Ach,
święta, święta, kochane święta. Za oknami biały puch, a domy przyozdabiane są
już świątecznymi dekoracjami. Alex uwielbiała tą porę roku oraz to, że może
spędzić te kilka dni z rodziną, z którą
nie dogaduje się najlepiej. Jej rodzice cały czas pracują i wyjeżdżają
na różne delegacje, jej młodsza siostra cały czas przesiaduje ze swoimi
przyjaciółkami i nie raczy nawet na nią spojrzeć. Jedyną osobą, z którą miała
dobry kontakt był jej dziadek, ale z nim widziała się bardzo rzadko, ponieważ
mieszka kilkadziesiąt kilometrów od jej miasta.
Sama
Alex jest zwykłą i cichą szesnastolatką z bardzo bujną wyobraźnią. Czasami sama
się dziwiła, skąd ma tak wybujałe myśli czy pomysły. Jedyną osobą, która mogła
okiełznać jej fantazje była jej jedyna przyjaciółka – Rose. Dogadywała się z
nią lepiej niż z rodzoną siostrą. Rose miała długie blond włosy z ciemniejszymi
końcówkami, oczy koloru lazurowej wody i śliczny uśmiech, którym zdobywała
sympatię każdej napotkanej osoby. Za to Alex była jej totalnym przeciwieństwem,
średniej długości brązowe falowane włosy i oczy niczym dwa szmaragdy.
Dziewczyna była bardzo skryta i cicha, ale kiedy ktoś ją zdenerwował, potrafiła
„pokazać pazury”.
Niestety
do wyczekiwanych świąt został jeszcze tydzień szkoły. Dziewczyna wstała za
dźwięk budzika, zabrała ubrania i poszła do łazienki, gdzie wykonała poranną
toaletę, zrobiła lekki makijaż i włożyła na siebie czarne jeansy i biały sweter
z granatowymi elementami. Wzięła plecak, który stał obok biurka. Jej pokój był
utrzymany w odcieniach szarości i bieli. Przy ścianie stało łóżko, obok którego
znajdowały się drzwi do jej łazienki. Naprzeciwko nich stała szafa, a obok
niej, pod oknem, biurko.
Zeszła
do kuchni, by zjeść szybkie śniadanie. W pomieszczeniu siedziała jej siostra,
Amber, która jak zwykle ślęczała przed telefonem i pisała ze swoimi znajomymi.
-
Cześć – cicho burknęła Alex, ale jej siostra nawet tego nie usłyszała. Wyjęła z
lodówki jakiś jogurt, który szybko zjadła. Ubrała buty , kurtkę oraz szalik i
wyszła na autobus, który miał zawieźć ją do szkoły. Wszystko było już białe.
Każdy najmniejszy skrawek ziemi był pokryty śniegiem. Uwielbiała dźwięki
skrzypienia puchu pod jej stopami. W między czasie włożyła do uszu słuchawki, z
których leciały jej ulubione piosenki. Dotarła na przystanek, na którym porucz
niej czekała jeszcze jakaś staruszka, na której Alex nie skupiła zbytniej
uwagi.
W
szkole, kiedy już przebrała się, poszła razem ze swoją przyjaciółką pod
odpowiednią salę. Miała się odbyć jedna z jej ulubionych lekcji, czyli chemia.
Dla Rose, akurat ten przedmiot to była katorga. Zadzwonił dzwonek, więc weszły
z innymi do klasy. Zajęły swoje standardowe miejsce w środkowej ławce i skupiły
się na lekcji. Ich nauczycielka, pani Jones, umiała świetnie wykładać dany
temat oraz miała w sobie to „coś”, dzięki czemu wszyscy słuchali jej z uwagą.
Kiedy zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji, Alex miała zamiar już
wychodzić, kiedy zatrzymała ją nauczycielka.
-
Alex, widzę w tobie wielki potencjał i chciałbym zapytać, czy nie wzięłabyś
udziału w konkursie przedmiotowym? – zapytała kobieta z nadzieją w oczach.
Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć.
-
Nie wiem, proszę pani – odparła. Mogłabym powiedzieć pani najwyżej jutro?
-
Oczywiście! – powiedziała kobieta z uśmiechem. Pożegnały się i Alex poszła na
następną lekcję. Tak minęły z trzy godziny i dziewczynie trafił się wolny czas,
który chciała spędzić z Rose na mieście, ale okazało się, że jej przyjaciółka ma
w tym czasie dodatkową matmę i nie da rady się zwolnić. Dziewczyna, tak czy
siak poszła w stronę swojej ulubionej kawiarni, gdzie zamówiła kawę i jakieś
ciasto.
Cała
kafejka utrzymana była w ciepłych kolorach. Ściany do połowy pokrywała
drewniana boazeria, a na stołach stały już świąteczne kompozycje. Zajęła
miejsce zaraz przy oknie, aby popatrzeć na świat, gdzie ludzie śpieszą się, nie
mają czasu zatrzymać się chociaż na małą kawę w filiżance, a nie w papierowym
kubku, gdzie wszyscy chodzą pogrążeni w świecie elektroniki i technologii.
Stwierdziła, że dla zabicia czasu poczyta książkę, którą miała w plecaku.
Tak
się zaczytała, że nawet nie zauważyła, że zostało jej jeszcze pięć minut do
rozpoczęcia lekcji! Szybko zapłaciła za zamówienie i biegiem wyszła z kawiarni.
Wpadła na kogoś i czuła, że zaraz upadnie, dlatego automatycznie zamknęła oczy
i miała już uderzyć o zimny chodnik, ale poczuła, że ktoś chwyta ją w talii.
Otworzyła oczy i zobaczyła…
Cześć!
Może nie jest to rozdział, ale taki "umilacz" czasu :P
Jest to początek opowiadania, które piszę do gazetki szkolnej :)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba i dziękuję za wyrozumiałość ;)
Pozdrawiam, Patrycja