Gdy przekroczyłam próg rozdziawiłam
usta ze zdziwienia. Sala była przyozdobiona w balony i serpentyny, po prawej
stronie stał stół z przystawkami, a przed barem stali moi przyjaciele. Zobaczyli
mnie i znowu tego dnia zaczęli mi śpiewać „Sto lat”. Szczerzyłam się jak głupia
i nie mogłam się ruszyć z wrażenia. W końcu jednak odzyskałam sprawność
chodzenia. Skierowałam się w stronę „chóru”. Wtem na salę wjechał wózek z
wielkim tortem czekoladowo-śmietanowym z napisem „Wszystkiego najlepszego!”.
Zatrzymali go przede mną i zapalili dwadzieścia świeczek. Pomyślawszy życzenie,
zdmuchnęłam je i popatrzyłam na moich znajomych.
Tym razem z życzeniami podeszła do
mnie Finally.
- Patricia, wszystkiego dobrego i żebyś
była zawsze uśmiechnięta – powiedziała i mocno mnie przytuliła. Po chwili jej
miejsce zajął Danny.
- Spełnij swoje marzenia – powiedział
i objął mnie. Miałam właśnie im wszystkim podziękować, kiedy poczułam
szturchnięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Juliett.
- Pani Patricio, chciałabym życzyć
pani wszystkiego co najlepsze i wiele radości – powiedziała dziewczynka i
nieśmiało mnie przytuliła.
- Dziękuję wam wszystkim za życzenia i
za to, co zrobiliście – powiedziałam z wdzięcznością. Miałam powiedzieć coś
jeszcze, ale uprzedził mnie Lucas.
- Dobra, koniec gadania! Czas na tort!
– rzucił, za co zarobił od Clary pacnięcie w przedramię. Uśmiechnęłam się. –
Danny, podaj solenizantce nóż.
Już z nożem w ręce zaczęłam kroić
ciasto. Gdy każdy już miał talerzyk z wypiekiem i miał zamiar jeść Billowi coś
się przypomniało.
- Zapomniałbym – rzucił i zniknął na
zapleczu. Po chwili wrócił z butelką szampana. – Zapodajcie kieliszki.
Rozlał musujący napój wszystkim
dorosłym, a Juliett dostała szklankę soku. Zaczęliśmy jeść i ja znowu poczułam
niebo w gębie. Kiedy zjadłam jeden kawałek poszłam po następny, ale zanim go
ukroiłam powiedziałam:
- Już wiem, co chcecie zrobić! Chcecie
mnie utuczyć! – krzyknęłam z uśmiechem celując w nich widelcem. Wszyscy zaczęli
się śmiać. Spędziłam wspaniały wieczór w gronie znajomych i przyjaciół. To był
jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Nie sądziłam, że będę potrafiła się
jeszcze tak szczerze uśmiechać. Do domu wróciłam dopiero koło wpół do
dziesiątej.
Wzięłam szybki prysznic i od razu
położyłam się spać.
Wstałam na dźwięk mojego budzika. Podniósłszy
się z łóżka poczłapałam do kuchni po kawę. Na śniadanie zjadłam kanapkę z
pomidorem i mozzarellą. Po posiłku wróciłam do sypialni, by znaleźć ubranie do
szkoły. Postanowiłam ubrać dzisiaj ciemne jeansy razem z koszulą w
czerwono-czarną kratę i trampkami. Włosy związałam w luźnego koka, oczy
poprawiłam kredką oraz tuszem i wyszłam z domu.
Na uczelnie nie miałam daleko, więc
szłam pieszo. Pierwszy miałam wykład o historii książki. Nasza wykładowczyni
była nawet fajna, ale mimo wszystko nie chciało mi się słuchać o początkach
pierwszej książki.
W końcu dotarłam na uczelnię i
skierowałam się do sali wykładowej. Była podobna do starożytnego teatru, bo po
jednej stronie stała scena z mównicą i tablicą, a naprzeciwko niej były
ustawione w półkolu trybuny. Zajęłam miejsce mniej więcej na środku i w środku.
