Stałam
przed szafą zastanawiając się co włożyć na kolację z Rasto. Zdecydowałam się na
czarne rurki, do tego niebieską koszulkę i czarny sweterek. Poprawiłam oczy
eyelinerem i tuszem do rzęs. Usta przyozdobiłam czerwoną szminką. Włosy
zostawiłam rozpuszczone. Około osiemnastej piętnaście założyłam trampki i
kurtkę. Napisałam mamie karteczkę, że wychodzę i że jakby co, to niech dzwoni.
Nie powiedziałam jej, że idę na randkę. Zgarnęłam kluczyki do mojego Kawasaki i
pojechałam.
Całą
drogę zastanawiałam się, czy się nie zbłaźnię. Czy dobrze wyglądam?
„Zachowujesz się jak byś szła na pierwszą randkę w życiu, Patricio Cooper” –
skarcił mnie mój głos w głowie. Gdy wjechałam na parking w oczy rzuciło mi się
czarne jak noc porsche. O maskę opierał się Rasto ubrany w czarne jeansy i
ciemnozieloną bluzkę, która dodawała mu jeszcze więcej uroku. Przyznam się, że
wyglądał bosko. Zaparkowałam obok niego i zdjęłam kask.
-
Hej, ładny wóz – powiedziałam z uśmiechem.
-
Cześć, nie wiedziałem, że jeździsz motorem – powiedział idąc w moją stronę.
-
Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz – odparłam tajemniczo.
-
Chętnie je poznam – gdy to powiedział na moje policzki wypłynął lekki
rumieniec. Chyba go zauważył, ponieważ uśmiechną się. Rany… Jaki on ma
fantastyczny uśmiech. Mogłabym patrzeć na niego cały czas.
-
Dobra, to zaparkuj swoje cacuszko i jedziemy.
Zostawiłam
mojego skarba obok głównego wejścia i pomaszerowałam w stronę samochodu Rasto.
-
To gdzie jedziemy? – zapytałam zapinając pasy.
-
Zobaczysz – powiedział wymijająco. Zauważyłam, że mówiąc to lekko się
uśmiechną.
Całą
drogę przejechaliśmy w milczeniu. Po upływie około dwudziestu minut zaparkowaliśmy
przed bramą parku. Lekko zaskoczona zastanawiałam się co takie kombinuje Rasto.
Już miałam się go spytać, gdy zauważyłam, że go nie ma. Wysiadłam z samochodu i
przywitał mnie uśmiechnięty chłopak. Po chwili spostrzegłam, co takiego ma w ręce, a mianowicie kosz piknikowy.
-
Piknik? – zapytałam chcąc się upewnić. Przytakną z uśmiechem.
-
Daj mi rękę – powiedział wystawiając swoją. Podałam mu ją i skierowaliśmy się w
stronę parku. Po kilku minutach kazał mi zamknąć oczy. Szliśmy jeszcze kawałek.
-
Przesuń się tutaj – polecił mi. – Otwórz oczy.
Gdy
je otworzyłam ukazała mi się panorama całego miasta.
-
Jak tu pięknie – wyszeptałam sama do siebie.
-
Wiedziałem, że ci się spodoba – powiedział Rasto i zaczął rozkładać koc. Usiedliśmy
na nim. Nie mogłam oderwać wzroku od widoku miasta o tej porze dnia.
-
Masz – z zadumy wyrwała mnie kanapka latająca przed moimi oczami.
-
Dzięki, z czym? – zapytałam uśmiechając się.
-
Z szynką i serem – odpowiedział. Kanapki smakowały mi bardzo. Rasto wstał z
koca. – Wstawaj.
Chwyciłam
wystawioną dłoń i po niespełna sekundzie stałam już na nogach. Chłopak
pociągnął mnie kawałek w prawo.
-
Popatrz.
Z
tego miejsca mieliśmy świetny widok na zachód słońca. Zauważyłam, że cały czas
trzymamy się za ręce. Zapatrzyłam się na zachodzące słońce. Swoją nieuwagą
przypłaciłam tym, że w ułamku sekundy znalazłam się w ramionach Rasto.
-
Co ty robisz? – zapytałam.
-
Mam zamiar cię pocałować – powiadomił mnie z półuśmieszkiem. Nie zdążyłam
zaprotestować, bo nasze usta już się spotkały. Jego usta były delikatne i
miękkie jak najlepszy jedwab. Przerwał pocałunek, a ja spojrzałam w jego
nieziemskie oczy.
-
Mogę to zrobić jeszcze raz i mam pytanie. – zapytał, a ja wiedziałam iż nawet
gdybym powiedziała, że nie to i tak by mnie pocałował. Żeby nie robić zbędnych
problemów przytaknęłam. – Czy zostaniesz moją dziewczyną?
-
Tak – wyszeptałam, a on słysząc to pocałował mnie. Zatraciłam się w jego
pocałunkach.
Gdy
weszłam do domu przelotnie zobaczyłam, że dochodzi dziesiąta. Weszłam do kuchni
i zgarnęłam jabłko z blatu. Nie zauważyłam kartki to znaczy, że mama już
wróciła. Poczłapałam do pokoju. Wzięłam pidżamę i weszłam do łazienki. Cały
czas rozmyślałam o Rasto. „Trish, czy ty się przypadkiem nie zakochałaś?” –
zapytał mój wewnętrzny głos. „Możliwe” – odpowiedziałam mu.
-------------------------------------------------------------------------------
Chciałam was bardzo przeprosić, że taki krótki ten rozdział. Brak weny :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz