Od razu, gdy pojawiłam się na polanie
skierowałam się w stronę miejsca zgromadzenia starszyzny wampirów.
- Kto ma w posiadaniu wampiry z okolic
jeziora Ansch?! – krzyknęłam, gdy ukazali mi się pierwsi ludzie.
- Ja, Mistrz Tunan – powiedział facet o
brązowych oczach i włosach wręcz złotych wstając. Podeszłam do niego, a
zbliżających się ochroniarzy unieruchomiłam małymi sztylecikami wbitymi w
serce. Na jego twarzy malował się strach.
- Teraz sobie pogadamy – poinformowałam
go z półuśmieszkiem. Stanęłam przed nim i w ułamku sekundy wbiłam mu sztylet w
serce. – Gadaj, który wampir zabił moją rodzinę? – warknęłam.
- J-jak to? –wyjąkał zaskoczony.
- Tak to, a teraz gadaj – wysyczałam i
przekręciłam lekko sztylet. – Jeżeli chcesz żyć.
- Dobra, dobra – zaczął – nie wiem kto
to zrobił, ale mogę się dowiedzieć – skończył.
- To na co czekasz?! – warknęłam.
- Aż wyjmiesz t-to – wskazał palcem na
sztylet. Powoli go wyciągnęłam, ale zatrzymałam się w połowie.
- Jeżeli mnie oszukujesz, to nie ręczę
za siebie – poinformowałam go z uśmiechem, ale w moich oczach nie było krzty wesołości.
Przytaknął, a ja wyjęłam sztylet.
- Masz minutę – powiedziałam obojętnie.
– Acha, i masz ich tu przyprowadzić, sama się z nimi rozprawię.
Przytaknął i zniknął. Korzystając z
okazji usiadłam sobie na jego tronie. Zostało mu jeszcze pół minuty. Siedząc
tak zauważyłam, że wszyscy patrzą na mnie. Miałam to w dalekim poważaniu. Nagle
przede mną zmaterializował się Tunan wraz z dwoma mężczyznami.
- Czy to oni? – zapytałam wstając z
tronu i patrząc im prosto w oczy.
- Tak, to oni – odpowiedział. – Co chcesz
z nimi zrobić?
- Zaraz zobaczysz – odparłam z
strasznym uśmiechem. Zadałam podstawowe pytanie. – Dlaczego?
- B-bo – wyjąkał pierwszy – bo nam się
nudziło.
- Z nudów zabiliście troje ludzi, z
czego jeden z nich był dhampirem – podsumowałam ze szyderczym śmiechem.
Przytaknęli. – O wy biedni!
Podeszłam do niech i wbiłam im sztylety
w serca. Znieruchomieli z przerażenia.
- Co ty… - zaczął Tunan, ale nie
dokończył, bo wystawiłam w jego stronę srebrną broń.
- Też chcesz? – zapytałam z najsłodszym
uśmiechem, na jaki mogłam się zdobyć w tej chwili. Wycofał się. Obeszłam ich i
stanęłam miedzy nimi. – Chłopcy, już nigdy nie zrobicie nikomu krzywdy –
powiedziałam i wbiłam im po drugim sztylecie. Na dokładkę i dla pewności
przekręciłam ostrza. Podniosłam głowę i napotkałam pełny gniewu wzroku Tunana.
Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do tronu Johna.
- Gabe, mieszka u mnie kuzynka, więc
nie masz prawa wchodzić do mojego domu – powiedziałam. – Jeśli wejdziesz,
skończysz tak jak oni.
Powiedziałam i zniknęłam.
Obudziłam się w jakimś stopniu z siebie
zadowolona. Gdy schodziłam do kuchni całe zadowolenie gdzieś wyparowało. Siedząc
przy kuchennym blacie w ułamku sekundy dopadły mnie wspomnienia. Przypomniałam
sobie wiele godzin spędzonych z dziadkiem w jego sadzie na zbieraniu owoców,
odchwaszczaniu i wielu innych czynnościach. Następne wspomnienie dotyczyło
babci. Pamiętam jak byłam mniejsza i razem z babcią robiłyśmy ciasto na
szarlotkę. Dopiero gdy skończyłyśmy, zauważyłyśmy, że jesteśmy całe w mące.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Ostatnie wspomnienie było związane z moim
pierwszym ząbkiem. Byłam wtedy u Clary i gdy jadłam jabłko wypadł. Gdy szłam
spać schowałam go pod poduszkę. W nocy przyszła ciocia i miała zamiar wyjąć
ząb, ale się obudziłam, a wtedy śmiałyśmy się z tego do rozpuku. Dopiero teraz
dopadły mnie wszystkie emocje: smutek, żal, rozpacz… Nie wiem ile czasu
płakałam. Nagle poczułam, że czyjeś ręce mnie obejmują. Podniosłam wzrok i
zobaczyłam Clary.
