Nadszedł dzień pogrzebu mojego
ukochanego. Ubrana w czarną sukienkę i ciemny sweter pojechałam wraz z mamą na
miejsce odbycia się ceremonii. Weszłyśmy do kościoła, gdzie było już dużo
ludzi. Z pomiędzy tłumu wyłonił się Clark i podszedł do mnie. Uściskał mnie.
- Jak się czujesz? – zapytał z troską.
- Bywało gorzej – mruknęłam i zajęłam
miejsce gdzieś z przodu. Usiadłam w ławce razem z mamą i moim trenerem. Chwilę
potem rozpoczął się pogrzeb. Wnieśli trumnę z ciałem Rasto i ułożyli je po
prawej stroni mównicy. Duchowny wyszedł na mównicę i zaczął uroczystość.
Potem nadszedł czas na przemówienia.
Pierwsze wyszła rodzina. Wszyscy mówili jaki on był wspaniały. Wiedziałam o tym
bardzo dobrze. W końcu nadeszła pora na moją przemowę. Wstałam ze swojego
miejsca i podeszłam do mównicy.
- Nazywam się Patricia, byłam i chyba
dalej jestem dziewczyną Rasto. Byłam przeciętną dziewczyną z przedmieścia,
która nie była aniołkiem, ale… gdy poznałam Rasto wszystko się zmieniło.
Rozbudził uczucia, o których istnieniu zapomniałam – przerwałam na chwilę, by
uspokoić głos. – Spędziłam z nim najpiękniejsze pół roku życia. Dla mnie,
zwykłej dziewczyny przełożył ważną walkę, by spędzić ze mną czas na letnim
balu… Pamiętam jak kiedyś po jednej z walk powiedział na wizji, że mnie kocha…
Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego chłopaka, niż on. Dzięki niemu na nowo
nauczyłam się kochać… - skończyłam i odwróciłam się w stronę zamkniętej trumny.
– Kocham cię.
Zeszłam z mównicy, a po moim policzku
spłynęła pojedyncza łza.
Uroczystości skończyły się dopiero po
półtorej godziny. Gdy już odprowadziliśmy trumnę miałam zamiar jechać do domu,
ale zatrzymał mnie pan Martinez.
- Patricia, piękna mowa – zaczął ze
smutnym uśmiechem. – Mogłabyś do nas przyjechać, bo Sabine…
- Dobrze – powiedziałam krótko, bo
wiedziałam już co jest dziewczynce. – Przyjadę z mamą.
- Dziękuję – powiedział mężczyzna i
wrócił do żony. Skierowałam się w stronę samochodu mojej mamy. Wsiadłam i
odwróciłam się w jej stronę.
- Mamo, możesz mnie zawieść pod dom
Państwa Martinez? – zapytałam, a ona przytaknęła.
W domu było już dużo ludzi. Weszłam
przez główne drzwi. Zaczęłam wypatrywać małej blondynki.
- Przepraszam, gdzie jest Sabine? –
zapytałam jakąś starszą panią, która stała obok drzwi.
- Zamknęła się w swoim pokoju i nie
chce wyjść – odpowiedziała smutno kobieta.
- Dziękuję – powiedziałam i skierowałam
się na górę. Pokoju dziewczynki nie musiałam długo szukać, bo całe jej drzwi
były oklejone naklejkami. Podeszłam do nich powoli i zapukałam.
- Zostawcie mnie – usłyszałam zza
drzwi.
- Hej, Sabi, wpuścisz mnie? – zapytałam
łagodnie.
- Patisia, to ty? – zapytała
dziewczynka.
- Tak to ja, otworzysz mi? – zapytałam
z uśmiechem. Usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza i chwilę potem w drzwiach
stanęła Sabine. Wpuściła mnie do środka i znowu zamknęła drzwi. – Dziękuję.
Dziewczynka od razu mnie przytuliła, a
ja ją. Przeniosłam ją na łóżko. Usiadłam i posadziłam ją sobie na kolanach.
Popatrzyłam w jej oczy, takie same jak Rasto. W moich oczach znowu stanęły łzy.
Dziewczynka spostrzegłszy, że zaraz mogę zacząć płakać przytuliła mnie mocno.
- Nie płacz, bo inaczej ja też zacznę
płakać – powiedziała stanowczo dziewczynka, a ja się lekko uśmiechnęłam.
- Dobrze – powiedziałam i osuszyłam
oczy z łez. – A teraz powiedz mi, dlaczego nie jesteś na dole ze wszystkimi?
- Bo nie chcę być ubrana na czarno –
powiedziała Sabine i skrzyżowała ręce na brzuchu.
- Powiesz mi dlaczego? – zapytałam
lekko zdziwiona jej problemem.
- Rasto nigdy nie ubierał się cały na
czarno – zaczęła dziewczynka. – Zawsze chodził w jasnych koszulkach.
