Strony

sobota, 12 grudnia 2015

Epilog



Nadszedł dzień pogrzebu mojego ukochanego. Ubrana w czarną sukienkę i ciemny sweter pojechałam wraz z mamą na miejsce odbycia się ceremonii. Weszłyśmy do kościoła, gdzie było już dużo ludzi. Z pomiędzy tłumu wyłonił się Clark i podszedł do mnie. Uściskał mnie.
- Jak się czujesz? – zapytał z troską.
- Bywało gorzej – mruknęłam i zajęłam miejsce gdzieś z przodu. Usiadłam w ławce razem z mamą i moim trenerem. Chwilę potem rozpoczął się pogrzeb. Wnieśli trumnę z ciałem Rasto i ułożyli je po prawej stroni mównicy. Duchowny wyszedł na mównicę i zaczął uroczystość.
Potem nadszedł czas na przemówienia. Pierwsze wyszła rodzina. Wszyscy mówili jaki on był wspaniały. Wiedziałam o tym bardzo dobrze. W końcu nadeszła pora na moją przemowę. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do mównicy.
- Nazywam się Patricia, byłam i chyba dalej jestem dziewczyną Rasto. Byłam przeciętną dziewczyną z przedmieścia, która nie była aniołkiem, ale… gdy poznałam Rasto wszystko się zmieniło. Rozbudził uczucia, o których istnieniu zapomniałam – przerwałam na chwilę, by uspokoić głos. – Spędziłam z nim najpiękniejsze pół roku życia. Dla mnie, zwykłej dziewczyny przełożył ważną walkę, by spędzić ze mną czas na letnim balu… Pamiętam jak kiedyś po jednej z walk powiedział na wizji, że mnie kocha… Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego chłopaka, niż on. Dzięki niemu na nowo nauczyłam się kochać… - skończyłam i odwróciłam się w stronę zamkniętej trumny. – Kocham cię.
Zeszłam z mównicy, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
Uroczystości skończyły się dopiero po półtorej godziny. Gdy już odprowadziliśmy trumnę miałam zamiar jechać do domu, ale zatrzymał mnie pan Martinez.
- Patricia, piękna mowa – zaczął ze smutnym uśmiechem. – Mogłabyś do nas przyjechać, bo Sabine…
- Dobrze – powiedziałam krótko, bo wiedziałam już co jest dziewczynce. – Przyjadę z mamą.
- Dziękuję – powiedział mężczyzna i wrócił do żony. Skierowałam się w stronę samochodu mojej mamy. Wsiadłam i odwróciłam się w jej stronę.
- Mamo, możesz mnie zawieść pod dom Państwa Martinez? – zapytałam, a ona przytaknęła.

