Dzień moich urodzin przypadał na piątek. W szkole nikt nie wie, że mam urodziny. Chciałabym ten dzień przeżyć spokojnie. Na szczęście mamy skrócone lekcje, więc w domu będę szybciej. Gdy tylko otworzyłam moją szafkę wypadła z niej koperta. Zaciekawiona podniosłam ją. Było na niej napisane „DLA TRISH”. Schowałam kopertę do torby i poszłam na lekcje. Tak jak mówiłam, nikt nie pamiętał o moich urodzinach.
Pierwsze co zrobiłam po wejściu do domu to zobaczyłam co jest w kopercie. Znalazłam tam karteczkę, na której było napisane:
„Spotkajmy
się dziś o 20.00
w parku na ławce”.
Ciekawa byłam czy to jakiś żart czy co. Postanowiłam iść. Około siedemnastej wróciła mama.
-
Wszystkiego najlepszego, kochanie! – zawołała i ucałowała mnie w policzek.
-
Dzięki, mamo – odpowiedziałam z uśmiechem.
-
Ale to jeszcze nie wszystko – powiedziała mama z szelmowskim uśmieszkiem.
-
Mamo, co ty kombinujesz? – zapytałam z udawanym przerażeniem.
-
Wyjrzyj przez okno – zrobiłam tak jak powiedziała. Na podjeździe stał czarny
Kawasaki ZZR1400. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Nie czekając na
pozwolenie skoczyłam do niego.
-
T-to dla mnie? – wykrztusiłam, by się upewnić.
-
Tak, skarbie. Jest twój, tylko pamiętaj… - nie zdążyła skończyć, ponieważ
rzuciłam się jej na szyję.
-
Dziękuję – powiedziałam z uśmiechem.
-
Nie ma za co – udawała skromną.
-
Mogę się przejechać – zapytałam nieśmiało.
-
Oczywiście, jest twój, ale weź prawo jazdy i kask – pouczyła mnie mama. Czym
prędzej wzięłam potrzebne rzeczy i odpaliłam to cudo.
Licznik pokazywał 120 km/h. Nie przeraziłam
się, ponieważ o tej porze w mieście jest mały ruch. Silnik pracował bez
zarzutu. Mój „mały” skarb świetnie i lekko wchodził w zakręty. Robiło się późno, a ja nie chciałam
się spóźnić na spotkanie. Zawróciłam w stronę parku. Na ławce siedziałam już z
dobre dziesięć minut, gdy usłyszałam za sobą odgłos łamanej gałązki.
Automatycznie odwróciłam się w stronę dźwięku.
-
Hej – powiedział Lucas, wychodząc z za drzewa. – Nie chciałem cie przestraszyć.
-
Cześć, to ty chciałeś się spotkać? Po co? – zapytałam.
-
Ponieważ cię lubię i masz dzisiaj urodziny – powiedział nieśmiało.
-
Dzięki, ale skąd wiedziałeś ? – zapytałam.
-
Ma się wtyki w sekretariacie – odparł
tajemniczo.
-
Dasz się zaprosić innym razem na kawę – zapytał z półuśmieszkiem.
-
Wybacz, Lucas, ale nie jesteś w moim typie – powiedziałam lekko się czerwieniąc.
-
To na kawę po przyjacielsku – zaproponował.
-
Może uda ci się zrehabilitować – zaczęłam – Pewnie. Po przyjacielsku.
-
Super… Acha, prawie bym zapomniał. To dla ciebie – ze zdziwieniem otworzyłam
usta, gdy zobaczyłam małe pudełeczko, a w nim wisiorek z moim imieniem.
-
Dziękuje, a tak w ogóle to co na to twoi kumple? – zapytałam zaciekawiona.
Nic
nie wiedzą, a jak się dowiedzą to wcisnę im jakiś kit – odparł obojętnie. Nie
wiem co zrobiłam przed chwilą, ale pocałowałam Lucasa w policzek.
-
Jesteś super przyjacielem – powiedziałam. – Jeszcze raz dzięki.
Zapadło
dłuższe milczenie.
-
Ok… To ja może już pójdę – mówiąc to miałam zamiar wstać, ale Lucas chwycił
mnie za nadgarstek.
-
Chciałem ci jeszcze powiedzieć, że masz świetnego prostego.
-
Dzięki i pa.
Pożegnaliśmy
się i każdy poszedł w swoja stronę. Zastanawiałam się, czy może on jest inny
niż Jeff i reszta.
Dowiedziałam się w mieście, że dziś
wieczorem jest wyścig. Nie maiłam co robić w sobotni wieczór, więc wybrałam się
na tę „imprezę”. Ludzie o niewiele starsi ode mnie brali w nim udział. Miałam
przecież siedemnaście lat, więc postanowiłam sprawdzić się w jednym wyścigu.
-
Chciałabym się zapisać – zagadnęłam do organizatora.
-
Nie jesteś może trochę za mała, kotku? – zapytał z uśmiechem. Odpowiedziałam
tym samym. – Dobra, wyścig rozpocznie się za dziesięć minut.
Startowałam
z samymi chłopakami. Jeden z nich, blondyn o błękitnych oczach ścigał się na
niebieskiej Yamaha YZF – R125. Dwoje z nich miało BMW. Niestety nie mogłam
poznać modeli. Ostatni, wysoki chłopak z czarnymi jak smoła włosami jechał na
czerwonym Suzuki GSX650F. Naprawdę ładne cacuszka. Gdy tylko usłyszałam „ start
” puściłam gaz do dechy. Wygrałam o sekundy
z czarnowłosym. Wszyscy zrobili wielkie oczy, a w szczególności uczestnicy
wyścigu.
-
Kim ty jesteś? Aniołem czy demonem? – pytali.
-
Chyba tak pomiędzy – odpowiedziałam z uśmiechem odbierając swoją nagrodę w
wysokości czterech tysięcy dolarów.
Do
domu wróciłam około dwudziestej trzeciej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz