- Patricio Delo Cooper – usłyszałam podniesiony
głos swojej mamy. – Gdzie byłaś? Co się stało z moim wazonem?!
Głowa bolała mnie niemiłosiernie, a
głos mamy jeszcze go potęgował.
- Nie krzycz – mruknęłam trzymając się
za głowę. – Możemy porozmawiać później?
- A dlaczego nie teraz? – zapytała rozdrażniona.
- Bo podejrzewam u siebie lekki wstrząs
mózgu i jestem totalnie zmęczona – odparłam z westchnieniem i weszłam do
swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, co doprowadziło do kolejnej fali bólu i
mdłości. Od razu zasnęłam.
Obudziłam się z wciąż bolącą głową.
Zobaczyłam, że jest już dobrze po drugiej po południu. Powoli zgramoliłam się z
łóżka i weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i postarałam doprowadzić się do porządku.
Zawinięta w ręcznik wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się w szare dresy i
luźną białą koszulkę z krótkim rękawem. Rozczesywałam włosy, gdy moja komórka
powiadomiła mnie o sms- ie. Okazało się, że zamiast jednego sms- a jest ich
cztery! Pierwsza, którą odebrałam była od Lucasa. Pisał w niej: „Trish, czemu nie ma cię w szkole?”, a ja
odpisałam mu tak: „Nic mi nie jest, po
prostu trochę boli mnie głowa, ale to nic wielkiego ;) Miej oko na Clary”. Następne
dwie wiadomości były od operatora sieci, a ostatnia, ku mojej radości, była od
Rasta. „Hej, Kochanie, masz czas dzisiaj
po południu na małą randkę? :*”, odpisałam natychmiast: „Pewnie, a przyjedziesz po mnie? ;)”, W
następnej wiadomości od mojego chłopaka zgodził się po mnie przyjechać i podał
mi godzinę, o której będzie. Telefon schowałam do kieszeni i niepewnie zeszłam
do kuchni, bo mój żołądek dał o sobie znać. Weszłam do niej i odetchnęłam z
ulgą, że nie zastałam tam mamy. Na blacie leżała kartka od niej. Bałam się
trochę ją przeczytać, ale niestety musiałam się z tym zmierzyć.
„Pogadamy jak wrócę z pracy.
Mama.”
Wzięłam głęboki oddech. Czekała mnie dość
ciężka rozmowa z rodzicielką. Wzięłam się za jedzenie ulubionych płatków
śniadaniowych, gdy dostałam sms od nieznanego numeru. „Witaj Patricia, mam nadzieję, że dasz radę przyjść jutro na trening o
18.00. Przyjdź od swoją szkołę. Quinn Clein.”. Miałam odpisać, skąd ma mój
numer, ale zrezygnowałam z tego. Odpisałam tylko „Będę” i wróciłam do jedzenia. Zastanawiałam się czy powiedzieć
mamie o spotkaniu z Clein’ em, czy przemilczeć to. Nie dane mi było dokończyć
myśli, bo do domu weszła Clary z Lucasem.
- Cześć, gołąbeczki – krzyknęłam do
nich z kuchni. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo okazało się, że się całowali.
- Hej, jak głowa? – zapytał mój
przyjaciel, gdy weszli razem do kuchni.
- Lekko boli, ale wezmę aspirynę i
przestanie – odparłam obojętnie. – Ominęło mnie coś w szkole?
Zapytałam, bo chciałam zmienić temat.
- Jeff i jego kumple zostali złapani na
paleniu trawy przez najgorszą osobę w szkole – poinformował mnie Lucas.
- Czy mówimy właśnie, że przyłapał ich
Grizzly we własnej osobie? – zapytałam, ale znałam już odpowiedź.
- Kim jest Grizzly? – zapytała moja
kuzynka.
- Grizzly to pan Canavan, nauczyciel
informatyki – poinformowałam ją.
- Ale dlaczego Grizzly?
- Bo jest strasznie cięty, jeżeli chodzi
o przestrzeganie regulaminu i ocenianie – odparł Cas i lekko się wzdrygnął.
- Co dostali? – zapytałam zaciekawiona.
- Z tego co słyszałem, to naganę dyrektora
i zawieszenie na dwa tygodnie – powiedział z uśmieszkiem. – Należało im się.
- Wiem – odparłam. – Muszę was
przeprosić, ale umówiłam się na randkę z moim chłopakiem.
- W szkole nie byłaś, a teraz
wychodzisz na ran de wu jak gdyby nigdy nic? – zapytała zdziwiona Clary. – Ty okrutniku,
ja dla ciebie robiłam notatki, a ty leniuchowałaś w najlepsze, a teraz… - miała
zamiar coś dodać, ale przerwałam jej.
- Macie cały dom dla siebie –
powiedziałam.
- Dobra, już nie jestem na ciebie tak
bardzo zła, jak wcześniej – mruknęła Clary. Uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam
zostawiając ich samych sobie.
Dwie godziny później wsiadałam do
samochodu Rasto ubrana w zwiewną czarną sukienkę sięgającą mi do połowy ud.
- Cześć – powiedziałam i pocałowałam go
na przywitanie.
- Hej – mruknął. – Gotowa?
- Na co?
- Na spotkanie z moimi rodzicami –
odparł, a ja wlepiłam w niego zaskoczone spojrzenie.
- Czekaj… Co?!
- Jedziemy na kolację z moimi rodzicami
– powiedział spokojnie.