W domu było już dużo ludzi. Weszłam przez główne drzwi. Zaczęłam wypatrywać małej blondynki.
- Przepraszam, gdzie jest Sabine? – zapytałam jakąś starszą panią, która stała obok drzwi.
- Zamknęła się w swoim pokoju i nie chce wyjść – odpowiedziała smutno kobieta.
- Dziękuję – powiedziałam i skierowałam się na górę. Pokoju dziewczynki nie musiałam długo szukać, bo całe jej drzwi były oklejone naklejkami. Podeszłam do nich powoli i zapukałam.
- Zostawcie mnie – usłyszałam zza drzwi.
- Hej, Sabi, wpuścisz mnie? – zapytałam łagodnie.
- Patisia, to ty? – zapytała dziewczynka.
- Tak to ja, otworzysz mi? – zapytałam z uśmiechem. Usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza i chwilę potem w drzwiach stanęła Sabine. Wpuściła mnie do środka i znowu zamknęła drzwi. – Dziękuję.
Dziewczynka od razu mnie przytuliła, a ja ją. Przeniosłam ją na łóżko. Usiadłam i posadziłam ją sobie na kolanach. Popatrzyłam w jej oczy, takie same jak Rasto. W moich oczach znowu stanęły łzy. Dziewczynka spostrzegłszy, że zaraz mogę zacząć płakać przytuliła mnie mocno.
- Nie płacz, bo inaczej ja też zacznę płakać – powiedziała stanowczo dziewczynka, a ja się lekko uśmiechnęłam.
- Dobrze – powiedziałam i osuszyłam oczy z łez. – A teraz powiedz mi, dlaczego nie jesteś na dole ze wszystkimi?
- Bo nie chcę być ubrana na czarno – powiedziała Sabine i skrzyżowała ręce na brzuchu.
- Powiesz mi dlaczego? – zapytałam lekko zdziwiona jej problemem.
- Rasto nigdy nie ubierał się cały na czarno – zaczęła dziewczynka. – Zawsze chodził w jasnych koszulkach.
- Chcesz iść na dół w innym kolorze, tak? – zapytałam, a ona przytaknęła. – Bo nie lubisz czarnego koloru?
- Tak – powiedziała Sabine z uśmiechem. Sama się uśmiechnęłam i posadziłam ją na łóżku.
- Dobra, zaraz znajdziemy ci jakąś ładną sukienkę – powiedziałam i podeszłam do jej szafy. Wszystkie czarne sukienki odłożyłam i zajęłam się przeglądaniem reszty. Znalazłam śliczną zieloną sukienkę z długim rękawem, sięgającą do kolan i rozłożystą od pasa w dół.
- Podoba ci się? – zapytałam dziewczynkę i pokazałam jej sukienkę.
- Bardzo – powiedziała z uśmiechem. Podeszłam do niej i zaczęłam ją ubierać. Do tego założyła jeszcze białe rajstopy i zielone baleriny. Teraz musiałam zrobić coś jeszcze z jej włosami. Posadziłam ją przed małą toaletką i zaczęłam delikatnie czesać jej blond włosy. Zamyśliłam się.
- Nad czym tak myślisz? – zapytała dziewczynka zaciekawiona.
- Przypomniałam sobie, jak kiedyś tak czesałam swoją kuzynkę, gdy była jeszcze mała – odpowiedziałam z uśmiechem. – Co byś chciała na głowie?
- Umiesz robić koronę? – zapytała Sabine, a w jej oczach pojawiły się iskierki.
- Zobaczymy co da się zrobić – rzuciłam z uśmiechem i wzięłam się do pracy. Korona wyszła mi nie najgorzej.
- Pokaż się – poleciłam dziewczynce. Ta stanęła przede mną z uśmiechem. Kolor sukienki świetnie pasował do jej koloru oczu. – Wyglądasz pięknie.
- Dziękuję – powiedziała blondynka.
- Wychodzimy? – zapytałam, a ona pokiwała głową na znak zgody. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz. Miałam zamiar wychodzić, ale Sabine chwyciła mnie z sukienkę. Popatrzyłam się na nią.
- Rasto wiedział kogo pokochać – powiedziała dziewczynka. – Będziesz ze mną tam na dole?
- Będę – powiedziałam z uśmiechem i wystawiłam dłoń, a ona ją chwyciła i tak wyszłyśmy z jej pokoju, i zeszłyśmy do gości na dole.

Minęły już dwa tygodnie od śmierci i pogrzebu Rasto. Dzisiaj odbywało się zakończenie roku i odebranie dyplomów. Nie cieszyłam się zbyt mocno na ten dzień. Może z powodu jeszcze świeżych ran po stracie ukochanej osoby… Sama nie wiedziałam dokładnie. Szybko odebrałam dyplom i zmyłam się do domu. Wiedziałam już wtedy, że muszę pobyć trochę sama, bez rodziny. W domu przebrałam się w coś luźnego i pojechałam prosto do organizacji Łowców.
Zapukałam do gabinetu Cleina i po usłyszeniu „proszę” weszłam. Mężczyzna siedział na swoim fotelu i czytał jakieś dokumenty. Podniósł na mnie swój wzrok i stwierdziłam, że był lekko zaskoczony.
- Patricia, co cię sprowadza? – zapytał Quinn odkładając czytaną wcześniej lekturę na bok.
- Mogę wyjechać gdzieś na szkolenie, najlepiej za granicę – powiedziałam spokojnie.
- Możesz jechać razem z Derekiem i Candy – powiedział mężczyzna zaskoczony moim pytaniem. Miał zamiar zapytać dlaczego, ale dałam mu wzrokiem do zrozumienia, by nie pytał.
- Kiedy?
- W ten poniedziałek jest wylot z lotniska do Chin – odpowiedział Clein i podął mi kopertę, w której jak podejrzewałam był bilet na samolot.
- Dziękuję – odpowiedziałam i zaczęłam wychodzić.
- Patricia – zatrzymał mnie głos Quinna. Odwróciłam się w jego stronę. – Uważaj na siebie.
Przytaknęłam i wyszłam. W domu wybrałam numer Johna.
- Halo? – rozbrzmiał jego głos w słuchawce.
- John, wyjeżdżam. Muszę odreagować. Zobaczymy się po wakacjach – powiedziałam spokojnie.
- Mogę wiedzieć, gdzie się wybierasz? – zapytał spokojnym głosem.
- Niestety nie, nawet mama nie będzie wiedzieć, gdzie będę – odpowiedziałam.
- Szanuję twoją decyzję i uważaj na siebie – powiedział z troską w  głosie.
- Dobrze – rzuciłam i się rozłączyłam. Wróciłam do domu i zaczęłam się pakować. Mniej więcej spakowana zaczęłam pisać list do rodziny, w którym wyjaśniłam, dlaczego wyjeżdżam.