Usiadłam i wyjęłam swój zeszyt i piórnik. Było jeszcze dużo czasu do
rozpoczęcia, więc wyciągnęłam swój szkicownik i zaczęłam coś rysować.
Wtem od rysowania oderwał mnie głos
obok mnie.
- Piękne… Co to takiego? – zapytał
jakiś mężczyzna. Miał blond włosy i zielone oczy. Uśmiechał się do mnie.
Popatrzyłam na to co narysowałam. Był to jakiś dym, z którego wychodził kot,
albo coś podobnego.
- Szczerze, sama nie wiem –
odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Och, gdzie moje maniery. Jestem Alex
– powiedział i podał mi rękę.
- Patricia – powiedziałam i uścisnęłam
jego dłoń. – Miło mi.
- Mnie również. Studiujesz
księgoznawstwo? – zapytał siadając obok mnie.
- Tak, ale osobiście nie chce mi się
siedzieć na wykładzie o historii książki – odpowiedziałam i oparłam się na
krześle.
- Też mi się to nie uśmiecha, ale jak
mus to mus – powiedział i wzruszył ramionami. Dopiero teraz poczułam dziwne
głaskanie po dłoni. Kiedy tak spojrzałam nic nie było, ale i tak czułam to
wyraźnie. Wtedy skojarzyłam, że w starym rodzinnym manuskrypcie pisało, że
piksy wywołują taki efekt. „Pamiętaj, ich nie można całować!” – powiedział mój
głos. „Nie miałam zamiaru go całować!” – rzuciłam oburzona.
- Patricia, po wykładzie mamy okienko
i myślałem, że może poszłabyś ze mną na
kawę? – zapytał z uśmiechem.
- Czemu nie – odparłam z uśmiechem.
Rozmawialibyśmy jeszcze chwilę, gdyby do sali nie weszła nasza wykładowczyni.
- Dzień dobry – powiedziała i zaczęła
opowiadać o historii książki, starożytnych cywilizacjach, językach, w których
były pisane pierwsze książki… Było tego dużo, ale i tak udało mi się zrobić
porządne notatki.
Po skończonej lekcji wyszłam razem z
Alex’ em z uczelni. Skierowaliśmy się do kawiarni niedaleko. Zajęliśmy stolik.
Chwilę potem podeszła do nas kelnerka.
- Co dla państwa? – zapytała
wyciągając notes i długopis.
- Dla mnie będzie kawa amerykańska
czarna, a dla mojej koleżanki…
- Latte – dokończyłam za niego.
- Coś jeszcze?
- Jeszcze dwa razy sernik – powiedział
i kelnerka odeszła. – Patricia, dlaczego akurat księgoznawstwo?
- Wiesz, jestem zapaloną czytelniczką
i chciałam połączyć moją przyszłość z książkami – odpowiedziałam z uśmiechem. –
A ty?
- Cóż, mój ojciec ma bardzo dużą
bibliotekę, ale sam nie wie co w niej jest, więc postanowiłem sprawić mu
prezent i posprzątać w niej – powiedział z nieśmiałym uśmiechem.
- Ciekawy pomysł – powiedziałam. –
Chciałabym zobaczyć kiedyś taką bibliotekę.
- Mógłbym cię do niej zabrać, jeśli
chcesz? – zapytał, a ja wiedziałam, że będę tego żałować, ale jak to mówią „raz
kozie śmierć”.
- Naprawdę? – zapytałam z błyskiem w
oku.
- Co powiesz na weekend? – zapytał z
szerokim uśmiechem.
- Świetnie, to sobota? – zapytałam, a
on potaknął.
- Powiesz mi gdzie mieszkasz, żebym
mógł po ciebie przyjechać? – zapytał, a ja podałam mu mój adres. Ustaliliśmy
jeszcze godzinę.
Siedzieliśmy tak w kawiarni, popijając
i jedząc, kiedy zobaczyliśmy, że za pięć minut zaczynają się następne wykłady.
Alex szybko zapłacił i pobiegliśmy na uczelnię.
Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Akurat
za nami szedł wykładowca. Pobiegliśmy zając miejsca na środku trybun. Usiedliśmy
i zaczęliśmy chichotać.
Reszta nauki minęła mi w miłej atmosferze.