- Czemu mi nie powiedziałeś, ubrałabym
się bardziej elegancko… - powiedziałam z lekką urazą.
- Chciałem, żeby poznali cię taką jaką
ja cię poznałem – odpowiedział i posłał mi olśniewający uśmiech. Westchnęłam
zrezygnowana.
- Kolacja tylko z twoimi rodzicami? –
zapytałam, by upewnić się, czy mam się jeszcze bardziej stresować.
- Z tego co powiedziała mi mama, na
kolacji będzie: my, moi rodzice, moja młodsza siostra i twoja mama – powiedział
poważnie.
- Moja mama?! – mój głos stał się
piskliwy.
- Tak – odparł. Właśnie miałam zamiar
go skrzyczeć, gdy zatrzymaliśmy się pod jego domem. Był to duży dom
jednorodzinny wykonany w całości z cegły pomalowanej na biało i w niektórych miejscach
na jasnoniebieski. Ręce trzęsły mi się strasznie ze zdenerwowania. Mój chłopak
musiał to zauważyć, bo złapał mnie za jedną i lekko ścisną, z otuchą.
Podeszliśmy pod drzwi, a Rasto otworzył je kluczem. Wzięłam głęboki oddech i
weszłam.
- Dzień dobry – przywitałam się z
państwem Martinez.
- Mamo, tato, to jest Patricia – moja dziewczyna
– poinformował ich z dumą Rasto.
- Nareszcie cię poznałam – powiedziała wesoło
jego mama. – Cały czas o tobie mówił.
- Miło mi państwa poznać – powiedziałam
z uśmiechem.
- Może nie stójmy tak w progu, tylko
przenieśmy się do salonu – zaproponował pan Martinez i wszyscy weszliśmy do
dużego pokoju pomalowanego i umeblowanego w odcieniach zieleni i brązu. Usiadłam
na jednej z kanap, mój chłopak obok mnie, a jego rodzice po przeciwnej stronie.
- Masz ochotę na coś do picia,
Patricia? – zapytał pan domu.
- Mogłabym prosić szklankę wody? –
zapytałam.
- Zaraz przyniosę – zaproponował Rasto
i już go nie było. Zostałam sama z jego rodzicami. Powiedziałam sobie w duchu,
że zrobię mu coś, jak będziemy sami.
- Uczysz się w liceum? – zapytała jego
mama.
- Tak, został mi jeszcze jeden rok –
odpowiedziałam uprzejmie.
- A co masz zamiar robić dalej? –
zapytał pan Martinez.
- Chciałabym dostać się na jakiś dobry
uniwersytet i studiować architekturę – poinformowałam ich. W tym momencie
wrócił Rasto i podał mi szklankę. – Dzięki.
- Czy my jesteśmy straszni? – zadała
pytanie pani Martinez. Zbiła mnie kompletnie z tropu.
- Nie – odparłam zgodnie z prawdą.
- To dlaczego jesteś cała spięta i przestraszona?
– zadała pytanie jego mama, a ja wiedziałam, że mnie przejrzała. – Spokojnie,
naprawdę cię polubiliśmy.
- Naprawdę?
- Tak – odpowiedziała, a ja odetchnęłam
ulgą. Rozległ się dzwonek do drzwi, więc pan Martinez musiał nas opuścić. Nie
wrócił sam, ale razem z moją mamą. Rasto poderwał się na równe nogi.
- Pani Cooper – powiedział. – Nazywam się
Rasto i jestem chłopakiem pani córki.
Mina mojej mamy była bez emocji i nie
dało się z niej nic wyczytać. W jednej chwili jej twarz się rozjaśniła i
przytuliła serdecznie mojego chłopaka. Patrzyłam zaskoczona. Rzuciła mi
spojrzenie, które mówiło „Musimy porozmawiać”. Lekko skinęłam głową.
- Patricia nie mogła trafić lepiej –
powiedziała mama z szczerym uśmiechem. Odwróciła się do państwa Martinez. –
Isabel Cooper.
- Joseph Martinez, a to moja żona
Miriam – przedstawił ich jego ojciec. Dorośli rozmawiali o różnych sprawach, gdy
do salonu wbiegła mała dziewczynka w różowej sukience. Wyglądała ślicznie z
dwoma kucykami. Podeszła do mnie i wspięła mi się na kolana.
- Ty jesteś dziewczyną Rasta? –
zapytała.
- Tak, a ty jak podejrzewam jesteś jego
siostrą? – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Masz rację, mam na imię Sabine, a ty?
– zadała kolejne pytanie.
- Ja nazywam się Patricia –
odpowiedziałam.
- Jesteś śliczna – powiedziała dziewczynka
przypatrując się mi dokładnie.
- Dziękuję, ty też jesteś śliczna –
odparłam z uśmiechem.
- Kochasz mojego brata? – zapytała poważnie.
- Kocham – odpowiedziałam.
- To dobrze – powiedziała i przytuliła
mnie mocno.
Nie wiedziałam jak mam zakończyć ten rozdział ;(
Jak wam się podoba? Liczę na szczere opinie oraz krytykę :)
Zachęcam do ankiety ;)
Świetnie! Oby tak dalej!!!
OdpowiedzUsuń~Weny!
Bardzo fany rozdział :)
OdpowiedzUsuńAaa!
OdpowiedzUsuńKocham!kocham!kocham!
Ile tu miłości :)
Rozdział świetny!
Weny