcia swoich najlepszych uczniów i wychowanków.
Na całej
ścianie znajdowały się zdjęcia z podpisami i krótkimi opisami. Po cichu podeszłam
do niego i stanęłam obok. Centralnie przede mną wisiała moja fotografia, z
czasów liceum.
- Nie miałeś
lepszego zdjęcia? – zapytałam z lekkim uśmieszkiem, który powiększył się, kiedy
Clark podskoczył ze strachu.
- Jakiego
zdj… - nie dokończył, bo kiedy mnie zobaczyła zamarł. – Patricia…?
- We własnej
osobie – potwierdziłam z uśmiechem. Po chwili mężczyzna otrząsnął się i zamknął
mnie w żelaznym uścisku. – Dusisz!
- Och!
Wybacz, tęskniłem – powiedział i mnie puścił. – Gdzieś ty się podziewała?
- Musiałam
trochę odreagować –odpowiedziałam obojętnie. – Ale na razie jestem w Jackson.
- Chciałabyś
potrenować? – zaproponował mężczyzna z błyskiem w oku.
- Już myślałam,
że nie zapytasz – rzuciłam z uśmiechem. – Musimy się policzyć za zdjęcie.
- To było
jedyne, do jakiego miałem dostęp! – tłumaczył się Clark. – Koniec gadania, czas
dać ci wycisk, jak za dawnych lat. Zachichotałam i ubrałam rękawice. Ustawiłam
się w pozycji wyjściowej i zaczęłam się lekko rozgrzewać, wyprowadzając kilka
prostych.
- Zapuściłaś
się, moja panno! – krzyknął z wrednym półuśmieszkiem Clark. – Postaraj się!
Zaczęłam atakować
bardziej agresywnie, ale to i tak nie było najlepiej. Po kilkunastu minutach
opuściłam ręce zdyszana. Przez studia straciłam kondycję i siłę.
- Co ci
jest? – zapytał z troską w głosie mężczyzna.
- Nic, po
prostu rozleniwiłam się trochę – odpowiedziałam, na co on zaczął się śmiać.
- To widzę,
ale co się stało z twoją kondycją?!
- To przez
studia – odparłam i zdjęłam rękawice. – Ale spokojnie, mam zamiar, po dzisiejszym
treningu znowu wziąć się za siebie.
- Dobrze dla
ciebie, że sama doszłaś do takiego wniosku – rzucił Clark ze śmiechem. – Już miałem
ci głosić kazanie.
- Może innym
razem, bo mam jeszcze jedno spotkanie, więc będę się zbierać – powiedziałam i
skierowałam się pod prysznic. Odświeżona wsiadłam do samochodu i pojechałam
prosto do siedziby Łowców. Ciekawiło mnie, jak diabli, czego chce Clein. Już za
chwilę miałam się tego dowiedzieć.
Cześć!
Wybaczcie, że rozdział tak późno i jeszcze taki krótki, ale nie miałam kiedy go napisać i brakowało mi pomysłu... Ale następny będzie trochę śmieszny/dłuższy/wyjaśniający :)
A tak w ogóle, co sądzicie? Jak wrażenia?
Pozdrawiam, Patrycja :)
Rozdział jak zawsze świetny ;) dobrze, że spotkała się z rodziną zmarłego... i że uratowała Sabine ^^ i dobrze, że poszła na trening ;)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się next ;D
Pozdrawiam i weny ;*