- Chcesz iść na dół w innym kolorze,
tak? – zapytałam, a ona przytaknęła. – Bo nie lubisz czarnego koloru?
- Tak – powiedziała Sabine z uśmiechem.
Sama się uśmiechnęłam i posadziłam ją na łóżku.
- Dobra, zaraz znajdziemy ci jakąś
ładną sukienkę – powiedziałam i podeszłam do jej szafy. Wszystkie czarne
sukienki odłożyłam i zajęłam się przeglądaniem reszty. Znalazłam śliczną
zieloną sukienkę z długim rękawem, sięgającą do kolan i rozłożystą od pasa w
dół.
- Podoba ci się? – zapytałam
dziewczynkę i pokazałam jej sukienkę.
- Bardzo – powiedziała z uśmiechem.
Podeszłam do niej i zaczęłam ją ubierać. Do tego założyła jeszcze białe
rajstopy i zielone baleriny. Teraz musiałam zrobić coś jeszcze z jej włosami.
Posadziłam ją przed małą toaletką i zaczęłam delikatnie czesać jej blond włosy.
Zamyśliłam się.
- Nad czym tak myślisz? – zapytała
dziewczynka zaciekawiona.
- Przypomniałam sobie, jak kiedyś tak
czesałam swoją kuzynkę, gdy była jeszcze mała – odpowiedziałam z uśmiechem. –
Co byś chciała na głowie?
- Umiesz robić koronę? – zapytała Sabine,
a w jej oczach pojawiły się iskierki.
- Zobaczymy co da się zrobić – rzuciłam
z uśmiechem i wzięłam się do pracy. Korona wyszła mi nie najgorzej.
- Pokaż się – poleciłam dziewczynce. Ta
stanęła przede mną z uśmiechem. Kolor sukienki świetnie pasował do jej koloru
oczu. – Wyglądasz pięknie.
- Dziękuję – powiedziała blondynka.
- Wychodzimy? – zapytałam, a ona
pokiwała głową na znak zgody. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz. Miałam
zamiar wychodzić, ale Sabine chwyciła mnie z sukienkę. Popatrzyłam się na nią.
- Rasto wiedział kogo pokochać –
powiedziała dziewczynka. – Będziesz ze mną tam na dole?
- Będę – powiedziałam z uśmiechem i
wystawiłam dłoń, a ona ją chwyciła i tak wyszłyśmy z jej pokoju, i zeszłyśmy do
gości na dole.
Minęły już dwa tygodnie od śmierci i
pogrzebu Rasto. Dzisiaj odbywało się zakończenie roku i odebranie dyplomów. Nie
cieszyłam się zbyt mocno na ten dzień. Może z powodu jeszcze świeżych ran po
stracie ukochanej osoby… Sama nie wiedziałam dokładnie. Szybko odebrałam dyplom
i zmyłam się do domu. Wiedziałam już wtedy, że muszę pobyć trochę sama, bez
rodziny. W domu przebrałam się w coś luźnego i pojechałam prosto do organizacji
Łowców.
Zapukałam do gabinetu Cleina i po
usłyszeniu „proszę” weszłam. Mężczyzna siedział na swoim fotelu i czytał jakieś
dokumenty. Podniósł na mnie swój wzrok i stwierdziłam, że był lekko zaskoczony.
- Patricia, co cię sprowadza? – zapytał
Quinn odkładając czytaną wcześniej lekturę na bok.
- Mogę wyjechać gdzieś na szkolenie,
najlepiej za granicę – powiedziałam spokojnie.
- Możesz jechać razem z Derekiem i
Candy – powiedział mężczyzna zaskoczony moim pytaniem. Miał zamiar zapytać
dlaczego, ale dałam mu wzrokiem do zrozumienia, by nie pytał.
- Kiedy?
- W ten poniedziałek jest wylot z
lotniska do Chin – odpowiedział Clein i podął mi kopertę, w której jak
podejrzewałam był bilet na samolot.
- Dziękuję – odpowiedziałam i zaczęłam
wychodzić.
- Patricia – zatrzymał mnie głos
Quinna. Odwróciłam się w jego stronę. – Uważaj na siebie.
Przytaknęłam i wyszłam. W domu wybrałam
numer Johna.
- Halo? – rozbrzmiał jego głos w
słuchawce.
- John, wyjeżdżam. Muszę odreagować.
Zobaczymy się po wakacjach – powiedziałam spokojnie.
- Mogę wiedzieć, gdzie się wybierasz? –
zapytał spokojnym głosem.
- Niestety nie, nawet mama nie będzie wiedzieć,
gdzie będę – odpowiedziałam.
- Szanuję twoją decyzję i uważaj na
siebie – powiedział z troską w głosie.