- Trish, oddychaj – poleciła spokojnym
głosem. Postarałam się w jakimś stopniu uspokoić.
- D-dzięki – wyjąkałam i przytuliłam ją.
Po kilku minutach, w czasie których udało mi się uspokoić na tyle, by
poinformować ją o nowej szkole.
- Clar, jutro zaczynasz szkołę. Mam
nadzieję, że nie dasz się wciągnąć w flirtowanie z Jeffem i jego kumplami –
powiedziałam, a ona przytaknęła. – Nie próbuj przyjaźnić się z Meredith, Jessie
i Sofie – mam nadzieję, że to też przyswoiła. – Ostatnia już informacja,
wszystkie lekcje mamy razem i jesteś w mojej klasie – skończyłam, a ona mnie
przytuliła.
- Dzięki, że to dla mnie robisz –
powiedziała z wdzięcznością w głosie.
- Nie ma za co – zbyłam. Przytulałyśmy
się jeszcze przez chwilę. – Dobra, koniec tego dobrego – powiedziałam. –
Idziemy spać.
Gdy rozchodziłyśmy się w stronę swoich
pokoi przypomniałam sobie o jednej rzeczy.
- Ej, młoda, czy ty masz… no wiesz…
czarne ciuchy? – zapytałam.
- Mam jakąś sukienkę, ale ubiorę ją
dopiero na pogrzeb – poinformowała mnie. – Ale do szkoły będę ubierać się jak
zwykle – powiedziała smutno.
- Dobra, to dobranoc – powiedziałam.
- Dobranoc – wymamrotała i weszła do
swojego pokoju. Ja zrobiłam to samo.
Obudziłam się około czwartej.
Usłyszałam z dołu odgłos zamykanej szafki. Powoli zeszłam na dół. Gdy weszłam
do kuchni zobaczyłam mamę. Siedziała na krześle, a przed nią stała butelka z
Jack’a Daniels’ a. Nie zauważyła mnie. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Mama
nigdy nie piła, a już na pewno takie ilości alkoholu. Podeszłam do niej i położyłam
jej dłoń na ramieniu. Podniosła na mnie swoje przekrwawione od płaczu oczy.
- Mamo – powiedziałam. Wyciągnęłam z
jej dłoni opróżnioną już do połowy szklankę. – Chodź spać.
Nie czekałam na odpowiedź. Wzięłam ją
pod rękę i zaprowadziłam do jej sypialni. Zdjęłam jej buty, położyłam do łóżka
i przykryłam ją kołdrą.
- Dobranoc – zgasiłam światło i
wyszłam. Nie miałam szans już zasnąć, więc zaczęłam od posprzątania w kuchni.
Pozbierałam książki i zaczęłam odrabiać zadania.
W TYM SAMYM CZASIE…
- Co ta dziewucha sobie myśli?! –
zapytał wzburzony Clifen. Uśmiechnąłem się lekko.
- Zabiła dwoje moich ludzi – powiedział
rozgniewany Tunan. – Trzeba coś z nią zrobić.
Wszyscy zebrani pokiwali głowami, tylko
nie ja.
- John, dlaczego milczysz? – zapytał Ransom.
- Ponieważ, moi drodzy, nie przyłożę do
tego ręki – powiedziałem spokojnie. Widząc ich miny nie mogłem się powstrzymać
przed uśmiechem.
- A-ale dlaczego? – zapytał zaskoczony
Daxer.
- To wolałbym zostawić w tajemnicy –
odpowiedziałem i popatrzyłem wszystkim w oczy. – Oczywiście, ja nie zabraniam
wam napadać na nią, ale liczcie się z konsekwencjami.
- Jakimi, jeżeli możemy wiedzieć? –
zapytał Safel.
- Wszyscy wysłani przez was ludzie
zginą – powiadomiłem ich z uśmiechem.
- Skąd masz taką pewność? – zapytał Tunan
wzburzony.
- Dlatego, że ją znam.
- Próbujesz ją chronić – powiedział oskarżycielskim
tonem Ransom.
- Mi po prostu zależy na swoich
ludziach – powiedziałem. – Róbcie co chcecie.
Wstałem i wyszedłem z posiedzenia.