Siedziałam już w samolocie. Zanim włączyłam tryb samolotowy w telefonie dostałam kilkanaście sms- ów od Lucasa typu: „Gdzie jesteś?”, „Co kombinujesz?”, „Gdzie będziesz?”, „Do cholery odpisz!”. Nie miałam ochoty odpowiadać na jakiekolwiek wiadomości. W końcu samolot wystartował. Teraz myślałam tylko o nadchodzących treningach w Chinach. Obok mnie siedziała Candy razem z Derekiem. Podejrzewałam, że przegadali cały lot…

Siedziałem w swoim salonie, popijałem kawę i czytałem książkę, gdy poczułem znajomą obecność w domu.
- William, nie prościej było wejść drzwiami? – zapytałem nie odrywając się od lektury.
- Wybacz John, przyzwyczajenie – odpowiedział wampir, który usiadł naprzeciwległej kanapie. Wyglądał na tylko dwadzieścia trzy lata. Czarne włosy miał zmierzwione jak zawsze, a brązowe oczy nie wyrażały żadnych uczuć.
- Sprowadzają cię sprawy zawodowe, czy wpadłeś w odwiedziny? – zapytałem odkładając książkę na stolik.
- Sprawy zawodowe, przyjacielu – odpowiedział William. – Gdzie ona jest?
- Chodzi ci o hybrydę? – zapytałem dla pewności. Przytknął. – Nie mam pojęcia.
- Nie wierzę – rzucił wampir.
- Znamy się z dobre trzysta lat i jeszcze ani razu cię nie okłamałem – zacząłem. – Ale jeżeli dalej mi nie wierzysz, zawsze możesz przeczytać moje myśli.
- Co wiesz? – zapytał rzeczowo.
- Wyjechała gdzieś jakiś tydzień temu, z tego co mówiła to nikt nie będzie wiedział, co się z nią dzieję, do końca wakacji – odpowiedziałem.
- Jak ma na imię i jak wygląda? – zadał następne pytanie.
- William, nie mogę ci tego wyjawić, bo odbiorę ci całą zabawę – powiedziałem z uśmiechem. – Nie próbuj przeczytać moich myśli.
- A to dlaczego?
- Bo znam cię nie od dziś i wiem, że uwielbiasz takiego typu zadania – odparłem z szerokim uśmiechem.
- Masz rację – rzucił z westchnieniem wampir. Miał już ponad tysiąc lat. – Nic idę szukać dalej, ale nie martw się, jeszcze się zobaczymy.
- Nie wątpię – powiedziałem.
- Żegnaj – rzucił William i już go nie było. Podejrzewałem, że Patricia i William będą mieli więcej wspólnego niż mi się wydaje… 

Werble proszę!
Tak oto zakończył się pierwszy tom "Hybrydy"!
Mam do Was ogromną prośbę, chciałabym, byście napisali mi pod tym postem, co sądzicie o całej historii, co wam się w niej podobało, a co nie itp. ;)
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną w następnej części :)
Jeżeli chodzi o następne wpisy, to na pewno prolog drugiego tomu ukaże się dopiero po nowym roku...
Ale nie martwcie się, w między czasie pojawią się opowiadania jednorazowe ;P

4 komentarze:

  1. Aż się prosi o kolejny rozdział! :D
    Czy mi się wydaje czy William też jest hybrydą?
    Historia bardzo mi się podoba :) Uwielbiam fantastykę, więc w Twoim opowiadaniu podoba mi się to, że występują osoby fantasy, ich umiejętności, itp. Fabuła wciągająca i ciekawa :3
    Czekam na kolejny tom z zniecierpliwieniem :) Czy akcja przeniesie się teraz do Chin?
    Weny i pozdrawiam cieplutko :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcja niestety nie będzie toczyć się w Chinach...
      Dzięki za miłe słowa :-)

      Usuń
  2. No nieźle :D Akcja jest super, moje klimaty, więc nie mam się do czego przyczepić. Czekam na kolejny tom :) Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej w tej opowieści podobało mi się scenki miłości Patti i Rasto...
    Ta...nigdy nie lubiłam romansideł,ale to mi się naprawdę podobało.
    A co mi się nie podobało?
    Zapewne się domyślasz...
    Czm Uśmierciłaś Rasto?Why??!
    Nadal mam żałobę...
    Ale nic.Czekam na kontynuację i mam nadzieję,że będzie tam fajny chłopak np.Will (jak z "mechanicznego anioła":))
    Pozdrowionka i weny

    OdpowiedzUsuń