- Dobrze – rzuciłam i się rozłączyłam.
Wróciłam do domu i zaczęłam się pakować. Mniej więcej spakowana zaczęłam pisać
list do rodziny, w którym wyjaśniłam, dlaczego wyjeżdżam.
Siedziałam już w samolocie. Zanim
włączyłam tryb samolotowy w telefonie dostałam kilkanaście sms- ów od Lucasa
typu: „Gdzie jesteś?”, „Co kombinujesz?”, „Gdzie będziesz?”, „Do cholery
odpisz!”. Nie miałam ochoty odpowiadać na jakiekolwiek wiadomości. W końcu
samolot wystartował. Teraz myślałam tylko o nadchodzących treningach w Chinach.
Obok mnie siedziała Candy razem z Derekiem. Podejrzewałam, że przegadali cały
lot…
Siedziałem w swoim salonie, popijałem
kawę i czytałem książkę, gdy poczułem znajomą obecność w domu.
- William, nie prościej było wejść
drzwiami? – zapytałem nie odrywając się od lektury.
- Wybacz John, przyzwyczajenie –
odpowiedział wampir, który usiadł naprzeciwległej kanapie. Wyglądał na tylko
dwadzieścia trzy lata. Czarne włosy miał zmierzwione jak zawsze, a brązowe oczy
nie wyrażały żadnych uczuć.
- Sprowadzają cię sprawy zawodowe, czy
wpadłeś w odwiedziny? – zapytałem odkładając książkę na stolik.
- Sprawy zawodowe, przyjacielu –
odpowiedział William. – Gdzie ona jest?
- Chodzi ci o hybrydę? – zapytałem dla
pewności. Przytknął. – Nie mam pojęcia.
- Nie wierzę – rzucił wampir.
- Znamy się z dobre trzysta lat i
jeszcze ani razu cię nie okłamałem – zacząłem. – Ale jeżeli dalej mi nie
wierzysz, zawsze możesz przeczytać moje myśli.
- Co wiesz? – zapytał rzeczowo.
- Wyjechała gdzieś jakiś tydzień temu,
z tego co mówiła to nikt nie będzie wiedział, co się z nią dzieję, do końca
wakacji – odpowiedziałem.
- Jak ma na imię i jak wygląda? – zadał
następne pytanie.
- William, nie mogę ci tego wyjawić, bo
odbiorę ci całą zabawę – powiedziałem z uśmiechem. – Nie próbuj przeczytać
moich myśli.
- A to dlaczego?
- Bo znam cię nie od dziś i wiem, że
uwielbiasz takiego typu zadania – odparłem z szerokim uśmiechem.
- Masz rację – rzucił z westchnieniem
wampir. Miał już ponad tysiąc lat. – Nic idę szukać dalej, ale nie martw się,
jeszcze się zobaczymy.
- Nie wątpię – powiedziałem.
- Żegnaj – rzucił William i już go nie
było. Podejrzewałem, że Patricia i William będą mieli więcej wspólnego niż mi
się wydaje…
Werble proszę!
Tak oto zakończył się pierwszy tom "Hybrydy"!
Mam do Was ogromną prośbę, chciałabym, byście napisali mi pod tym postem, co sądzicie o całej historii, co wam się w niej podobało, a co nie itp. ;)
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną w następnej części :)
Jeżeli chodzi o następne wpisy, to na pewno prolog drugiego tomu ukaże się dopiero po nowym roku...
Ale nie martwcie się, w między czasie pojawią się opowiadania jednorazowe ;P
Aż się prosi o kolejny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje czy William też jest hybrydą?
Historia bardzo mi się podoba :) Uwielbiam fantastykę, więc w Twoim opowiadaniu podoba mi się to, że występują osoby fantasy, ich umiejętności, itp. Fabuła wciągająca i ciekawa :3
Czekam na kolejny tom z zniecierpliwieniem :) Czy akcja przeniesie się teraz do Chin?
Weny i pozdrawiam cieplutko :3
Akcja niestety nie będzie toczyć się w Chinach...
UsuńDzięki za miłe słowa :-)
No nieźle :D Akcja jest super, moje klimaty, więc nie mam się do czego przyczepić. Czekam na kolejny tom :) Pozdrawiam i weny :*
OdpowiedzUsuńNajbardziej w tej opowieści podobało mi się scenki miłości Patti i Rasto...
OdpowiedzUsuńTa...nigdy nie lubiłam romansideł,ale to mi się naprawdę podobało.
A co mi się nie podobało?
Zapewne się domyślasz...
Czm Uśmierciłaś Rasto?Why??!
Nadal mam żałobę...
Ale nic.Czekam na kontynuację i mam nadzieję,że będzie tam fajny chłopak np.Will (jak z "mechanicznego anioła":))
Pozdrowionka i weny