Musiałem spotkać się z Gabe’em, aby ten poinformował Patricię, o tym co się
święci. Mam nadzieję, że sobie poradzi – pomyślałem. Zagłębiłem się w las.
- Clary, wstawaj! – krzyknęłam z dołu.
Usłyszałam, że otwierają się drzwi, więc
podejrzewałam, że już wstała. Ubrana byłam w czarne rurki z dziurami na
kolanach i czerwoną luźną koszulkę. Weszłam do kuchni i zaczęłam jeść kanapki.
Po około dziesięciu minutach do kuchni weszła Clar.
- Cześć – rzuciła i zaczęła jeść.
Ubrana była w jeansy i różową koszulkę.
- Cześć, zdenerwowana? – zapytałam ją z
uśmiechem.
- Może trochę – przyznała mi się.
- Nie martw się – powiedziałam i zobaczyłam,
że dochodzi wpół do ósmej. – Dobra, czas się zbierać.
Wstałyśmy i wyszłyśmy na dwór.
Wsiadłyśmy na mojego Kawasaki i pojechałyśmy do szkoły. Gdy zatrzymałam się na
parkingu poczułam, że moja kuzynka szybciej oddycha.
- Spokojnie, kochana – powiedziałam. –
Nikt nie lubi być nowym.
Wzięłyśmy swoje rzeczy i skierowałyśmy
się w stronę sekretariatu. Gdy przekroczyłyśmy próg szkoły wszystkie spojrzenia
padły na Clary. Cała pobladła. Nie mogłam się powstrzymać i zachichotałam.
Dostałam od niej lekko w ramię. Przez cały korytarz szedł w naszą stronę Lucas,
a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Cześć dziewczyny – przywitał się z
nami.
- Cześć, Cas – powiedziałam. Clar
powtórzyła za mną.
- Iść z wami do sekretarki?
- Żeby dotrzymać mi towarzystwa, gdy
będę czekać na Clary? – zapytałam z uśmiechem.
Wyszczerzył się w uśmiechu ukazując
równe białe zęby. Popatrzyłam na moją kuzynkę i okazało się, że jest jeszcze
zaskoczona.
- Dobra, jak chcesz to chodź – powiedziałam
do Lucasa i pociągnęłam Clar za rękę w stronę sekretarki.
- Dzień dobry – powiedzieliśmy chórem
wchodząc.
- Dzień dobry, ty zapewne jesteś Clary –
zaczęła pani Faren. – Oto twój plan zajęć i poproś kogoś, żeby oprowadził cię
po szkole.
- Dobrze i dziękuję – powiedziała moja
kuzynka z lekkim uśmiechem. – Do widzenia.
Wyszliśmy i skierowaliśmy się na naszą
pierwszą lekcję, czyli historię. Na szczęście Clary uratowała mnie od siedzenia
z Jeffem. Uśmiechnęłam się. Pożegnałyśmy się z Lucasem i weszłyśmy do klasy.
Usiadłyśmy i czekałyśmy na dzwonek. Gdy zadzwonił do klasy wszedł nasz
wychowawca.
- Witajcie młodzieży, chciałbym
przedstawić wam waszą nową koleżankę, pannę Stover – powiedział. – Zapraszam na
środek i powiedz kilka słów o sobie. Clary niepewnie wstała i skierowała się w
stronę tablicy.
- Cześć wszystkim, jestem Clary i
jestem tu, z powodu przeprowadzki – wybrnęła z sytuacji i wróciła na miejsce.
Gdy usiadła obok mnie lekko ścisnęłam jej dłoń. Zaczęła się lekcja. Po jej
zakończeniu jej wyszłyśmy z Clary z klasy. Uczyłyśmy się, gdy zabrzmiał dzwonek
ogłaszający długą przerwę. Skierowałyśmy się w stronę stołówki, gdy nagle…
Cześć kochani!
Napisałam go, nareszcie! Ponieważ zbliżamy się do końca... Pierwszej części tej historii, zachęcam was do komentowania i udziału w ankiecie ;)
SUPER!
OdpowiedzUsuńŚwietnie :) Czyżby nadszedł czas zemsty? Czekam na next i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńgdy nagle...co?Akurat w takim momencie :(
OdpowiedzUsuńwow!Patty szaleje!
weny!
Musiałaś przerwać akurat w takim momencie? ;c
OdpowiedzUsuńAle ogólnie mega! ;D
Czekam na next, weny ;) ^^
http://mojeniepenosci.blogspot.com/
Genialne! Mam nadzieje, że następny rozdział szybko się pojawi ^^ nominowałam Cię do LBA ;)
OdpowiedzUsuń