Spędziłam z Alex’ em prawie cały dzień. Odprowadził mnie jeszcze do domu i
pojechał do siebie. Weszłam do mieszkania i poczułam coś dziwnego. Weszłam do
salonu i uderzył mnie dziwny zapach. Jakby męskie perfumy. Śmierdziało w całym
mieszkaniu. Wiedziałam już, że ktoś tu był. Z salonu przeszłam do kuchni, ale i
tak nie było nic ruszone. Weszłam w końcu do sypialni i myślałam, że wyjdę z
siebie i stanę obok. Po całym pokoju były porozrzucane moje ubrania i rzeczy.
Moje łóżko, jak było pościelone rano, teraz powywracane.
- Trzymajcie mnie – warknęłam i
poszłam sprawdzić, czy włamywacz nie znalazł moich sztyletów. Na szczęście były
na swoim miejscu. Odetchnęłam z ulgą i zabrałam się za sprzątanie tego
bałaganu. W między czasie obrzucałam wyzwiskami osobę, która to zrobiła. W
końcu jednak udało mi się posprzątać. Z tego co zauważyłam, włamywacz niczego
nie zabrał. Położyłam się na łóżku i chciałam ciszy, ale nie była mi dana.
Leżąc tak, cały czas słyszałam ciche pikanie. Nie wytrzymałam i zaczęłam szukać
źródła nieznośnego dźwięku. Znalazłam je chwile potem. Okazała się nim być mała
kamera przyczepiona na lampce nocnej. Niewykrywalna dla normalnego człowieka,
ale ja nigdy nie byłam normalna. Popatrzyłam się w urządzenie i z najsłodszym
uśmiechem powiedziałam:
- Jak się spotkamy, to inaczej
porozmawiamy – powiedziałam i zgniotłam w ręce kamerę. Pozostałości wyrzuciłam
do kosza i zrobiłam sobie jakąś kanapkę. Zjadłszy, poszłam wziąć kąpiel i
położyłam się spać.
Przez następne dni chodziłam do
szkoły, rozmawiałam z Alex’ em, Clary, Lucasem i Billem. Dni mijały szybko i
spokojnie. W końcu nadeszła sobota, czyli dzień zwiedzania biblioteki ojca
Alex’ a. Umówiliśmy się, że piks przyjedzie po mnie o jedenastej i razem
pojedziemy na obiad, a potem do jego domu.
Nie chciało mi się jakoś specjalnie
stroić, więc ubrałam czarne jeansy, biały podkoszulek i czarny sweter. Na nogi
trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a oczy podkreśliłam tylko kredką i
tuszem. Wyglądałam nawet dobrze. Spakowałam swoją torebkę i wyszłam z sypialni.
Akurat w tym momencie zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Alex’ a
ubranego w ciemne jeansy i szarą koszulę z podwiniętymi rękawami. Na ramionach
miał czarny płaszcz i szary szalik wokół szyi.
- Cześć, wejdź, zaraz będę gotowa –
powiedziałam i wpuściłam go do środka.
- Spokojnie, nigdzie się nam nie
spieszy – powiedział z uśmiechem i oparł się o ścianę naprzeciwko lustra.
Zawiązałam buty, ubrałam swój czerwony szal i czarny jesienny płaszczyk.
Wzięłam torebkę i odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Możemy już jechać – powiedziałam, a
Alex otworzył mi drzwi i przepuścił mnie przodem. Zamknęłam mieszkanie na klucz
i skierowałam się z nim w stronę drzwi.
Przed kamienicą stało czerwone audi.
Otworzył dla mnie drzwi po stronie pasażera. Wsiadłam, a on po chwili siedział
obok mnie.
- To gdzie jedziemy? – zapytałam,
zwracając się do Alex’ a.
- Postanowiłem, że zabiorę cię od razu
do mnie do domu i tam zjemy obiad – odpowiedział z uśmieszkiem.
- Ok, a co będziemy jeść? Jakaś
chińszczyzna, a może coś bardziej wykwintnego? – zapytałam uśmiechając się do
niego szeroko.
- Postanowiłem sam coś ugotować –
odpowiedział, a ja udałam przerażenie.
- Mam się bać? – zapytałam.
- To zależy, czy boisz się kurczaka i
groźnych ziemniaków – odpowiedział, a ja nie mogłam już dłużej wytrzymać, więc
wybuchnęłam śmiechem. – Już dojeżdżamy.
Zdziwiłam się trochę, że tak szybko
dojechaliśmy. Alex zatrzymał się przed dużym białym domem z ogrodem. O tej
porze roku dom wyglądał ślicznie. Pomarańczowe, czerwone, żółte i brązowe
liście kontrastowały z bielą budynku. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się w stronę
głównych drzwi. Otworzył je i puścił mnie przodem. Staliśmy w holu. Zdjęłam
buty, płaszcz i szalik. Torebkę wzięłam ze sobą i poszłam głębiej w dom za
Alex’ em. Dotarliśmy do jadalni. Na stole była już ułożona zastawa.
- Skąd wiedziałeś, że się zgodzę na
twoją propozycję? – zapytałam, siadając na jednym z krzeseł.
- Nie wiedziałem – powiedział z
uśmiechem. – Zaraz wracam.
Siedząc tak miałam okazję rozglądnąć
się po pokoju. Na jego środku stał długi stół na przynajmniej jedenaście osób.
Ściany były pomalowane na przyjazny zielony kolor. Na jednej ze ścian wisiał
obraz całej rodziny. Był tak Alex, jakaś młoda dziewczyna i para dorosłych w
średnim wieku. Oglądanie pomieszczenia przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi.
Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Alex’ a, niosącego w rękach naczynie
żaroodporne.
- Uwaga, uwaga! W lewym narożniku
śliczna Patricia zmierzy się z stojącym w prawym narożniku kurczakiem w sosie
słodko-kwaśnym i ziemniakami – powiedział, a ja zaczęłam się śmiać. Podszedł do
stołu i położył naczynie na środku. Podałam mu swój talerz, na który nałożył mi
potrawę. Nałożył później sobie i usiadł.
- Smacznego – powiedział i zaczęliśmy
posiłek. Kurczak był miękki i soczysty, a ziemniaki idealne. Jak na faceta
dobrze gotuje. W jednej chwili przypomniałam sobie, jak Rasto gotował.
Odłożyłam widelec i wzięłam do ręki kieliszek z czerwonym winem. Nie chciałam
psuć spotkania, więc starałam się ukryć moje myśli, ale niestety nie wyszło.
- Patricia, co się stało? – zapytał z
troską w głosie Alex.
- Nic takiego, po prostu sobie coś
przypomniałam – odpowiedziałam ze smutnym uśmiechem. – Pyszne jedzenie.
- Dziękuję – powiedział. – Chodźmy już
do biblioteki.
Wstaliśmy od stołu i pomogłam mu
posprzątać po obiedzie. Zabrałam ze sobą swój kieliszek z winem, a chłopak
wziął swój i butelkę trunku. Szłam za nim po schodach na piętro. Na końcu
korytarza po lewej stronie znajdowały się duże drewniane dwuskrzydłowe drzwi.
Zatrzymaliśmy się przed nimi.
- Gotowa? – zapytał Alex, a ja
przytaknęłam. Otworzył drzwi i to co zobaczyłam doprowadziło do tego, że
zaniemówiłam.
Hej, Hej!
Macie już ferie, czy jeszcze nie? Ja dzisiaj zaczęłam! Nareszcie!
Co sądzicie o rozdziale? Jak na razie będzie trochę spokojnych rozdziałów, ale spokojnie akcja dopiero przed Wami!
Zachęcam do komentowania!
Patricia moim zdaniem za szybko mu zaufała :/ ale wydaje mi się, że to porządny chłopak ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, weny i czekam na next :3
Nie wiem,co ten Alex kombinuje,ale mam nadzieję, ze nic złego...bo muszę przyznać... bardzo mi się spodobał :D
OdpowiedzUsuńMój pierwszy rozdział na twoim blogu i powiem ci, że się wciągnęłam ^^ muszę nadrobić resztę ;p życzę weny i zapraszam na mojego bloga: krwawekrysztaly.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuń